Prezydent Andrzej Duda osobiście przemawiał, jako pierwszy lider państwa należącego do rodziny Zachodu, w ukraińskim parlamencie. Jest to ważny symbolicznie gest, zarówno w wymiarze historycznym jak i politycznym, który będzie miał wpływ na relacje między naszymi narodami, ale również, co jest nie mniej ważne, przebieg wojny z Rosją.
Pamięć historyczna i przyszłość
Zacznijmy od kwestii symbolicznych, związanych z pamięcią historyczną i przyszłością. To, że Andrzej Duda występuje w Radzie Najwyższej jest nie tylko potwierdzeniem faktu, iż w świetle badań opinii publicznej polski prezydent jest najpopularniejszym zachodnim politykiem na Ukrainie, o którym pozytywnie wypowiada się 92 proc. ankietowanych. Nie zawsze tak było, bo w sierpniu 2020 roku jedynie 46 proc. wyrażało pozytywne opinie na temat Andrzeja Dudy. Dla ilustracji, o kanclerzu Niemiec, wówczas Angeli Merkel, wypowiadało się w sierpniu 2020 roku pozytywnie 76 proc. badanych, a obecnie o jej następcy jedynie 30 proc. Jeśli uprawnionym jest pogląd, w świetle którego fundamentem współpracy jest pojednanie między narodami, to obecnie mamy do czynienia z przełomem. Świadczy o tym choćby decyzja mera Lwowa Andrija Sadowego o odsłonięciu lwów na Cmentarzu Orląt i skierowane przy okazji do nas (po polsku) słowa tego polityka, w przeszłości uznawanego za nieprzychylnego Warszawie. Sadowij napisał, że „groby są po obu stronach” i historyczne podziały były wykorzystywane przez wspólnego wroga, o teraz wojna pokazała kto jest przyjacielem. Jego słowa odnoszą się zapewne nie wyłącznie do Polaków, bo u nas, w przeciwieństwie do np. wschodniej Ukrainy, przekonanie o prawdziwej naturze polityki rosyjskiej było silniej zakorzenione.
Jako historyk, publicysta zajmujący się kwestiami międzynarodowymi, ale również w związku z historią mojej rodziny, chciałbym napisać kilka bardziej osobistych słów w związku z apelem mera Lwowa. Jestem zdania, że obecna wojna przewartościowuje nie tylko myślenie o relacjach geostrategicznych w regionie, ale również prowadzi do fundamentalnych zmian w sposobie postrzegania świata i myśleniu o historii własnych państw, zarówno po stronie polskiej, jak i przede wszystkim ukraińskiej. Musimy te konteksty dobrze rozumieć po to, aby nie popełniać błędów. Często spotykam się w Polsce z poglądem, że przywiązanie Ukrainy do Stepana Bandery utrudnia, a nawet zamyka perspektywę pełnego pojednania. Uważam tego rodzaju myślenie za błędne, nie opisujące zarówno tego, co dzieje się dziś na Ukrainie, jak i utrudniające prowadzenie przez Polskę optymalnej, z punktu widzenia naszego interesu narodowego, polityki. Jesteśmy w stanie zbudować fundamenty pomyślności i bezpieczeństwa przyszłych pokoleń Polaków i uporczywe obracanie się wokół kwestii sprzed niemal 80 lat, uważam za świadomą rezygnację z polityki na rzecz historycznego, dziś już nieistotnego, przyczynkarstwa. Mam prawo tak napisać, zarówno jako historyk, jak i prawnuk zamordowanych przez UPA na Wołyniu. Mój pradziadek i prababcia mieszkali nieopodal Włodzimierza Wołyńskiego i zostali w straszliwy sposób zabici w 1943 roku. Czy z tego powodu mam poświęcić interesy moich dzieci i przyszłych wnuków?
Nawrót do ukraińskości
Trzeba też mieć świadomość, że Ukraina przeżywa obecnie niespotykanie silny nawrót do ukraińskości. Pozytywnie waloryzowani są wszyscy bohaterowie z przeszłości których wpisać można w ukraiński panteon narodowy. Z innego badania opinii publicznej przeprowadzonego przez Grupę Rating wynika, że ludzie z różnych epok, o różnych poglądach i różnych drogach życiowych, których łączy jedno – oddanie idei Ukrainy są popularni, pozytywnie oceniani i szacowani. Jest to zarówno Bohdan Chmielnicki (92 proc. ocen pozytywnych i raczej pozytywnych) jak i Iwan Mazepa (76 proc.), Mykoła Hruszewski (83 proc.) i Stepan Bandera (74 proc). Ten ostatni jest popularniejszy, spośród Ukraińców, jedynie od Semena Petlury (49 proc. ocen pozytywnych, 15 proc. ankietowanych nie wiedziało kto to taki). Tym zmianom towarzyszy pozytywne waloryzowanie ukraińskości. 87 proc. nie żałuje, iż ZSRR się rozpadł, 44 proc. ankietowanych uważa, że w II wojnie światowej ukraiński żołnierz walczył o wyzwolenie Ukrainy, a 39 proc., iż bił się „za ojczyznę sowiecką (ZSRR). W 2008 roku ten ostatni pogląd wyznawało 74 proc. Ukraińców, a z pierwszą tezą godziło się 13 proc.
Ale to nie jedyne zmiany w myśleniu Ukraińców o swojej historii. Następuje powszechna de-rusyfikacja, znoszone są pomniki Rosjan. Począwszy od Puszkina po Aleksandra Newskiego. Zmieniane są nazwy ulic, stacji metro, przewracana jest cała toponimia, tak aby w możliwie małym stopniu kojarzyła się ona z Rosją, przede wszystkim dlatego, iż nazwy sławiące rosyjskich uczonych, twórców kultury czy choćby związane z geografią Rosji, są traktowane dziś w kategoriach „znaków Imperium” rosyjskiego i z tą przeszłością w przestrzeni publicznej Ukraina chce dziś zdecydowanie zerwać.
Kontrowersje wokół Eurowizji
Nawet sprawy zupełnie trywialne, takie jak głosowanie ukraińskiego jury profesjonalnego w trakcie ostatniego konkursu Eurowizji, do którego żartobliwie odniósł się Wołodymyr Zełenski mówiąc, iż „nikt nie może złamać naszej jedności. Ani wrodzy politycy, ani zagraniczni agenci ani nawet jury Eurowizji”, wywołują na Ukrainie burzę. „Wybaczcie bracie Polacy i Litwini” napisał po werdykcie ukraińskiego jury Walerij Charcziszin, lider grupy rockowej Druha Rika, który napisał też, iż nie docenił znaczenia Eurowizji i kiedy padła taka propozycja nie zgodził się wejść w skład i kierować pracami ukraińskiego jury, a teraz wstydzi się za wynik głosowania. Piosenkarz Taras Topolia napisał komentując całą sprawę, że „nie rozumie motywacji tych ludzi i nie zgadza się z ich werdyktem”. Dodał też, że to „wielki wstyd” dla Ukrainy a także prosił „braci Polaków” o wybaczenie i pamięć, że głosowało tylko 5 osób, a to nie naród ukraiński. Aleksander Tkaczenko, minister kultury, napisał, zwracając się wprost do Polaków i Litwinów: „Ta ocena w żaden sposób nie odzwierciedla prawdziwego stosunku do Was, naszych najbliższych przyjaciół w Europie. Tak, Brytyjczycy byli fajni i zajęli drugie miejsce. Ale to wielki wstyd dawać Polakom i Litwinom 0. Naród Ukrainy dał Wam 12!”. Rusłan Stefanczuk, speaker Rady Najwyższej i jeden z liderów Sługi Narodu, partii rządzącej, zażądał wyjaśnień od telewizji publicznej. „Ukraińcy dają naszym polskim braciom 12 punktów. – powiedział – A ukraińskie jury zawodowe stawia Polakom zero. Jak daleko są oni od ludzi? Mam szczerą nadzieję, że NSTU i inne osoby odpowiedzialne za wybór naszego profesjonalnego jury znajdą czas na wyjaśnienie tej rozbieżności w punktacji”.
Można by tych przykładów podać znacznie więcej. W internecie pełno jest filmów nagrywanych przez Ukraińców, zwykłych ludzi, którzy mówią, że w godzinie próby, w biedzie, poznali kto jest przyjacielem, bratem a kto wrogiem. Można też obejrzeć filmy, w których temu, jak uchodźcy z Ukrainy zostali przyjęci w Polsce, przeciwstawia się chłodną, a nawet wrogą momentami ich recepcję w znacznie przecież bogatszej Szwajcarii, Niemczech czy w Luksemburgu. W tym ostatnim, najbogatszym państwie Unii Europejskiej, umieszczeni w hali sportowej uchodźcy z Ukrainy musieli opuścić swe prowizoryczne siedlisko, bo zbliżał się termin wystawy psów. To wszystko jest na Ukrainie zauważane. Warto też napisać o jeszcze jednym zjawisku. Otóż dzisiaj naród Ukraiński buduje swą nową, tworzoną na fundamencie antyrosyjskości, tożsamość i buduje nową pamięć historyczną. Obejmuje to również panteon narodowej sławy, który zaludnią bohaterowie obecnej wojny. To już widać i to zjawisko, wraz z wejściem weteranów do życia publicznego będzie się nasilać. Wołodymyr Zełenski już zajął miejsce w historii, ale trzeba też zwrócić uwagę na to, że przełom mentalny, który właśnie się na Ukrainie dokonuje oznaczać będzie również spadek znaczenia oligarchów. Mechanika tego zjawiska jest prosta – otóż ludzie dostrzegli, że to oni obronili Kijów, ich zaangażowanie, ale też cierpienia nie mogą pójść na marne. Obecna ekipa mówi, i to jest świadectwo nastrojów, że po wojnie Ukraina musi stać się Izraelem Wschodu, państwem którego bezpieczeństwo opierać się musi na systemie obrony powszechnej. To zaś, w połączeniu z obecnym stanem nastrojów i z dumą, która pojawi się jeśli Ukraina odniesie zwycięstwo sprzyjało będzie wzrostowi aspiracji, również oczekiwań obywatelskich. Śmiem twierdzić, że w efekcie kurczyć się będzie społeczne przyzwolenie na system oligarchiczny i korupcję. Już to zresztą widać, bo w jednym z ostatnich badań opinii publicznej zdecydowana większość Ukraińców opowiedziała się za kontrolowaniem przez państwa udzielające pomocy finansowej tego na co są przez Kijów przeznaczane te środki.
Często jest tak, że kwestie historyczne dominują relacje międzypaństwowe wówczas, kiedy inne obszary współpracy słabo się rozwijają czy są wręcz rachityczne. Teraz, oczywiście jeśli wojna zostanie wygrana, mamy szansę na zmianę charakteru i jakości relacji między Polską a Ukrainą. Kwestie historyczne, choć ważne, nie są w stanie tego zmienić. Zmienia się też ukraińska tożsamość, również jeśli chodzi o pamięć historyczną. Wszystko to razem wzięte, moim zdaniem, powodować będzie spadek znaczenia kontrowersji historycznych. Pójdę nawet dalej. Nowego systemu bezpieczeństwa, nowej regionalnej roli Polski i nowych szans rozwojowych, które przed nami się rysują, nie powinniśmy poświęcać w imię próby narzucenia Ukrainie polskiej oceny postaci Stepana Bandery. Nawet jeśli mamy wszelkie powody, aby uważać go za postać niegodną dobrej pamięci.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/599524-stepan-bandera-i-polityka-polska-wobec-ukrainy