„Niemcy powinni być bardziej konsekwentni. Może Meklemburgię-Pomorze Przednie oddadzą Rosji wzamian za pokój na Ukrainie? Dlaczego chcą rozporządzać cudzymi terenami? Mają swoje” - mówi portalowi wPolityce.pl eurodeputowany Kosma Złotowski (PiS).
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
wPolityce.pl: Jednym z tematów wiodących Światowego Forum Ekonomicznego w Davos jest agresja Rosji na Ukrainę. Po wysłuchaniu części przemówień mam wrażenie tworzenia alternatywnej rzeczywistości. Pani von der Leyen w swoim przemówieniu przekonywała o skuteczności sankcji na Rosję, podczas gdy tak różowo nie jest - te sankcje nie są dostateczne, a część krajów Unii Europejskiej wcale nie jest chętna, żeby obejmować Rosję sankcjami, za to chciała by wrócić do business as usual.
**Kosma Złotowski: To prawda. Tak jest. Ale z drugiej strony sankcje jednak są. Tak ostrych sankcji wobec jakiegoś kraju nie zastosowano. Oczywiście sankcje są dziurawe, ale sankcje zawsze są dziurawe - zawsze się okazuje, że można je obejść i oczywiście trzeba temu przeciwdziałać.
To jest prawda, że niektóre kraje chciałyby wrócić do biznesu z Rosją, ale z drugiej strony nie da się już wrócić do biznesu z kimś, do kogo nie można mieć zaufania, o kim się wie, że łamie absolutnie wszystkie standardy, umowy międzynarodowe, konwencje wojenne - łamie absolutnie wszystko.
Odejście od tych stosunków jest oczywiście kosztowne, dlatego że trzeba wybudować nową infrastrukturę, która pozwoli na przyjmowanie gazu w inny sposób, od innych dostawców. Trzeba znaleźć tych innych dostawców, pobudować gazociągi z Afryki Północnej do Europy, co kosztuje mnóstwo pieniędzy. Wszyscy sobie oczywiście zdają sprawę z tego, że zerwanie stosunków gospodarczych z Rosją będzie kosztowne, ale tylko ono może sprawić, że Rosja nie będzie miała z kim rozmawiać na świecie.
Także jest tak, jak pani mówi. Z jednej strony jest ta chęć pozostania przy tym, co było. Z drugiej strony chęć ułożenia wszystkiego na nowo.
Na Forum w Davos bardzo mocno wybrzmiał głos polskich polityków, pana prezydenta Andrzeja Dudy i pana premiera Mateusza Morawieckiego, którzy wskazywali na potrzebę pomocy Ukrainie, a także na rozmiar rosyjskiej agresji. Czy my w tym głosie nie jesteśmy jednak zbyt osamotnieni? Czy można liczyć na to, że społeczność międzynarodowa stanie na wysokości zadania, że ten polski głos na tym Forum w Davos zostanie usłyszany?
On został usłyszany. To jest po pierwsze. Po drugie, to nic, że w pewien sposób jesteśmy osamotnieni, dlatego że tak jak mówiłem, niektóre rządy chciałyby wrócić do tego, co było, ale z drugiej strony trzeba zdać sobie sprawę z tego, że opinia publiczna w UE, zwłaszcza w takich krajach jak Niemcy, jak Francja jest wstrząśnięta tym, co robi Rosja - dużo bardziej wstrząśnięta niż rządy i wcześniej czy później ta opinia publiczna zagra politycznie, to znaczy to się odbije w wyborach. Także bardzo dobrze, że mówimy to, co mówimy i bardzo dobrze, że robimy to, co robimy. Jedyną możliwością jest zerwanie wszelkich stosunków z Rosją, tak żeby ona nie miała absolutnie żadnych korzyści ze strony Europejczyków, czy w ogóle ludzi cywilizowanych.
Ursula von der Leyen na Forum w Davos wezwała społeczność międzynarodową do doprowadzenia do jak najszybszego zakończenia konfliktu na Ukrainie. Problem w tym, że akurat Niemcy, z których wywodzi się szefowa KE, naciskają (wraz z Francją) na Ukrainę, żeby poszła na ustępstwa. Na ile Pana zdaniem istnieje zagrożenie, że ten niemiecki głos pacyfikacyjny, pozwalający Rosji „wyjść z twarzą” znajdzie posłuch w społeczności międzynarodowej?
Myślę, że w takim razie powinni być bardziej konsekwentni. Może Meklemburgię-Pomorze Przednie oddadzą Rosji w zamian za pokój na Ukrainie? Dlaczego chcą rozporządzać cudzymi terenami? Mają swoje.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/599787-wywiad-zlotowski-moze-niemcy-oddadza-meklemburgie-rosji