Szwajcarski historyk Andreas Kappeler w swej pracy o Ukraińcach w imperium Romanowów wyróżniał trzy kategorie, w jakich Rosjanie opisywali etnos ukraiński: małorusów, mazepińców i chochłów. Małorusów hołubiono, gdyż byli lojalni wobec caratu i uważali się za część wielkiego narodu rosyjskiego, zaś ich ukraińskość ograniczała się do pewnego rodzaju lokalnego kolorytu. Mazepińców (czyli symbolicznych zwolenników hetmana Mazepy) nienawidzono, gdyż opowiadali się na niepodległością Ukrainy i występowali przeciw imperialnym dążeniom Wielkorusów. Tacy jak oni byli szczególnie mocno zwalczani. Chochłami natomiast gardzono jako nieuświadomionym chłopskim bydłem.
Nic się nie zmieniło
Dziś obserwujemy podobny stosunek Rosjan do Ukraińców jak w czasach carskich. Idealnym Ukraińcem w ich oczach jest ten, kto czuje się częścią „trójjedynego narodu”, utożsamia się z „ruskim mirem” i nie wyobraża sobie przyszłości bez wspólnego domu „trzech sióstr”: Rosji, Białorusi i Ukrainy. Jeszcze niedawno na Kremlu spodziewano się, że tacy właśnie małorusini stanowią w dorzeczu Dniepru większość i to oni będą witać kwiatami wjeżdżające czołgi rosyjskie.
Najbardziej znienawidzeni są zwolennicy niepodległości Ukrainy. Są oni uważani nie tyle za wrogów, ile za zdrajców. Zamiast czuć się Rosjanami i reprezentować rosyjski interes narodowy, zachciewa im się wolności i „samostijnej” Ukrainy. Oznacza to zbrodnię, której nie można wybaczyć. Stąd brały się kolejne „rozstrzelane pokolenia”. Nazywano ich różnie: kiedyś mazepińcami, dziś nazistami. Wszystkim wyznaczono jednak ten sam wspólny los: likwidację.
Wreszcie trzecia grupa to tzw. chochły, czyli Ukraińcy przedstawiani jako wiejskie przygłupy, będące głównym obiektem obśmiewania w rosyjskich kabaretach. Przeciętni Rosjanie patrzą na nich z protekcjonalizmem i politowaniem jak na upośledzonych rodaków z pewnym defektem językowym i specyficznym folklorem. To właśnie tych poczciwych, lecz mało rozgarniętych chochłów należało – jak głosił Kreml – wyzwolić spod jarzma nazistów.
Fałszywy obraz
Przebieg obecnej wojny stanowi dla rosyjskich władz prawdziwy wstrząs. Okazało się, że małorusów jest mniej niż przypuszczano i nie ma chętnych do ogłaszania kolejnych samozwańczych „republik ludowych”. Mazepińców (czy też – jak mówi moskiewska propaganda – nazistów) jest natomiast znacznie więcej, a na dodatek są oni nie tylko na zachodzie, lecz także na wschodzie i na południu kraju. Jakby tego było mało, zdecydowana większość chochłów nie ma zamiaru być Rosjanami i stanowczo opowiada się za niezależnością od „Wielkiego Brata”. Tak więc cały obraz Ukrainy, pielęgnowany latami w kremlowskich gabinetach, legł nagle w gruzach.
Zamiast wyimaginowanych figur naprzeciw Rosji stoi świadomy siebie naród, budujący swą tożsamość na odmiennych wartościach i nie godzący się na bycie moskiewską kolonią. To wywołuje potworną złość w rosyjskich elitach politycznych i medialnych, co widać w lawinie komentarzy pełnych nieskrywanej pogardy i nienawiści. Ich przekaz skierowany do Ukraińców jest jednoznaczny: skoro nie chcecie być Rosjanami, nie zasługujecie na to, żeby istnieć.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/601831-ukraincy-w-oczach-rosjan