Wojna rosyjsko-ukraińska ma jeszcze jeden wymiar, który zazwyczaj umyka uwadze obserwatorów. To wojna pokoleń. Spójrzmy na metryki głównych antagonistów konfliktu.
Różnica wieku
Na czele obu państw stoją prezydenci: Władimir Putin – 70 lat, Wołodymyr Zełenski – 44 lata.
Akcjami dyplomatycznymi swych krajów kierują ministrowie spraw zagranicznych: Siergiej Ławrow – 72 lata, Dmytro Kuleba – 41 lat.
Armiami dowodzą dwaj generałowie: Siergiej Szojgu – 67 lat, Walerij Załużny – 48 lat.
Na czele sztabów generalnych obu wojsk stoją generałowie: Walerij Gierasimow – 67 lat, Serhij Szaptała – 49 lat.
O bezpieczeństwo i spokój na zapleczu dbają ministrowie spraw wewnętrznych: Władimir Kołokolcew – 61 lat, Denys Monastyrski – 42 lata.
Rządami kierują premierzy: Michaił Miszustin – 56 lat, Denys Szmyhal – 47 lat.
Wśród dziesięciu wicepremierów Rosji znajdują się m.in.: Jurij Trutniew – 66 lat, Jurij Borisow – 66 lat czy Andriej Biełousow – 63 lata. Ukraina ma tylko czterech wicepremierów: Iryna Wereszczuk – 43 lata, Julia Swydyrenko – 37 lat, Olha Stefaniszyna – 37 lat, Mychajło Fedorow – 31 lat.
Różnica doświadczeń historycznych
Podobnych przykładów można wskazać znacznie więcej. Ujawniają one pewną prawidłowość. Otóż w Rosji u władzy jest pokolenie, które wchodziło w dorosłość w okresie rządów Breżniewa i w tzw. czasach zastoju. Zabetonowało ono na lata całą scenę polityczną, tworząc szklany sufit dla młodszej generacji. Na Ukrainie natomiast rządzi pokolenie, które dojrzewało już po upadku komunizmu. Ukształtowało ich odmienne doświadczenie historyczne oraz inny kontekst społeczny i kulturowy.
Obecne elity władzy w Rosji są dziedzicami systemu nomenklaturowego, w którym dominowali „mianowańcy” – ludzie zawdzięczający swoje kariery nie własnym osiągnięciom, lecz lojalnemu funkcjonowaniu w obrębie centralistycznego układu (przykładem takiego awansu jest zresztą sam Putin, „wyciągnięty z kapelusza” i wyznaczony na prezydenta przez rodzinę Jelcyna oraz dwór oligarchów w ramach akcji „Sukcesor”). Ich formacja nie przewidywała przejawiania własnej inicjatywy oraz samodzielności w podejmowaniu decyzji, lecz posłuszne wykonywanie poleceń i sztywne trzymanie się linii nakreślonej przez władze.
Pokolenie rządzące dziś na Ukrainie wkraczało z kolei w dorosłość w okresie, gdy zawalił się ustrój i znikły dotychczasowe hierarchie i pewniki. Upadek systemu centralistycznego otworzył możliwości dla ludzi przedsiębiorczych, potrafiących podejmować błyskawicznie decyzje w szybko zmieniającej się rzeczywistości. Rodził się biznes, w którym wymagana była kreatywność. Jeśli ktoś chciał do czegoś dojść, musiał często tworzyć coś od zera. Coraz więcej było karier tych, którzy zawdzięczali swój sukces własnym osiągnięciom.
Te różnice międzypokoleniowe widać dziś na każdym kroku. Od Putina, nie potrafiącego posługiwać się komputerem, i Zełenskiego, sprawnie poruszającego się w cyberprzestrzeni, po dowódców w obu armiach: rosyjskich – nie nawykłych do samodzielnego podejmowania decyzji taktycznych i kierowania walką, oraz ukraińskich – obdarzonych swobodą taktycznego manewrowania i potrafiących z niej korzystać.
Różnica perspektywy widzenia
Dla rosyjskich elit władzy podstawowym punktem odniesienia jest przeszłość – pamięć o imperium sowieckim, którego upadek był dla nich katastrofą nie tylko geopolityczną, lecz także egzystencjalną. Żyją nostalgią za czasami, w których ZSRS był globalną potęgą, a jego ideologia (komunizm) panowała w 23 krajach świata, w których mieszkała niemal jedna czwarta ludzkości.
Dla ukraińskich elit władzy głównym punktem odniesienia jest przyszłość – one nie mają swojego ideału państwa w przeszłości, którą mogliby objąć pamięcią. Nie jest nim ani sowiecka, ani postsowiecka Ukraina. Dlatego chcą zbudować państwo, które będzie lepsze od wszystkiego, co było do tej pory.
Rosjanie walczą o to, by przywrócić przeszłość: by Ukraina znów została podporządkowana Moskwie, a NATO znalazło się jak najdalej od ich granic. Ukraińcy walczą natomiast o swoją przyszłość: by wyrwać się z rosyjskiej strefy wpływów i stać się częścią Zachodu.
Jaka sukcesja?
W średnioterminowej perspektywie kluczowe wydaje się pytanie, co będzie w Rosji z równolatkami ukraińskich elit władzy; z ludźmi wkraczającymi w dojrzałe życie w czasach pieriestrojki i rządów Jelcyna; z przedstawicielami pokolenia, któremu generacja Putina zablokowała drogi rozwoju, awansu i kariery. Jak zachowają się, gdy dojdą do władzy?
A może to nie nastąpi? Niektórzy eksperci uważają, że jest to stracona generacja, która może wypaść z międzypokoleniowego łańcucha sukcesji i z naturalnego procesu kooptacji elit, zastąpiona przez młodszych, czyli tych, którzy wchodzili w dorosłość już w czasie rządów Putina.
Ten ostatni wydaje się zresztą coraz bardziej chory. W dzisiejszej sytuacji fundamentalnego znaczenia nabiera w Rosji kwestia następcy. Panujący tam system nie przewiduje mechanizmów sukcesji – nie są nimi przecież wybory, których wynik znany jest zawczasu. Wcześniej w wewnętrznym kręgu władzy musi więc zostać dokonane „namaszczenie” – tak jak było w przypadku Putina (wskazanego na dziedzica za trzecim podejściem – po dwóch „niewypałach”: Siergieju Stiepaszynie i Jewgieniju Primakowie). Czy najbliższa zmiana będzie miała charakter generacyjny? A jeśli tak, to które pokolenie dojdzie do rządów?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/602974-wojna-rosyjsko-ukrainska-to-wojna-pokolen