To, co dziś robi i mówi Rosja, to bardziej propagandowe straszenie niż możliwa skuteczna ofensywa; Rosja będzie kontynuowała ataki na obiekty cywilne, na wielkie miasta Ukrainy, ale uzyskać strategicznej przewagi nie da rady - powiedział PAP były ambasador Polski na Ukrainie Jan Piekło.
CZYTAJ WIĘCEJ: RELACJA. 146. dzień wojny na Ukrainie. Rosyjskie siły niewystarczające do szturmu na Charków; Zełenski o sukcesach
Były ambasador, pytany o możliwe scenariusze rozwoju wydarzeń na Ukrainie w najbliższych miesiącach, podkreślił, że „wiele zależy od mnóstwa czynników, o których może nawet jeszcze nie wiemy”.
Natomiast niewątpliwie to, co w tej chwili Rosja robi i mówi, to jest bardziej propagandowe straszenie niż możliwa skuteczna ofensywa i mobilizacja sił rosyjskich do dalszych działań
— ocenił Jan Piekło.
Jak podkreślił, „amerykańska artyleria dalekiego zasięgu, Himarsy, nasze Kraby i broń dostarczona przez Francuzów, także i Niemców - skutecznie pozwoliła w tej chwili Ukraińcom zniszczyć centra dowodzenia zarówno w Donbasie, jak i w okolicach Chersonia, a także magazyny amunicji, co znacznie utrudni Rosjanom jakiekolwiek możliwości dalszego postępu”.
I zachodnie kraje, i wywiady, i oficjalnie politycy mówili o tym, że to będzie coś, co przeważy na szali ukraińskie zwycięstwo
— zaznaczył.
Jak jednocześnie zauważył, Rosjanie zmienili swój sposób działania i - gdy zobaczyli, że ponieśli bardzo duże straty - przenieśli swoje punkty dowodzenia i magazyny amunicji w miejsca cywilne, co z kolei spowoduje, że „trudno będzie siłom ukraińskim w tej chwili dokonać strzałów, bo wiadomo, jaki to może spowodować skutek”.
Według byłego ambasadora jednym z sygnałów tego, że Rosjanie tracą możliwość skutecznej mobilizacji jest poniedziałkowa informacja o tym, że spora część rosyjskiej floty została - jak mówił - ewakuowana z Sewastopola w kierunku Noworosyjska, czyli terytorium Rosji. W niedzielę wieczorem portal Ukrinform, cytując szefa odeskiej administracji wojskowej Siergieja Bratczuka, podał, że duża liczba rosyjskich okrętów wojennych została przegrupowana z Sewastopola na okupowanym Krymie do rosyjskiego portu w Noworosyjsku.
Według Piekły Rosja „pewnie się obawia ataków artylerii dalekosiężnej, która jest w posiadaniu Ukraińców”.
To dotyczy również Mostu Kerczeńskiego - mostu na Krym z terytorium Rosji. Widać wyraźnie, że jest rodzaj pewnego napięcia, że Rosjanie się boją, że ten most może ulec destrukcji, może zostać zaatakowany. Zresztą Ukraina oczywiście nie ukrywa, że to byłby jeden z ważniejszych celów
— zaznaczył, dodając jednocześnie, że Ukraińcy są obecnie „na etapie pozyskiwania” pocisków, które by dosięgały celów powyżej 100-200 km do 300 km.
Wtedy, jeśli mieliby do dyspozycji coś takiego, taki scenariusz jest bardzo możliwy
— ocenił.
Były ambasador wskazywał, że rosyjskie działania są „nieco rozpaczliwe” także z powodu problemów z rekrutowaniem chętnych do walki „za imperialny projekt Władimira Putina”.
Są informacje, że Grupa Wagnera uruchomiła w tej chwili pozyskiwanie kryminalistów, przestępców, którzy by mogli po prostu walczyć na Ukrainie. To jest słaby materiał żołnierski i to nie będzie coś, co będzie miało charakter decydujący w tej wojnie
— powiedział. Jak mówił, są również informacje o tym, że Rosjanie wcielają na siłę mężczyzn w wieku poborowym z terenów okupowanych.
Czyli po prostu chcą zmusić Ukraińców w tamtych terytoriów, by walczyli przeciwko swym rodakom, co może mieć dla samej Rosji katastrofalne skutki
— ocenił.
Ja nie widzę możliwości w tej chwili postępu. Rosja będzie kontynuowała niszczenie przy pomocy rakiet obiektów cywilnych, będzie kontynuowała ataki na wielkie miasta Ukrainy, będziemy wszyscy po prostu po raz kolejny zszokowani, natomiast uzyskać strategicznej przewagi nie da rady
— podsumował Piekło.
W jego opinii dla Putina korzystne byłoby zamrożenie konfliktu na Ukrainie w obecnym stanie, kiedy Rosja okupuje właściwie wybrzeże czarnomorskie aż do Krymu.
Natomiast dla Ukraińców to nie jest dobre rozwiązanie i doskonale sobie z tego zdają sprawę, i dlatego szykuje się kontrofensywa na Chersoń i na wybrzeże Morza Czarnego
— zaznaczył. Jak wskazywał były ambasador, odzyskanie Chersonia, kontroli nad południem kraju, nad wybrzeżem Morza Czarnego jest - z punktu widzenia strategicznego i gospodarczego - kluczowe dla państwa ukraińskiego.
Nie jest wykluczone, że w tej chwili Ukraińcy będą próbowali uruchomić taką kontrofensywę. Kontrofensywa czy ofensywa w ogóle ma to siebie, że ona niestety przynosi ze sobą więcej ofiar. Więc to będzie wymagało sporego wysiłku od na pewno już też wyczerpanej armii ukraińskiej, ale myślę, że możemy być świadkiem czegoś takiego
— podkreślił.
Były ambasador wskazywał na niebezpieczeństwa wynikające ze zbliżającego się tradycyjnego czasu urlopów.
Zachód leniwieje, politycy przestają się zajmować polityką. (…) Putin zawsze doskonale to wykorzystywał. Jak pamiętamy rok 2008, kiedy zaatakował Gruzję, to był właśnie szczyt sezonu urlopowego. I tu lipiec i sierpień może być bardzo niebezpiecznym okresem
— zauważył, dodając, że reakcja Europy może być wtedy spóźniona.
Jan Piekło mówił również o tym, że bardzo złym znakiem są ustępstwa, poczynione w niektórych kwestiach wobec Putina.
Widzimy, co w tej chwili zrobił kanclerz Niemiec Olaf Scholz. Udało mu się nakłonić zarówno Waszyngton, jak i Kanadę do tego, by poszli na ustępstwo w kwestii turbiny do Nord Stream 1, by to można było uruchomić i aby Niemcy mogli się zabezpieczyć na zimę, magazynując ten gaz z Rosji
— zauważył.
Tak samo historia z naciskiem na Litwę, by zgodziła się na reinterpretację sankcji i pozwolenie na tranzyt drogą kolejową z Rosji do Kaliningradu, gdzie praktycznie, zdaje się, że może sobie przejechać wszystko, co chce, bez sprawdzania. To jest bardzo niebezpieczny precedens
— ocenił. W jego opinii ważne jest to, by Ukraina otrzymywała regularnie broń i amunicję do tej broni.
Amunicja do tej broni jest przede wszystkim w tej chwili najważniejsza
— podkreślił.
Piekło pytany był też o informacje dotyczące zmian w Służbie Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU). W niedzielę prezydent tego kraju Wołodymyr Zełenski mówił, że ponad 60 pracowników ukraińskich organów prokuratury i SBU pozostało na terytorium okupowanym przez siły rosyjskie i kolaboruje z wrogiem. W poniedziałek Biuro prezydenta Ukrainy przekazało, że szef SBU Iwan Bakanow i prokurator generalna Iryna Wenediktowa zostali odsunięcie od pełnienia obowiązków, co - podkreślono - nie oznacza ich zwolnienia. Po południu portal RBK-Ukraina podał z kolei, że prezydent Zełenski zdecydował, że generał brygady Wasyl Maluk będzie pełniącym obowiązki szefa Służby.
To jest bardzo ważna decyzja prezydenta Zełenskiego
— ocenił Piekło. Jak wskazał, o tym, że system ukraińskiego wywiadu i kontrwywiadu jest nieszczelny, pisały gazety i mówili zachodni eksperci.
To, że w tej chwili, pod wpływem pewnie również głosów z Zachodu i pod naciskiem być może również polityków zachodnich, Zełenski dokonał zmiany, (…) to ważny sygnał wysłany do tych, którzy ciągle są aktywnymi agentami rosyjskimi
— podkreślił.
Ta sprawa dotyczyła przede wszystkim lokalnego szefa SBU w Chersoniu, który praktycznie otworzył Rosjanom drogę do miasta i umożliwił im zajęcie miasta, nie wysadzając - jak miał to w rozkazie - mostów. Należy powiedzieć sobie chyba tak, że gdyby skala tej kolaboracji z Rosjanami była duża, to Rosjanie by osiągnęli znacznie więcej sukcesów i być może zdobyliby wtedy Kijów. Natomiast tak się nie stało, co świadczy o tym, że ta skala jednak nie jest taka, która mogłaby rzeczywiście wprowadzić straszny zamęt i spowodować osłabienie Ukrainy
— zaznaczył.
Jan Piekło pełnił funkcję ambasadora Rzeczypospolitej Polskiej na Ukrainie w latach 2016–2019.
kk/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/607174-pieklo-rosja-nie-da-rady-uzyskac-strategicznej-przewagi