„Niemcy pełnią wiodącą rolę, jeżeli chodzi o wmawianie Europejczykom, że Europejczycy chcą tejże federalizacji bez zmiany traktatu. Chcę mieć nadzieję, będzie to niemożliwe, inaczej - tak jak pani redaktor mówi - to europejski zamach stanu” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Anna Zalewska, eurodeputowana PiS.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
wPolityce.pl: Czy Niemcy planują dokonać w Unii Europejskiej zamachu stanu? Ostatnie wydarzenia - konferencja o przyszłości Europy, propozycje ponadnarodowych list w wyborach do Parlamentu Europejskiego, a teraz oświadczenia szefowej KE Ursuli von der Leyen, że powinno zostać wprowadzone decydowanie większością głosów zamiast jednomyślności na forum Rady Europejskiej - sugerowałyby, że jednak odpowiedź na to pytanie jest twierdząca. Jak Pani to ocenia?
Anna Zalewska: Myślę, że już kilka miesięcy temu zadawaliśmy sobie takie pytania, gdy konstruował się niemiecki rząd, dlatego że nie tylko powiedziano, ale zapisano w umowie koalicyjnej, że Niemcy będą dążyć do federalizacji Europy i siebie widzą jako tych przodujących nie tylko w dążeniu do federalizacji, ale również w zarządzaniu Unią Europejską. Oczywiście wiemy, że takie ambicje ma również Francja, więc wszystkie działania, o których pani redaktor wspomniała - i konferencja, i dokumenty, które mówią o wspólnych wyborach - są na to obliczone, ale one są niezgodne z traktatem, więc nie ma mowy, żeby w tej chwili cokolwiek się wydarzyło. Czy też prace nad pakietem „Fit for 55”, gdzie unika się jednomyślności, mimo że ta jednomyślność jest konieczna, szczególnie że mówimy o nowych podatkach i miksie energetycznym. To w Traktacie o funkcjonowaniu Unii Europejskiej jest absolutnie zagwarantowane jako kompetencja kraju członkowskiego. Widzimy, że to wszystko zmierza do federalizacji Unii Europejskiej i to nawet bez traktatów, dlatego że według mnie zmiana traktatu jest po prostu niemożliwa - już kilkanaście krajów zaprotestowało przeciwko wystąpieniu komisarz von der Leyen, kiedy mówiła, że niekonieczna jest jednomyślność i będzie robić wszystko, żeby nie było weta.
Przypomnę, że przecież Europejczycy już jakiś czas temu się wypowiedzieli na temat federalizacji - przed traktatem z Lizbony był traktat konstytucyjny, który został odrzucony między innymi przez Francuzów.
Tak, ale teraz mamy do czynienia z sytuacją, w której w sposób zupełnie manipulacyjny - co podkreślało wielu obserwatorów - dobrano „głos społeczny”, który wypowiedział się na temat propozycji zawartych w dokumentach konferencji o przyszłości Europy, co również mogłoby sugerować, że szykuje się tu po prostu zamach stanu.
Jeżeli chodzi o NGO-sy, instytucje, które były dobierane do tego, żeby się wypowiadać i mówić, że reprezentują społeczeństwo Unii Europejskiej, to one były rzeczywiście bardzo tendencyjnie dobierane po to, żeby tylko i wyłącznie powtarzały tezy, które wybrzmiały na początku i miały wybrzmieć na końcu. Rzeczywiście, Niemcy pełnią wiodącą rolę, jeżeli chodzi o wmawianie Europejczykom, że Europejczycy chcą tejże federalizacji bez zmiany traktatu. Chcę mieć nadzieję, będzie to niemożliwe, inaczej - tak jak pani redaktor mówi - to europejski zamach stanu.
Powiedziała Pani, że społeczeństwa są przeciwne federalizacji. Oprócz wyników referendum przy okazji traktatu konstytucyjnego, mamy nowsze sondaże, które też by na to wskazywały. Pytanie, czy ich reprezentanci w instytucjach UE podzielają ten pogląd? Obawiam się bowiem, że jak przyjdzie do podjęcia decyzji w tej sprawie, to niemiecka propozycja może zyskać dużo większe poparcie niż wskazywałby na to mandat społeczny.
Miejmy nadzieję, że tak nie będzie i tutaj też taka odpowiedzialność poszczególnych rządów, żeby to wybrzmiewało wśród obywateli. Komisja Europejska, czy Niemcy, Francja obawiają się niezadowolenia Europejczyków. Oni tymi działaniami chcą odwracać uwagę nie tylko od tego, że z trudem są jednoznaczni czy jednomyślni w stosunku do wojny w Ukrainie - przecież wypowiedzi pana prezydenta Macrona, który opowiada, że to wiele lat, jak Ukraina może wejść do Unii Europejskiej, kiedy wszyscy mówią „tu i teraz”, a przynajmniej, żeby stała się jednoznacznym kandydatem - czy też oszukiwanie społeczeństw i nieinformowanie ich, jakie poniosą koszty przy pakiecie „Fit for 55”. Stąd ucieczka do przodu i zajmowanie społeczeństwa dyskusją, czy chcą takiego państwa, które będzie się nazywać Unia Europejska. Musi się przetoczyć rzeczywiście taka prawdziwa dyskusja w poszczególnych krajach członkowskich. Myślę, że ważna jest rola mediów, żeby zadawać takie pytania i pokazywać, jakie będą konsekwencje federalizacji. Wyobrażamy sobie po tych działaniach, które teraz widzimy, kiedy trwa wojna, jakie decyzje mogłyby zapadać po stronie niemieckiej. Zresztą już byliśmy zakładnikami unii energetycznej, wspólnego działania UE w zakresie energetyki, kiedy wspólnie UE budowała niemiecko-rosyjski Nord Stream 2, co w sposób jasny pokazało, jak Niemcy sobie wyobrażają wspólne działania.
Nord Stream 2 zdemontowany nie został. Do tego dochodzi wspomniany przez Panią „Fit for 55”, który też jest obliczony na dostawy z Rosji - na razie gazu, później być może innych paliw - tutaj cały czas przewija się rosyjski wątek całej tej federalizacji Unii Europejskiej. Zwróćmy uwagę, że Rosja nie protestowała przeciwko akcesji Ukrainy do Unii Europejskiej, co można by było tłumaczyć tylko tym, że liczy na to, iż tym sposobem Ukraina i tak - wraz z całą UE - wejdzie w jej orbitę. Z drugiej zaś strony cały czas są te deklaracje różnych przedstawicieli UE o chęci przyłączenia Ukrainy do wspólnoty. Na ile w Pani ocenie realne jest zagrożenie, że planowana przez Niemcy federalizacja będzie w interesie Rosji i uzależni całą wspólnotę od Rosji?
Mam nadzieję, że cały świat widzi, co się dzieje ze strony agresywnej Rosji, która morduje, zabija, niszczy i gwałci, że już nigdy nie odzyska miana potęgi - bo okazuje się, że to była fikcja potęgi - ale rzeczywiście, kiedy wybuchła wojna, nagle odkrywaliśmy w Unii Europejskiej, łącznie z dziennikarzami, jak Rosja wpływała na decyzje UE i jak budowała energetykę. Po pierwsze wiemy, że kupowała zasilając milionami euro naukowców, którzy na przykład protestowali przeciwko Nord Stream 2 - tak było w Szwecji - jak korumpowała niemieckie landy - mamy przecież land Meklemburgię-Pomorze Przednie, gdzie wprost powstała fundacja, gdzie przelano 20 mln euro, by wspierać budowę Nord Stream 2. Jak jeszcze do tego dołożymy informacje o tym, że Rosja wspierała klimatyczne NGO-sy, żeby w różnych wskazanych miejscach robiła różnego rodzaju happeningi pokazując, które źródło energii powinno być niszczone. Jak jeszcze do tego dołożymy pracujących w Parlamencie rosyjskich młodych ludzi, jak jeszcze popatrzymy, że wprost na listach lobbystów Komisji Europejskiej były rosyjskie firmy, jak poczytamy badania PGE - to jakoś nie wybrzmiało - które zleciło brytyjskiemu think tankowi analizę rynku ETS, gdzie czytamy, że 70 proc. instytucji finansowych biorących udział w tym energetycznym, czy ETS-owym szaleństwie, to firmy, które są zarejestrowane w rajach podatkowych, to widzimy, jak to działo się przez dziesięciolecia i myślę, że dalej się dzieje.
Jaki rozwój wypadków Pani przewiduje?
Strasznie trudne pytanie… Polska na pewno się nie zgodzi na federalizację - póki co ma w rękach weto. Wiem, że kilkanaście krajów już się na ten temat wypowiedziało. Po prostu to jest absolutnie niemożliwe i mam nadzieję, że polski rząd razem z większością krajów członkowskich do tego nie dopuści.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/597894-niemiecki-plan-zmian-w-ue-zalewska-europejski-zamach-stanu