Podczas ostatniego Kongresu Polska Wielki Projekt czeski europoseł Alexandr Vondra stwierdził, że wraz z Brexitem Unia Europejska utraciła swą wewnętrzną równowagę. Do tej pory balans utrzymywany był w trójkącie Berlin – Paryż – Londyn. Wyglądało to następująco: Niemcy i Francuzi forsowali integrację polityczną, ale hamowali ją Anglicy; integrację ekonomiczną promowali Anglicy i Niemcy, lecz blokowali ją Francuzi; za integracją wojskową lobbowali Francuzi i Anglicy, ale powstrzymywali ją Niemcy. W ten sposób zachowana była równowaga między skrajnymi propozycjami, zapewniając istnienie wewnątrzunijnego consensusu.
Po Brexicie nie ma już kto hamować niemiecko-francuskiego tandemu w jego pędzie ku federalizacyjnemu projektowi Europy. Gdy zabrakło Londynu, okazało się, że największym krajem w Unii, który sprzeciwia się centralistycznym pomysłom, jest Polska. To jedna z głównych przyczyn, dla których jest ona atakowana na unijnym forum. Warszawa jawi się dziś bowiem jako największa przeszkoda w tworzeniu nowego modelu UE jako superpaństwa.
Wielka Brytania po Brexicie
Warto zauważyć, że Brexit nie spowodował wśród unijnych elit pogłębionej refleksji nad przyczynami tego wydarzenia. Nie próbowano odpowiedzieć na pytanie, dlaczego naród o tak dojrzałej kulturze politycznej i tak długiej tradycji demokratycznej uznał, iż będzie dla niego korzystniejsze budowanie swojej przyszłości poza Unią Europejską niż w ramach jej struktur. Zamiast analizy czy autorefleksji zadowolono się łatwym i zwalniającym od myślenia wytłumaczeniem, iż Anglicy dali się omotać populistycznym manipulatorom.
Wbrew czarnym scenariuszom, Wielka Brytania po Brexicie nie wpadła w kryzys gospodarczy. Jej międzynarodowa rola nie uległa też marginalizacji, o czym świadczy choćby zawarcie wspólnie z Australią i Stanami Zjednoczonymi porozumienia AUKUS czy obecna polityka wobec wojny na Ukrainie. Dziś – według Vondry – Brytyjczycy są najważniejszym sojusznikiem USA na świecie, urastając ponownie do rangi gracza międzykontynentalnego, czego nie mogli osiągnąć funkcjonując w ramach Unii. Zdaniem czeskiego europosła, Londyn nie mógł pełnić roli hegemona w strukturach europejskich, ponieważ jego interesy w polityce zagranicznej zbyt różniły się od interesów Francji i Niemiec. Po Brexicie nie jest już skrępowany takimi ograniczeniami.
Warszawa zamiast Londynu?
To wszystko nie zmienia jednak faktu, że po wyjściu Wielkiej Brytanii z UE pozostało „vacuum”, które zachwiało wewnętrzną równowagą w Unii Europejskiej. Kto może wypełnić ów brak? W tym momencie pada pytanie o Polskę. My jednak znajdujemy się w sytuacji pośredniej: z jednej strony jesteśmy państwem zbyt małym i słabym, gospodarczo i demograficznie, by stać się równorzędnym partnerem dla Niemiec czy Francji, z drugiej zaś jesteśmy krajem zbyt dużym i silnym, by mieć taki sam wpływ na wydarzenia w Europie jak – nie urażając nikogo – Estonia czy Słowenia.
Wspomniany Alexandr Vondra proponuje, by rolę, jaką pełniła do tej pory Wielka Brytania w Europie, przejął na siebie sojusz państw środkowoeuropejskich, którego liderem może być Polska. Istnieje wiele różnych formatów współpracy w naszym regionie (Grupa Wyszehradzka, Bukaresztańska Dziewiątka, Inicjatywa Trójmorza), które pokazują, jak wiele nas łączy w tak kluczowych sprawach, jak stosunek do polityki wschodniej, kwestii bezpieczeństwa, ustrojowego modelu Unii Europejskiej, polityki imigracyjnej, transformacji energetycznej etc. W tych kwestiach kraje Europy Środkowej, występując wspólnie na arenie unijnej, mogłyby zbudować przeciwwagę dla Berlina i Paryża, przyczyniając się do zachowania kontynentalnej równowagi.
Dominacja niemiecko-francuskiego tandemu jest niebezpieczna nie tylko z powodu forsowania planów federalizacji UE, czemu sprzeciwiała się Wielka Brytania. Francuzi i Niemcy, w odróżnieniu od Brytyjczyków, od lat dążą też do rozluźnienia więzi transatlantyckich i do ograniczenia amerykańskich wpływów w Europie. Łączy się z tym polityka zrozumienia i wyrozumiałości dla rosyjskich ambicji imperialnych. Dalsze utrzymywanie niemiecko-francuskiej hegemonii w Unii grozi pogłębieniem tego rodzaju tendencji. W modelu federacyjnym nie będzie już możliwości, by przeciwstawić się takiemu kursowi UE.
Szansa dla Europy Środkowej
Wojna na Ukrainie jest szansą na zmianę tego stanu rzeczy, ponieważ zakwestionowała ona polityczne i moralne przywództwo Niemiec w Europie. Obnażyła też dwuznaczne postępowanie Francji. Obecna agresja Rosji nie byłaby możliwa bez długofalowej polityki Berlina i Paryża, które umożliwiły Putinowi zbudowanie potęgi zagrażającej bezpieczeństwu naszego kontynentu.
Oczywiście siły zainteresowane dalszą federalizacją UE nie będą chciałby dopuścić do takiej zmiany, dlatego opór przeciw stworzeniu środkowoeuropejskiego aliansu będzie duży. Przeciwna takiemu sojuszowi jest również Rosja, dlatego od dawna uruchamia ona swoich agentów wpływów na Zachodzie, by dezawuować Polskę. Potwierdziła to zresztą była ambasador USA w Warszawie Georgette Mosbacher, która przyznała, iż wiele z docierających na Zachód oskarżeń pod adresem polskich władz o łamanie praworządności, było wynikiem rosyjskiej dezinformacji.
W tym kontekście należy też widzieć nieustanne ataki na Polskę na różnych unijnych forach i w różnych unijnych instytucjach, w tym ostatnie perypetie z Krajowym Programem Odbudowy. Szantaż prawny i finansowy ma na celu wymuszenie przyjęcia przez Polskę unijnej agendy federalizacyjnej, oznaczającej de facto rezygnację z własnej suwerenności na rzecz brukselskiej centrali, gdzie największe wpływy ma główny rozgrywający w unijnych strukturach, czyli Berlin.
Jest to zagrożenie, z którego zdaje sobie sprawę wielu polityków nie tylko w Pradze, lecz także innych państwach naszego regionu. Każde z nich jest zbyt słabe, by w pojedynkę oprzeć się centralizacyjnej presji wywieranej z zewnątrz. Mogą to zrobić tylko występując wspólnie. Alexandr Vondra uważa, że jest to rola, którą powinni odegrać dziś Polacy, Czesi oraz inne narody Europy Środkowej.
Na koniec warto dodać, że gość Kongresu Polska Wielki Projekt nie jest politycznym outsiderem. W czasach komunistycznych Vondra był najmłodszym rzecznikiem opozycyjnej Karty 77. Gdy Vaclav Havel został w 1990 roku prezydentem, uczynił go swoim głównym doradcą ds. polityki międzynarodowej. W późniejszych latach zajmował on m.in. stanowiska ambasadora Czech w USA, ministra spraw zagranicznych, wicepremiera i ministra obrony. Choć obecnie jest tylko europosłem, to w rządzącej ODS uchodzi za jednego z najbliższych współpracowników premiera Petra Fiali, mającego duży wpływ na kształtowanie zwłaszcza polityki zagranicznej i energetycznej. Warto więc brać pod uwagę jego analizy, tym bardziej, że 1 lipca Czechy rozpoczynają półroczną prezydencję w Unii Europejskiej.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/602693-kto-po-brexicie-wypelni-w-ue-pustke-po-wielkiej-brytanii