Polityka Francji i Niemiec wobec rosyjskiej agresji na Ukrainę wciąż rozczarowuje. Pomoc dla walczących płynie za wolno, presja na sankcje jest zbyt słaba, a gesty wobec Putina - takie jak powtarzające się telefony - są po prostu kompromitujące. Wiele działań sprawia wrażenie celowo spóźnionych albo wręcz pozorowanych. Po pierwszym rozczarowaniu, że Ukraina walczy i to tak skutecznie, teraz rośnie presja na Kijów w sprawie ustępstw wobec Moskwy. Ukraina miałaby się zgodzić na oddanie 1/3 kraju tylko po to, by Paryż i Berlin, ale także Haga i Rzym, nie musiały już udawać, że pomagają.
Czy kryje się za tym tylko niechęć do ponoszenia wyrzeczeń, przywiązanie do zasady koncertu mocarstw, nadzieja na tanią energię z Rosji, czy też coś więcej? Sądzę, że coś więcej. W istocie ta wielka gra, którą obserwujemy, dotyczy bowiem całego regionu Europy środkowej i wschodniej. Przede wszystkim Polski. Niektóre kraje zachodnie, być może podświadomie, wyczuwają, że rosyjska agresja uruchomiła procesy, które obiektywnie, długofalowo, wzmacniają nasz kraj - i tak już zbyt silny jak na oczekiwania określone w latach 90. Teraz pojawia się szansa na trwały sojusz Warszawy i Kijowa. Sojusz potencjalnie równoważący oś niemiecko-francuską. Sojusz, który w razie wejścia Ukrainy do Unii Europejskiej mógłby zmienić zasady gry we wspólnocie, ale który i bez tego będzie wiele znaczył na kontynencie.
Rosyjska agresja przeciwko Ukrainie to także ważny przełom w psychologii i samoświadomości całego naszego regionu. Państwa zagrożone przez Rosję - oprócz Polski i Ukrainy są to przede wszystkim państwa bałtyckie, Rumunia oraz Mołdawia - na nowo definiują własną pozycję, politykę i interesy. Można powiedzieć, że idą śladem Warszawy, wzmacniając swoją podmiotowość i asertywność. Kompromitacja Berlina nie pozostawia im żadnego wyboru. Powrót do dawnego modus operandi wydaje się już niemożliwy. Przywództwo Berlina okazało się nie tylko nie gwarantować bezpieczeństwa, ale wręcz zwiększać bezpośrednie zagrożenie dla naszych państw.
Stawka wojny na Ukrainie jest ogromna. Jeśli Ukraina przegra, to - patrząc na poczynania Rosji na zajętych terenach - zagrożone będzie nie tylko państwowość ukraińska, ale wręcz przetrwanie tego narodu. Zagrożone będzie także - już bezpośrednio - nasze bezpieczeństwo. Z kolei zwycięstwo Ukrainy może przynieść przełom geopolityczny o wymiarze historycznym. I będzie to przełom dla Polski bardzo korzystny. To nie tylko chrześcijańskie dziedzictwo, solidarność i dobre serca nakazują Polsce pomagać Ukrainie, ale także najczystszej wody kalkulacja polityczno-historyczna. Kto tego nie widzi, ma naprawdę słaby wzrok.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/600960-czesc-zachodu-boi-sie-wzrostu-znaczenia-regionu-i-polski