Na łamach „wolnej Soboty”, weekendowego dodatku do „Gazety Wyborczej”, opublikowany został reportaż poświęcony Mariupolowi i życiu mieszkańców miasta pod rosyjską okupacją. Jeden z bohaterów tekstu stwierdził, że nikt nie chce ponownie przechodzić przez walki w mieście. „Jeśli ponownie będzie tu Ukraina, niech zdecydują o tym za pomocą dyplomatycznych środków, a nie pocisków” – dodał inny. Jakub Maciejewski, który relacjonuje przebieg wojny na Ukrainie dla portalu wPolityce.pl, telewizji wPolsce.pl i tygodnika „Sieci” zwrócił uwagę, że w „Gazecie Wyborczej” „ruszył przekaz, że nie warto odbijać terenów zajętych przez Rosję”.
CZYTAJ TAKŻE:
Jak wygląda życie w Mariupolu?
Bohaterami reportażu są m.in. 56-letni Wadim i 28-letni Aleksandr. Starszy z mężczyzn pozostał w Mariupolu, chociaż w maju miasto opuściła jego żona wraz z dziećmi. Młodszy również pozostał w Mariupolu.
Mężczyźni opowiedzieli o tym, jak wygląda życie w okupowanym mieście. Mówią, że cały czas można wyjechać z Mariupola, a „przy wyjeździe z miasta stoją baraki administracji okupacyjnej, która ma zamiar budować domy dla tych, którzy je stracili podczas wojny”.
Nie ma problemu z dojazdem do miasta z Rosji i samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej, z terytorium Ukrainy dotrzeć jest trudniej. Autobusy kursują tu na ośmiu trasach, otwartych jest kilka stacji benzynowych. Pracownicy pomocy humanitarnej dostarczają do niektórych dzielnic kaszę, makarony, mielonkę, chleb. Po produkty ustawia się długa kolejka. Ale można już kupić jedzenie w sklepach lub na targu
– czytamy w reportażu.
Wadim powiedział, że wielu mężczyzn pracuje przy usuwaniu gruzu z miasta. Inny z mężczyzn dodał, że zapłacono mu za to „32 tysiące rosyjskich rubli (to około 1420 białoruskich rubli, około 2600 zł)”. W tekście dodano, że kolejki ustawiają się nie tylko po jedzenie, ale też po karty SIM do telefonów – ukraińskie sieci nie mają w mieście zasięgu, więc kupowane są karty operatora Fieniks, który działa na terytorium samozwańczej DRL.
Na terenie Mariupola Rosjanie rozstawili ekrany – w reportażu nie ma jednak wyjaśnienia, jakiego rodzaju treści są na nich pokazywane. Dodano także, że w mieście są gazety zapewniane przez administrację i szkołę - „ piszą głównie o odbudowie miasta, o pułku Azow, o Doniecku, że go codziennie ostrzeliwują”. Dzieci powróciły do nauki w szkołach, w których nauczyciele zostali wysłani na „przekwalifikowanie do Rosji”.
Odzyskanie Mariupola? „Nikt nie chce przez to przechodzić”
Starszy z mężczyzn powiedział, że ma „zszargane nerwy”, a mieszkańcy miasta boją się każdego wybuchu. Przekonywał, że nikt nie chce ponownie przechodzić przez walki w mieście.
Rząd Ukrainy ogłosił, że odzyska miasto, choć oczywiście nikt nie chce przez to jeszcze raz przechodzić. Kiedy wiesz, jak to wygląda, takie obawy stają się jeszcze straszniejsze
– powiedział Wadim.
Co mamy teraz robić? Ci na górze podjęli za nas wszystkie decyzje. Po prostu dostosowujemy się do nowej rzeczywistości, chcemy spokojnie żyć, pracować, wychowywać dzieci. Rosja nie pozostawia nam wyboru, musimy być po jej stronie. Jeśli ponownie będzie tu Ukraina, niech zdecydują o tym za pomocą dyplomatycznych środków, a nie pocisków
– powiedział z kolei Aleksandr.
W podobnym tonie wypowiedziała się także 42-letnia Jekaterina.
Jeśli Ukraina zechce odzyskać Mariupol, to przebywanie tam będzie niebezpieczne. Ja, tak jak wielu innych ludzi, nie dam rady jeszcze raz tego przeżyć
– mówiła kobieta dodając, że nie obchodzi jej, kto rządzi, byleby w Mariupolu nie strzelano.
Pytana o to, czy mieszkańcy Mariupola zaakceptują Rosję, która zaatakowała Ukrainę i zniszczyła miasto, Jekaterina powiedziała:
Jakie mamy wyjście? Czy można jej nie akceptować, jeśli zostanie w Mariupolu? Czy mamy wybór? Nie mamy gdzie uciekać, tu są nasze domy. Chcemy czy nie, wrócimy do tych domów, Ukraińcy nie otrzymają wszędzie pomocy. Czy to będzie Rosja, czy Ukraina, będziemy mieszkać w Mariupolu. Brak akceptacji oznacza, że wszyscy, mężczyźni, kobiety, nastolatkowie, powinni udać się na wojnę?
Kobieta dodała, że nie wie, z jakim państwem identyfikują się mieszkańcy Mariupola, a ona sama ma pretensje i do Rosji, i do Ukrainy.
CZYTAJ TEŻ:
Ukraina powinna oddać Rosji Mariupol?
Do tekstu opublikowanego na łamach dodatku do „Gazety Wyborczej” odniósł się na Twitterze Jakub Maciejewski. Dziennikarz relacjonuje przebieg wojny na Ukrainie w telewizji wPolsce.pl, na portalu wPolityce.pl oraz w tygodniku „Sieci”.
Tymczasem w „Gazecie Wyborczej” ruszył przekaz, że nie warto odbijać terenów zajętych przez Rosję
– napisał Maciejewski.
Przypomnijmy, że „Wyborcza” już wcześniej próbowała ocieplać wizerunek Rosjan, publikując teksty o tym, jak kulturalnie zachowują się oni w tureckich kurortach, jednocześnie obrażając przebywających na wakacjach Polaków. Także na łamach „GW” roztkliwiano się nad rodzinami rosyjskich żołnierzy. Co więcej, sam redaktor naczelny „Gazety Wyborczej” Adam Michnik opowiadał się przeciwko „rusofobii”, dla uzasadnienia cytując Pismo Święte i zrównał ukraińskie i rosyjskie „ofiary putinizmu”.
ZOBACZ TEŻ:
wkt/wyborcza.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/608755-ukraina-ma-zostawic-mariupol-rosjiszokujacy-reportaz-w-gw