Bardzo dobrze, że szybko dowiedzieliśmy się iż w głosowaniu eurowizyjnym widzowie z Ukrainy przyznali Polsce maksymalne 12 punktów.
Kochani czas ogłosić koniec „incydentu eurowizyjnego” na linii #POL - #UKR Ukraina była jedynym krajem która dała nam 12 punktów w głosowaniu widzów. #Eurovision
Ale też nie zmienia to faktu, że ukraińskie jury przyznało Polsce zero punktów. Polskie jury dało Ukrainie maksymalne 12.
To tylko konkurs piosenki, ale przyjęło się, że dla społeczeństw dość ważny. Zwycięstwo ukraińskiego zespołu też to pośrednio potwierdza. Zatem te głosowania też były ważne. Niosły jakiś przekaz.
Potwierdza się niestety, że zwykli Ukraińcy rozumieją nasz wysiłek wkładany w ich walkę, establishment mniej. Widać to w ukraińskich mediach gdzie o polskiej pomocy, polskim wysiłku mówi się mało i chłodno. Jednocześnie zwykli Ukraińcy, na froncie i w każdym zakątku, witają Polaków najserdeczniej jak umieją, bo z prywatnych kontaktów i platform społecznościowych wiedzą, jak jest.
To pęknięcie to nie tragedia i nie zmieni polskiego zaangażowania, bo wiemy jaka jest stawka tej wojny wydanej wolnemu światu przez Rosję, ale jeśli chcemy prawdziwej przyjaźni między narodami, musimy je dostrzec i o nich mówić. Także „incydentu eurowizyjnego” nie ma co przeceniać, ale jednak się zdarzył. Ludzie wybrani przez ukraińską publiczną telewizję do oceny piosenek eurowizyjnych uznali, że reprezentant Polski nie otrzyma ani jednego głosu. Nawet gdyby piosenka im się nie podobała (a obiektywnie była niezła) to mogli dać dwa, trzy, cztery, sześć, osiem… Dali zero. Trudno zakładać, że nie wiedzą na jakim świecie żyją, bo nadawali z bunkra.
Nie dziwię się, że wielu moim rodakom zrobiło się przykro. Choć rozumiem, że w tym jury zasiadała zapewne kijowska wersja „warszafki”, a widzowie ukraińscy też byli zadziwieni.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/598544-incydent-eurowizyjny-jednak-sie-zdarzyl