„Jeżeli zatem będą mieli dużo rakiet do załadowania na wyrzutnie, to rzeczywiście mogliby mocno poturbować rosyjską armię przy założeniu, że w ciągu doby mogliby oddać pięć, sześć salw. To jest straszna siła niszczenia” – mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
wPolityce.pl: Rosjanie przyznają, że HIMARS-y zadają im bardzo poważne straty. Czy to jest broń, która jest w stanie zdecydować o wyniku wojny, jeżeli oczywiście na Ukrainę trafiłaby odpowiednia ich ilość?
Gen. Waldemar Skrzypczak: Ona nie zdecyduje o ostatecznym wyniku wojny, ale będzie miała duży wpływ na to, żeby Ukraińcy uzyskali przewagę nad artylerią rosyjską, która do tej pory siała spustoszenie w szeregach ukraińskiej armii, szczególnie w Donbasie. Może zatem mieć duży wpływ na to, że w czasie kiedy jest walka o dominację na polu walki, HIMARS-y mogą zdecydować o tym, że Ukraińcy uzyskają przewagę i będą mogli zadawać bardzo celne i precyzyjne ciosy rosyjskiej artylerii, jak również rosyjskim wojskom. Okazuje się, że to jest bardzo dobra broń i ona będzie siała spustoszenie w szeregach rosyjskiej armii, co może mieć duży wpływ na wynik bitwy, operacji. W efekcie, obok innych czynników, będzie miało wpływ na wynik wojny.
HIMARS-y mogą trafiać w cele oddalone nawet o ponad 70 km, a więc – to zresztą podkreślają też sami Rosjanie – pozostają poza zasięgiem większości rosyjskiej artylerii.
Dokładnie taka jest istota użycia tych wyrzutni rakietowych. One strzelają do rosyjskiej artylerii, same będąc poza jej zasięgiem. Generalnie pociski HIMARS-owskie sięgają na 84 km, mają GMLRS, w związku z tym mają bardzo duży zasięg. Rosjanie praktycznie nie mają takiej artylerii, która byłaby w tej chwili porównywalna z ukraińską. Ukraińcy mogą zatem zadawać straty rosyjskim wojskom, sami będąc poza zasięgiem i możliwościami rosyjskiej artylerii. To jest bardzo dobre rozwiązanie dla ukraińskiej armii.
Z doniesień medialnych wynika, że Ukraina dysponuje obecnie 12 sztukami wyrzutni HIMARS. Jeżeli weźmiemy pod uwagę obszar Ukrainy, to wydaje się to być bardzo mało. Biorąc pod uwagę rezultaty, widać wyraźnie, że Ukraińcy bardzo dobrze potrafią posługiwać się tą bronią.
Tutaj kluczową sprawą nie jest ilość wyrzutni, ale ilość amunicji, rakiet, jakie mogą dostać Ukraińcy. Jeżeli na jednej wyrzutni jest sześć rakiet, to dwanaście razy sześć to już jest duża siła rażenia. Jeżeli Ukraińcy mogliby strzelać z tych wyrzutni nieprzerwanie czy bardzo często, to te dwanaście wyrzutni może rzeczywiście mocno sponiewierać rosyjską armię. To są jednak 72 pociski w jednorazowej salwie, a to jest bardzo dużo. Siła rażenia jest ogromna. Jeżeli zatem będą mieli dużo tych rakiet do załadowania na wyrzutnie, to rzeczywiście mogliby mocno poturbować rosyjską armię przy założeniu, że w ciągu doby mogliby oddać pięć, sześć salw. To jest straszna siła niszczenia.
W kontekście dostaw rakiet do HIMARS-ów, czy nie odnosi Pan wrażenia, że Stany Zjednoczone starają się utrzymać ten konflikt na „odpowiednim” poziomie? Ta pomoc jest tak przekazywana, jej częstotliwość jest taka, aby nie dopuścić do uzyskania przewagi przez Ukrainę. Czy gdyby to uległo zmianie, to czy jest szansa na szybkie zakończenie tej wojny i wypchnięcie Rosjan poza granice Ukrainy?
Na pewno Amerykanie mogliby robić więcej dla Ukrainy – wydaje się, że mają takie możliwości. Moim zdaniem powinni zwielokrotnić swoje wysiłki na korzyść Ukrainy, bo to jest kluczowa sprawa, żeby Ukraina dysponowała większym potencjałem rażenia. Amerykanie mają taki potencjał, w związku z tym powinni go zwiększać. Jeszcze jest jedna istotna rzecz – Amerykanie nie dają Ukraińcom rakiet, które mają większy zasięg jeżeli chodzi o HIMARS-y, niż te, które im dają. HIMARS może strzelać również rakietami na odległość 300 km, więc tak jak pani wspomniała, Amerykanie starają się utrzymać tę wojnę na jakimś poziomie, nie dając Ukraińcom szans rażenia celów na terenie Rosji.
Wydaje mi się, że jeżeli Amerykanom zależy na tym, żeby Rosja wyszła z tej wojny mocno osłabiona, a powinno im zależeć, tak jak i nam zależy, to bezwzględnie Stany Zjednoczone muszą zwielokrotnić swoją pomoc, żeby Ukraińcy mieli przewagę, która jest niezbędna do odbicia utraconych ziem. Ale to powinien być wysiłek wszystkich członków NATO. Uważam, że to jest nasze zobowiązanie, członków NATO również - po tych wszystkich groźbach, które Rosjanie adresują do członków NATO, to powinno być zobowiązanie wszystkich państw członkowskich, żeby pomagać Ukrainie środkami walki, amunicją, aby mogła ona uzyskać przewagę i wyzwolić tereny, które utraciła.
Rzeczywiście to jest dosyć dziwna wojna, dlatego że dostawy dla Ukrainy – bardzo potrzebne zresztą i Ukraińcy na każdym kroku podkreślają, że są za nie wdzięczni – jednak oprócz tych rakiet do HIMARS-ów, o których Pan wspomniał, nie obejmują innych środków, które umożliwiłyby przeprowadzenie konkretnych ataków na terytorium Rosji. To ostatnie wydawałoby się być naturalną konsekwencją ogromu zniszczeń, którego na terenie Ukrainy dokonali Rosjanie.
Absolutnie pani ma rację. Rzeczywiście Ukraińcy powinni mieć prawo i możliwości do tego, żeby tak samo atakować terytorium Rosji, jak Rosjanie atakują terytorium Ukrainy. Ale myślę, że na to przyjdzie jeszcze czas. Jest teraz czas na wywalczenie dominacji nad artylerią rosyjską. Kolejnym krokiem będzie na pewno obezwładnienie celów na terenie Rosji, bo moim zdaniem Ukraińcy nie wywalczą przewagi, jeżeli nie będą razić celów, które znajdują się na terenie Rosji – szczególnie chodzi tutaj o wyrzutnie rakietowe rosyjskiej armii, które strzelają z terytorium Rosji, te zgrupowania wojsk, które stoją przy granicy. Jeżeli Ukraińcy chcą wygrać tę wojnę, to muszą te wyrzutnie rakiet czy wojska, które stacjonują blisko, po drugiej stronie granicy, obezwładniać, żeby nie wykonywały uderzeń na Ukrainę.
Tym bardziej, że gdyby ukraińskie rakiety spadły na rosyjskie miasta, to poparcie Rosjan dla wojny zaczęłoby z pewnością topnieć.
Uważam, że na to przyjdzie czas. Kiedy Ukraińcy zaczną odbijać swoje terytorium, a mam nadzieję, że niebawem to się zacznie, to wtedy będzie czas na to, żeby niszczyć cele na terytorium Rosji, aby obiekty, które będą celami czyli wojska czy wyrzutnie rakiet, nie mogły prowadzić ognia na terytorium Ukrainy. Wtedy będzie koniecznością, żeby uderzać na terytorium Rosji.
Czy uderzenie w chwili obecnej na terytorium Rosji nie skróciło by Rosyjskiej ofensywy na ziemiach ukraińskich?
Trudno mi powiedzieć, bo wydaje się, że to jest bardziej decyzja polityczna niż wojskowa. Na razie z tego, co wiemy, to Amerykanie zawarli z Ukraińcami umowę, że tymi pociskami, które im dają w ramach HIMARS-ów, na razie nie będą razili obiektów na terenie Rosji. Ale podkreślam – tylko na razie. Jak zacznie się ofensywa, to będzie to konieczność.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/606363-wywiadgen-skrzypczak-himars-y-to-straszna-sila-niszczenia