Berlin liczył na to, że pijąc sobie z dzióbków z Rosją i kupując od niej tanie surowce, będzie mógł spokojnie zamienić Europę w IV Rzeszę. Te plany pokrzyżowała rzecz, której Niemcy nie wzięli pod uwagę(…). Nie mieli bowiem zielonego pojęcia, jakie nastroje panują na Ukrainie. Postrzegali ją jako państwo „upadłe”, które da się zająć w 3 dni. Tymczasem okazało się, że Ukraina jest państwem już zupełnie nowoczesnym, którego obywatele mają dobrze wyrobioną świadomość narodową i wiedzą czego chcą. A chcą być na Zachodzie, nie chcą być częścią tego „ruskiego miru”, tej rosyjskiej prowincji, ciągnącej się tysiącami kilometrów, gdzie panuje bieda, alkoholizm, betonowe bloki i totalna beznadzieja. Nie, Ukraińcy chcą żyć w Europie, w normalnych warunkach, a nie w strasznej, plugawej Rosji - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl historyk, prof. Wojciech Polak.
CZYTAJ TAKŻE:
Pogarda Niemców i Francuzów wobec „nowej” Unii
Postawa kanclerza Niemiec Olafa Scholza w kwestii wojny w Ukrainie budzi zaniepokojenie nie tylko wśród europejskiej opinii publicznej, ale nawet w rządzonym przez polityka SPD kraju. Scholz z jednej strony zapewnia, że Ukraina skutecznie przepędzi rosyjskiego najeźdźcę ze swojego terytorium i wygłasza miłe słówka w rodzaju „jesteśmy z Wami”, z drugiej - nie do końca wiadomo, w czyim imieniu i z czyjego upoważnienia, prowadzi regularne rozmowy z Hitlerem naszych czasów, moskiewskim satrapą Władimirem Putinem.
W kwestii dostaw broni na Ukrainę kanclerz Scholz okłamuje nie tylko świat, ale nawet niemieckich polityków i opinię publiczną w swoim kraju.
Co oznacza ta postawa? Czy to pogarda dla Europy, UE i Ukrainy? Co właściwie znaczą te długie rozmowy Scholza z Putinem? Te pytania zadajemy prof. Wojciechowi Polakowi, historykowi i członkowi oraz przewodniczącemu Kolegium Instytutu Pamięci Narodowej. Nasz rozmówca zwraca uwagę, że kanclerz RFN nie jest w swojej postawie odosobniony, ponieważ podobną prezentuje francuski przywódca Emmanuel Macron.
Niewątpliwie, zarówno Niemcy, jak i Francja po brexicie uważają się za kraje dominujące w Unii Europejskiej. Zarówno władze w Berlinie, jak i Paryżu uważają, że muszą grać pierwsze skrzypce w UE, za to na kraje tzw. nowej Unii Niemcy i Francuzi traktują pogardliwie, zwłaszcza Polskę, która jest wśród tych krajów największa i zarazem najbardziej asertywna
— podkreśla prof. Polak.
Ów pogardliwy stosunek można opisać mniej więcej tak: „Cieszcie się, że w ogóle wzięliśmy was do tej Unii, siedźcie cicho i do niczego się nie wtrącajcie, bo my tę wspólnotę stworzyliśmy, a was przyjęliśmy wyłącznie z naszej dobrej woli”
— ocenia.
To jest postawa wyraźna, połączona z wyjątkową bezczelnością przejawiającą się chociażby w reakcji prezydenta Francji Emmanuela Macrona na krytykę ze strony polskiego premiera Mateusza Morawieckiego, co mieliśmy okazję obserwować podczas kampanii wyborczej we Francji. Kiedy premier Morawiecki stwierdził, że Paryż za mało angażuje się w pomoc Ukrainie czy sankcje wobec Rosji, w odpowiedzi prezydent Macron zaczął oskarżać szefa polskiego rządu o antysemityzm i zwalczanie LGBT. Na takim poziomie może cham z widłami z gnojem rozmawiać, a nie prezydent jednego suwerennego państwa z premierem drugiego suwerennego kraju
— wskazuje rozmówca portalu wPolityce.pl.
Wszystko to pokazuje prymitywizm tych polityków, o których tak często mamy dość wygórowane mniemanie, a z drugiej – pogardę wobec krajów Europy Środkowej, także Polski
— podkreśla.
„To tak, jakby rozmawiali z Hitlerem”
Historyk zwraca uwagę, że w parze z pogardą i poczuciem wyższości wobec innych krajów UE u Niemców i Francuzów idą „dziwaczne odchylenia w kwestii stosunku do Rosji”, choć motywacje Berlina i Paryża nieco się różnią.
Oni tej Rosji się boją, ale przy tym traktują ją jako nieodłączny element polityki europejskiej. Cokolwiek zrobiłaby Rosja, jakiejkolwiek zbrodni by nie popełniła, to Berlin i Paryż i tak nie zwracają na to uwagi. Przykładem może być ta ostatnia 80-minutowa rozmowa Macrona i Scholza z Putinem, zbrodniarzem i mordercą, który codziennie morduje tysiące ludzi na Ukrainie. To tak, jakby rozmawiali z Hitlerem
— podkreśla prof. Wojciech Polak.
Musimy zdać sobie sprawę, że ta miłość Niemiec i Francji do Rosji jest nieuleczalna, z tym że o ile w przypadku Francji, summa summarum, jest to wynik nie tylko kalkulacji politycznych czy chęci ekspansji przemysłu francuskiego na Rosję czy też innych rachub natury gospodarczej, ale również pewnej naiwności czy wręcz głupoty, o tyle w przypadku Niemiec już nie
— ocenia.
Czasami nawet polscy publicyści piszą, że oto Niemcy widzą, że popełnili błąd, związując się z Rosją, uzależniając się energetycznie od jej surowców, gazu, ropy itd.. Moim zdaniem jednak niemiecka klasa polityczna doskonale wiedziała, co robi i cała sytuacja na Ukrainie została ukartowana jakimś tajnym porozumieniem niemiecko-rosyjskim. To po prostu widać, choć o szczegółach oczywiście dowiemy się za jakieś 50 lat, tak jak było z paktem Ribbentrop-Mołotow, czyli wszyscy wiedzieli, ale szczegółów przez dziesiątki lat nie znano. Tu prawdopodobnie będzie tak samo
— wskazuje rozmówca wPolityce.pl.
Nowy pakt Ribbentrop-Mołotow?
Jak miałby wyglądać ów nowy pakt Ribbentrop-Mołotow i czy to właśnie dlatego Olaf Scholz, z jednej strony deklarując wsparcie dla Ukrainy, z drugiej postępuje bardziej, jak gdyby czekał, aż kraj odpierający rosyjski atak po prostu wykrwawi się po długiej, heroicznej walce?
Być może jest jakieś porozumienie na temat podziału wpływów, że Niemcy w swojej strefie wpływów będą mieć Europę Środkową, między innymi Polskę, ale także Kraje Bałtyckie, natomiast Rosja – Ukrainę i Białoruś
— mówi nam historyk.
Niemcy zgodzili się na to, żeby Rosja zajęła dalszą część Ukrainy, a zatem dopełniła granice w rejonie donieckim i ługańskim, plus jeszcze terytoria nad Morzem Azowskim i Czarnym, żeby mieć lądowy kontakt z Krymem. Niemcy prawdopodobnie się na to zgodzili, tak samo zapewne na zajęcie przez Rosję Kijowa i całej Ukrainy, i tych resztek pozostawionych jako niby suwerenne państwo, na wyznaczenie przez Rosję odpowiednich dla niej władz, czyli jakiegoś kontrolowanego przez Kreml Janukowycza lub kogoś podobnego
— dodaje.
Niemcy miały oczywiście potem werbalnie protestować, wyrażać niezadowolenie. Cała wojna miała trwać miesiąc, a po miesiącu prawdopodobnie wszystko wróciłoby do normy. Nord Stream 2 też miał zostać uruchomiony i wszystko miało się „dobrze” skończyć – dobrze dla Niemiec i Rosji oczywiście
— wskazuje prof. Polak.
Zdaniem naszego rozmówcy, Niemcy zakładały łatwe przeprowadzenie transformacji energetycznej, która miała opierać się na rosyjskich surowcach, za to technologiach w głównej mierze niemieckich.
Cała akcja tego „Zielonego Ładu” byłaby elementem federalizacji Europy, czyli zamiany Unii Europejskiej w jednolite państwo, kontrolowane de facto przez Niemców. Zresztą Niemcy w zasadzie już dziś w znacznym stopniu kontrolują UE. Te wszystkie szykany wobec Polski, jak niewypłacanie nam tych covidowych 70 mld euro czy wszystkie antypolskie stanowiska TSUE czy wreszcie czepianie się polskiego systemu sądownictwa, co już jest absurdem – wszystko to nie są działania Unii Europejskiej, ale właśnie Niemiec
— mówi historyk.
Berlin liczył na to, że pijąc sobie z dzióbków z Rosją i kupując od niej tanie surowce, będzie mógł spokojnie zamienić Europę w IV Rzeszę. Te plany pokrzyżowała rzecz, której Niemcy nie wzięli pod uwagę (co zresztą świadczy także o słabości służb specjalnych, zarówno rosyjskich, jak i niemieckich). Nie mieli bowiem zielonego pojęcia, jakie nastroje panują na Ukrainie. Postrzegali ją bowiem jako państwo „upadłe”, które da się zająć w 3 dni. Tymczasem okazało się, że Ukraina jest państwem już zupełnie nowoczesnym, którego obywatele mają dobrze wyrobioną świadomość narodową i wiedzą czego chcą. A chcą być na Zachodzie, nie chcą być częścią tego „ruskiego miru”, tej rosyjskiej prowincji, ciągnącej się tysiącami kilometrów, gdzie panuje bieda, alkoholizm, betonowe bloki i totalna beznadzieja. Nie, Ukraińcy chcą żyć w Europie, w normalnych warunkach, a nie w strasznej, plugawej Rosji
— podkreśla prof. Wojciech Polak.
„Z jednej strony Scholz udaje oburzonego, z drugiej - stoi na baczność przed Putinem”
CZYTAJ TAKŻE:
Innymi słowy - Ukraina pokrzyżowała plany nie tylko Rosji, ale również Niemcom. Jak reaguje na to Berlin?
Niemcy w tej chwili znaleźli się trochę w matni. Nie wiedząc, jak wybrnąć z tej sytuacji, oficjalnie udają, że popierają Ukrainę, przyłączają się do wszelkich apeli Unii Europejskiej, jednocześnie nie wysyłając broni. Najpierw wysłali Ukraińcom jakieś stare, spróchniałe, przegniłe skrzynie z enerdowską bronią, którą w zasadzie można od razu wyrzucić na złom i Ukraińcy zapewne nawet to zrobili. Teraz, symbolicznie, coś tam wysyłają, a przy okazji oszukali jeszcze Polskę w sprawie czołgów, które mieli przekazać nam w zamian za te, które wysłaliśmy Ukrainie
— zauważa nasz rozmówca.
Z jednej strony Scholz udaje oburzonego i dołącza się do apeli europejskich, z drugiej – stoi na baczność przed Putinem. Putin nie zgadza się na wysyłanie Ukrainie broni, zwłaszcza ciężkiej, więc Scholz tej broni nie wysyła, mimo iż Ukraińcom jest ona pilnie potrzebna
— dodaje.
Rozmówca wPolityce.pl zauważa, że zarówno Scholz, jak i Macron, regularnie prowadzą rozmowy z Putinem, a co więcej, „ich działania w dużym stopniu doprowadziły do zniweczenia znaczenia sankcji ekonomicznych na Rosję”.
Te pierwsze sankcje były, nie oszukujmy się, załosne. W tej chwili, gdy pojawiają się już propozycje poważniejszych sankcji, jak np. embargo na ropę, to nie wiem, jakie decyzje zostaną podjęte ostatecznie, bo obawiam się, że będzie to maksymalnie złagodzone. Najgorsze jest jednak to, że zarówno Niemcy, jak i Francuzi, poszli Putinowi na rękę, płacąc za ropę i gaz rublami
— zwraca uwagę prof. Wojciech Polak.
Umocniło to pozycję rubla na giełdach, natomiast Macron i Scholz dali się Putinowi ograć jak smarkacze. To politycy, którzy powinni zajmować się chyba sadzeniem szparagów czy podobnymi rzeczami, bo ich kompetencje polityczne są w tym momencie żadne
— podkreśla.
Są to ludzie pozbawieni jakiejkolwiek wizji, wyobraźni, a u Niemców dochodzi dodatkowo zła wola i chęć panowania nad Europą w Sojuszu z Putinem
— puentuje historyk.
CZYTAJ TAKŻE:
Not. Joanna Jaszczuk
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/600585-polak-scholz-i-macron-dali-sie-putinowi-ograc-jak-smarkacze