„Parę dni temu liczyłem się z tym, że Putin może naciskać na wojskowych, by zintensyfikowali swoje działania i jednak coś zdobyli, zakończyli jakąś operację i mogli zaprezentować to jako sukces. To jednak nie zależy od woli Putina, może naciskać, natomiast sam Azowstalu nie zdobędzie. Skoro go nie zdobyto, to nie ma sukcesu” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski, politolog, odnosząc się do wystąpienia Władimira Putina w Dzień Zwycięstwa.
CZYTAJ TAKŻE:
wPolityce.pl: Przed wystąpieniem Władimira Putina w Dzień Zwycięstwa pojawiały się spekulacje, że być może ogłosi stan wojny z Ukrainą i zapowie powszechną mobilizację. Nie było też ogłoszenia jakiegoś sukcesu, jeśli idzie o – jak wojnę na Ukrainie nazywa Kreml – „operację specjalną”. Jak pan odebrał to wystąpienie?
Prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski: To wystąpienie jest świadectwo faktu, że Putin nie ma większych możliwości działania, nie osiągnął żadnego sukcesu, który mógłby sprzedać. Nie zakończono nawet operacji ostatecznego zajęcia Mariupola. W istocie musiał przykryć swoją porażkę ogólnymi stwierdzeniami. Natomiast to, że nie ogłosił powszechnej mobilizacji ani nie ogłosił stanu wojny z Ukrainą, to wydawało mi się rzeczą łatwo przewidywalną – mówiłem o tym i wcześniej, że tego nie zrobi, bo nie ma to żadnego sensu z rosyjskiego punktu widzenia. Rosja nie jest państwem rządzonym zgodnie z prawem, w związku z tym ogłaszanie formalnie stanu wojny nie zwiększałoby możliwości działania samego Putina, a zwiększałoby natomiast obciążenie, napięcia polityczne i jego osobistą odpowiedzialność. Mobilizację w państwie takim jak Rosja, czyli państwie bezprawia, można przeprowadzać bez potrzeby jej formalnego ogłaszania. Taki zwiększony pobór będzie dotyczył rosyjskiej prowincji, tzw. głubinki. Natomiast przy ogłoszeniu mobilizacji dotyczyłoby to wszystkich, a zatem także ryzykownej operacji przeprowadzenia mobilizacji w Moskwie i Petersburgu, miastach, które mogłyby zareagować na to jakimś buntem społecznym.
Przed wystąpieniem spodziewał się pan, że Putin jednak coś konkretnego zapowie poza powtarzaniem ogólników?
Parę dni temu liczyłem się z tym, że Putin może naciskać na wojskowych, by zintensyfikowali swoje działania i jednak coś zdobyli, zakończyli jakąś operację i mogli zaprezentować to jako sukces. To jednak nie zależy od woli Putina, może naciskać, natomiast sam Azowstalu nie zdobędzie. Skoro go nie zdobyto, to nie ma sukcesu. Żadnego innego dużego miasta, w rodzaju Charkowa, Odessy czy Sum nie zdobyto i nie było nawet szans, żeby to przeprowadzić w tym terminie. Mimo poszukiwania sensacji, że Putin zrobi to czy tamto, to widać, że może i chciałby coś zrobić czy ogłosić, ale nie ma jak.
Teoretycznie mógłby ogłosić zajęcia przynajmniej niektórych terenów Ukrainy, w tym Chersonia i z tego stworzyć narrację, że coś Rosjanom się w tej wojnie udało.
Tak, ale w pobliżu Chersonia wciąż trwają walki. Nawet Ukraińcy odrzucili na tym kierunku nieco wojska rosyjskie. Ogłoszenie Chersońskiej Republiki Ludowej na wzór Donieckiej Republiki Ludowej i Ługańskiej Republiki Ludowej jakoś szczególnie sytuacji by nie zmieniało, a ludność cywilna w Chersoniu nie demonstrowała jakoś szczególnie swojego poparcia dla Rosji – było wręcz przeciwnie. To wszystko nie bardzo nadaje się na materiał propagandowy, który można byłoby nawet rosyjskiej publiczności zaprezentować w sposób, który chociaż udawałby wiarygodność. Klęska, jeszcze nie militarna, ale polityczna koncepcji rosyjskiej, spowodowała, że te obchody mają taki nijaki kształt.
A jak pana zdaniem Rosjanie odczytują wystąpienie Władimira Putina?
Myślę, że Rosjanie odebrali z ulgą to, iż Putin nie ogłosił niczego dramatycznego, co by oznaczało kolejne wezwanie do jakiś ofiar i wysiłku.
Rozmawiał Adam Stankiewicz
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/597738-wywiadpolitologputin-w-wystapieniu-musial-przykryc-porazke