W sobotę media na całym świecie poinformowały, że Ukraińska Cerkiew Prawosławna zerwała całkowicie z patriarchatem moskiewskim, któremu była do tej pory podporządkowana. Taką decyzję miał podjąć sobór tej Cerkwi obradujący owego dnia w Kijowie. Przy bliższym przyjrzeniu się sprawie okazuje się, że nie jest to jednak prawda.
Zadałem sobie trud dokładnego przeczytania uchwały przyjętej na wspomnianym soborze 27 maja i nie ma w niej ani słowa o odłączeniu się od patriarchatu moskiewskiego. Gdyby ojcowie soborowi podjęli taką decyzję, z pewnością musiałaby ona znaleźć się na pierwszym miejscu w ich dokumencie jako najbardziej doniosły rezultat obrad. Tymczasem wystarczy prześledzić kolejne punkty przegłosowanej uchwały, by przekonać się, że nic takiego nie nastąpiło.
Symetryzm w ocenie wojny
W punkcie pierwszym czytamy:
„Sobór potępia wojnę jako pogwałcenie Bożego przykazania «Nie zabijaj!« (Wj 20, 13) i składa wyrazy współczucia wszystkim, którzy ucierpieli na wojnie.”
Zauważmy: sobór nie potępił rosyjskiej agresji, ludobójstwa dokonywanego przez najeźdźców czy reżimu Putina, lecz wojnę – tak jakby bezosobowa wojna miała gwałcić Boże przykazanie. Wyrazy współczucia skierowane są zaś nie do napadniętych Ukraińców, lecz do wszystkich ofiar, a więc także do Rosjan. To klasyczny przykład symetryzmu bez wskazania odpowiedzialnego za wybuch konfliktu.
Po prostu brak słów
Punkt drugi głosi:
„Sobór zwraca się do władz Ukrainy i władz Federacji Rosyjskiej o prośbą o kontynuowanie negocjacji oraz poszukiwanie mocnych i rozumnych słów, które mogłoby powstrzymać rozlew krwi.”
Powyższe zdanie – poza tym, że jest przejawem wspomnianego już symetryzmu – zawiera trudną do udowodnienia tezę, iż wojna wciąż trwa, ponieważ rządzący w Kijowie i w Moskwie nie mogą znaleźć dość mądrych i zdecydowanych słów, by zakończyć ten konflikt. Trudno naprawdę to komentować. Można tylko powtórzyć za autorami dokumentu: po prostu brak słów.
Nie zgadzamy się
W punkcie trzecim znajduje się zdanie, które przedstawione zostało w mediach jak oskarżenie pod adresem patriarchy Cyryla. Brzmi ono następująco:
„Nie zgadzamy się ze stanowiskiem patriarchy Moskwy i Wszechrusi Cyryla w sprawie wojny na Ukrainie.”
Uczestnicy soboru nie potępili więc Cyryla, nie zarzucili mu herezji etnofiletyzmu ani instrumentalizowania religii dla celów politycznych, nie wyrazili wobec niego wotum nieufności ani nie wypowiedzieli mu posłuszeństwa, a jedynie stwierdzili, że się z nim nie zgadzają. Faktycznie jednak nic z tego nie wynika. Ludzie w wielu sprawach się ze sobą nie zgadzają, a mimo to współpracują w ramach jednej instytucji. Powyższa deklaracja nie pociąga za sobą żadnych realnych skutków.
Ratunek przed kasacją i konfiskatą majątku
Punkt czwarty zawiera zdanie, które odebrane zostało przez większość komentatorów jako zerwanie z patriarchatem moskiewskim. Brzmi ono następująco:
„Sobór zatwierdził odpowiednie uzupełnienia i poprawki do statutu administracyjnego Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej, które świadczą o pełnej niezależności i autonomii Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej.”
Zauważmy, że uczestnicy soboru nie proklamowali autokefalii, czyli kanonicznej niezależności swej Cerkwi, nie ogłosili odłączenia się od patriarchatu moskiewskiego, nie zwrócili się do patriarchatu Konstantynopola z prośbą o nadanie im «tomosu« ani nie rozpoczęli rozmów zjednoczeniowych z innym Kościołem, czyli Prawosławną Cerkwią Ukrainy. Oni jedynie zatwierdzili „odpowiednie uzupełnienia i poprawki” do statutu, w którym i tak znajduje się już sformułowanie o „szerokiej autonomii” ich Cerkwi.
Jedyna istotna zmiana polega na usunięciu ze statutu odniesień do patriarchatu moskiewskiego i Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej. Ta decyzja ma jednak swoje uzasadnienie. W ukraińskim parlamencie znajduje się projekt ustawy o zakazie działalności „organizacji religijnych, które mają swoje kierownicze centrum w państwie-agresorze.” Przyjęcie takiego prawa oznaczałoby de facto likwidację Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej oraz konfiskatę jej majątku. Powyższe zmiany w statucie mają temu zapobiec, jednak nie pociągają one za sobą odłączenia się od patriarchatu moskiewskiego.
Rozważne rozważanie
Punkt piąty nie ma z naszego punktu widzenia istotnego znaczenia, ponieważ zatwierdza jedynie decyzje synodów, które odbyły się po ostatnim soborze Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej w 2011 roku. Nieco ważniejszy, lecz pozbawiony konkluzji, jest punkt szósty:
„Sobór rozważał wznowienie sporządzania świętego oleju w Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej.”
Ten punkt wymaga wyjaśnienia: w świecie prawosławnym prawo do sporządzania świętego oleju, który używany jest np. do sakramentu bierzmowania czy konsekrowania świątyń, jest oznaką autokefalii. Tak więc olej, z którego korzystają obecnie duchowni Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej, przygotowywany jest przez patriarchat moskiewski. Gdyby ojcowie soborowi podjęli decyzję o sporządzaniu owego oleju w Kijowie, mogłoby to zostać odebrane jako gest odłączenia się od Moskwy. Oni jednak oświadczyli w swej uchwale, że jedynie „rozważali” taki krok.
Zdjęcie odpowiedzialności
W punkcie siódmym czytamy:
„W czasie stanu wojennego, gdy relacje między diecezjami a kierownictwem Cerkwi są utrudnione lub ich brak, Sobór uważa za celowe przyznanie biskupom diecezjalnym prawa do decydowania w niektórych sprawach życia diecezjalnego w zakresie należącym do kompetencji Świętego Synodu lub zwierzchnika Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej, z możliwością ich przedłużenia po poinformowaniu duchowieństwa.”
Ten punkt z kolei zwalnia władze Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej z odpowiedzialności za postępowanie diecezjalnych biskupów, którzy zechcą (tak jak zrobili to np. hierarchowie w Doniecku) uznać okupacyjne rządy rosyjskich namiestników. Zdejmuje też z niej odpowiedzialność za wszelkie akty kolaboracji miejscowego duchowieństwa z agresorem.
Wpływ na uchodźców z Ukrainy
Treść punktu ósmego odebrana została przez wielu komentatorów jako kolejna oznaka autokefalii. Uczestnicy soboru postanowili bowiem, że obejmą opieką duszpasterską ponad sześć milionów obywateli Ukrainy (głównie mieszkańców południowych, wschodnich i centralnych regionów kraju), którzy zostali zmuszeni w czasie wojny do wyjazdu za granicę. W rzeczywistości ten krok Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej jest wyzwaniem rzuconym konkurencyjnej, autokefalicznej Prawosławnej Cerkwi Ukrainy, która pozostaje w jedności z patriarchatem Konstantynopola.
Warunkiem otrzymania przez Prawosławną Cerkiew Ukrainy „tomosu” od patriarchy Bartłomieja było bowiem zrzeczenie się prowadzenia duszpasterstwa wśród Ukraińców przebywających za granicą. Prawo do prowadzenia parafii oraz misji wśród ukraińskiej diaspory Konstantynopol zarezerwował bezpośrednio dla siebie. Nie ma on jednak tylu księży, by móc zaopiekować się nawet niewielką częścią uchodźców i emigrantów z Ukrainy. W efekcie ci ostatni będą mogą znaleźć się pod wpływem jedynej Cerkwi aktywnej za granicą, czyli Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej, nadal podporządkowanej patriarchatowi moskiewskiemu.
Ultimatum nie do przyjęcia
Dziewiąty punkt dotyczy stosunków ze wspomnianą już autokefaliczną Prawosławną Cerkwią Ukrainy. Jeśli ktoś spodziewał się, że sobór wyciągnie rękę do swych braci w wierze, uznających zwierzchnictwo Konstantynopola a nie Moskwy, to się srodze zawiódł. Nawet wojna nie jest w stanie doprowadzić do pojednania w obliczu otwartej agresji wroga.
Wspomniany punkt uchwały ma charakter konfrontacyjny: krytykuje patriarchę Konstantynopola za to, że uznał autokefalię Kijowa, a tym samym „pogłębił nieporozumienia i doprowadził do fizycznej konfrontacji”. Stawia też surowe warunki Prawosławnej Cerkwi Ukrainy – ma ona uznać swą autokefalię za nieważną i zaprzestać przejmowania parafii należących do Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej (wielu proboszczów i wiernych porzuca bowiem struktury uznające zwierzchność patriarchatu moskiewskiego i przechodzi do Kościoła autokefalicznego). Dopiero spełnienie tych żądań ma otworzyć drogę do dialogu. Mówiąc wprost: jest to ultimatum nie do przyjęcia.
Ostatni dziesiąty punkt uchwały nie wnosi nic do omawianej przez nas sprawy – ma charakter rytualny, wyrażając nadzieję, że wojna się zakończy, a nieprzyjaciele się pojednają.
Łagodna reakcja Moskwy
Analiza wspomnianego dokumentu pokazuje więc, że o żadnym odłączeniu się Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej od patriarchatu moskiewskiego nie ma mowy. Mimo to w większości komentarzy na świecie przeważa opinia o zerwaniu tego Kościoła z Cyrylem. Powtarza to z zadowoleniem i radością wielu publicystów i internautów ukraińskich, a ze zgrozą i frustracją wielu publicystów i internautów rosyjskich. Ci ostatni wyzywają zresztą uczestników kijowskiego soboru od zdrajców i nazistów.
Diametralnie inna okazała się jednak reakcja patriarchatu moskiewskiego, który w tym samym czasie, gdy w Kijowie trwał sobór, zwołał w stolicy Rosji swój własny synod, czekając na wyniki obrad nad Dnieprem. Po przyjęciu uchwały przez Ukraińską Cerkiew Prawosławną odezwały się pierwsze głosy z patriarchatu moskiewskiego. Rzecznik prasowy Władimir Legojda oświadczył, że nie będzie komentował decyzji Cerkwi, która decyduje sama o sobie. Metropolita Hilarion (osoba nr 2 w patriarchacie moskiewskim) powiedział z kolei, że kijowski sobór potwierdził tylko status Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej, jaki posiada ona od roku 1990, a jej związki z Rosją uległy jedynie wzmocnieniu.
Wspomniany synod Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej przyjął uchwałę, że wszystkie uzupełnienia i poprawki, które zostaną dodane do statutu Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej, muszą zostać wcześniej przedłożone do zatwierdzenia patriarsze Cyrylowi. Ten ostatni natomiast podczas swej niedzielnej homilii stwierdził, że rozumie w pełni niezwykle trudną sytuację Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej, która dziś musi postępować szczególnie roztropnie, by nie komplikować życia swoim wiernym. Zapewne zdaje on sobie sprawę, że grozi jej likwidacja i konfiskata majątku, dlatego akceptuje decyzje soboru.
Otwarci na każdą możliwość
Niewątpliwie sobór Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej przyjął swoją uchwałę pod naciskiem okoliczności. Z jednej strony czuł presję parlamentu ukraińskiego, który zagroził rozwiązaniem całego Kościoła oraz przepadkiem majątku. Z drugiej strony odczuwał nacisk bardzo wielu księży i świeckich, a nawet niektórych biskupów, żądających odłączenia się od patriarchatu moskiewskiego. Uchwalony dokument ma zatem zapobiec skasowaniu Cerkwi przez władze oraz powstrzymać przed odejściem rzesze wiernych. Jednocześnie jest on zredagowany w taki sposób, że można go interpretować dwojako: jako zerwanie z Moskwą albo jako trwanie przy niej. Autorzy uchwały pozostawiają więc sobie furtkę na przyszłość w zależności od tego, jak potoczy się sytuacja.
Protodiakon oligarcha czuwa
Należy bowiem pamiętać, że o ile wśród przeciętnych parafian Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej panują nastroje wrogie patriarsze Cyrylowi z powodu jego poparcia dla wojny, o tyle w strukturach władzy tego Kościoła dominują duchowni wierni Moskwie, a nawet agenci wpływu Kremla. Taką osobą jest np. prorosyjski milioner i oligarcha, wieloletni deputowany do Rady Najwyższej i były bliski współpracownik Wiktora Janukowycza: Wadim Nowinski – założyciel finansowo-przemysłowej grupy Smart-Holding oraz właściciel m.in. pakietu kontrolnego akcji kompanii Metinwest. Poza tym, że jest największym prywatnym mecenasem Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej, został także wyświęcony na protodiakona i dzięki swym wpływom może brać udział w obradach soboru. To on pilnuje interesów Moskwy w Cerkwi. Z przecieków wynika, że za zamkniętymi drzwiami jest w stanie krzyczeć nawet na metropolitę kijowskiego Onufrija. Dopóki podpisuje się on pod cerkiewnymi dokumentami, zerwania z patriarchą Cyrylem raczej nie będzie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/600643-ukrainska-cerkiew-prawoslawna-nie-zerwala-z-moskwa