„Istnieje rzeczywiście podejrzenie, że ta wizyta ma spowodować jakąś zmianę w dotychczasowej polityce ukraińskiej, co właściwie jest sprzeczne z wypowiedziami, stanowiskiem Waszyngtonu, Londynu i oczywiście Polski oraz krajów bałtyckich” - mówi o planowanej wizycie kanclerza Niemiec, prezydenta Francji i premiera Włoch na Ukrainie w rozmowie z portalem wPolityce.pl Jan Piekło, były ambasador RP na Ukrainie.
wPolityce.pl: Jak wskazuje wiele zachodnich mediów, kanclerz Niemiec Olaf Scholz, prezydent Francji Emmanuel Macron oraz premier Włoch Mario Draghi, pojadą w czwartek do Kijowa. Spekuluje się, że mogą przekonywać prezydenta Zełenskiego do ustępstw wobec Rosji. Jakie są Pańskie przewidywania co do możliwej wizyty?
Jan Piekło: Cała trójka przywódców największych krajów zachodnich Unii Europejskiej przedstawia w swoich wypowiedziach taką narrację. Konkretnie najbardziej było to widoczne w przypadku prezydenta Macrona, który powiedział, że Putina nie powinno się upokorzyć. Zasugerował, że Putin powinien coś otrzymać, czyli Ukraińcy powinni mu sprezentować korytarz lądowy na Krym czy obecne zdobycze terytorialne w rejonie Donbasu. Tu rzeczywiście można się obawiać, że celem tej wizyty może być próba przekonania Ukrainy, aby zawarła pokój na warunkach, które być może już przywódcy tych trzech krajów bądź konsultują na bieżąco z Putinem, co nie jest wykluczone. Kontakty Putina z Macronem i Scholzem niekoniecznie na szczeblu oficjalnym są bardzo możliwe. Należy powiedzieć, że przede wszystkim Niemcy są krajem, który stanowczo i w sposób absolutnie nieprzekonujący usiłuje nie dostarczyć obiecanych zestawów artyleryjskich i rakietowych, w tym również czołgów i wozów bojowych piechoty na Ukrainę. Istnieje rzeczywiście podejrzenie, że ta wizyta ma spowodować jakąś zmianę w dotychczasowej polityce ukraińskiej, co właściwie jest sprzeczne z wypowiedziami, stanowiskiem Waszyngtonu, Londynu i oczywiście Polski oraz krajów bałtyckich.
A może to właśnie prezydent Zełenski przekona zachodnich przywódców do zmiany ich polityki i podejścia ws. rosyjskiej agresji?
Prawdopodobnie zaproponuje się im zwiedzenie terenów masakry w Buczy czy innych najbliższych okolicach Kijowa. Pewnie zostaną przedstawione jakieś świadectwa i (przywódcy – red.) będą mogli również posłuchać relacji ludzi, o ile będą mieli na to ochotę. Natomiast wydaje mi się, że ważną kartą przetargową, którą będzie starał się użyć Rzym, Berlin i Paryż, może być status kandydata do Unii Europejskiej. To możliwy element takiego delikatnego szantażu, że jak wy wykonacie gest, który pozwoliłby zakończyć tę wojnę, to my będziemy bardziej skłonni przyznać wam status kandydata do UE. Nie można wykluczyć, iż ten element zostanie poruszony w rozmowach.
Pojawiły się liczne głosy, że Scholz, Macron i Draghi popełniają wielki błąd nie zabierając ze sobą do Kijowa prezydenta Andrzeja Dudy. Zgadza się Pan z tą opinią?
Gdyby zostały przeprowadzone jakieś konsultacje tych panów z prezydentem Dudą lub przywódcami krajów bałtyckich czy władzami Czech i Słowacji, to byłbym w stanie zaakceptować wersję, że ta delegacja ma znacznie szerszy, europejski mandat. Ale w sytuacji, kiedy nic nam nie wiadomo, żeby były takie konsultacje, to stanowisko, które było często powielane na Twitterze, iż to jest niewybaczalny błąd i trochę misja samobójcza, że nie ma tam prezydenta Dudy, to rzeczywiście tak nie powinno być. To jest właściwie rozbijanie jedności Unii Europejskiej. W rezultacie może to spowodować (o czym mówi już Waszyngton) stworzenie wewnętrznego sojuszu w NATO – Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Polska, kraje bałtyckie, Czechy, Słowacja, Rumunia, być może oparcie o Bukaresztańską Dziewiątkę. To jest scenariusz, który byłby również katastrofą dla Rzymu, Berlina i Paryża.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
mm
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/602870-scholz-macron-i-draghi-w-kijowie-wazna-uwaga-b-ambasadora