Wojna na Ukrainie nie jest – jak utrzymują niektórzy komentatorzy na Zachodzie – rezultatem irracjonalnych decyzji Władimira Putina. Nie jest wyrazem jego „woli mocy”. Jest logicznym rezultatem dokonanego przez rosyjskie władze strategicznego wyboru geopolitycznego i cywilizacyjnego, u podstaw którego leży koncepcja „ruskiego mira”.
To projekt nie uznający podstawowych wartości, na których ufundowana została cywilizacja łacińska – projekt, który dobrze opisuje sformułowana przez Feliksa Konecznego kategoria cywilizacji turańskiej. W swym dzisiejszym wydaniu jest on oparty na ideologii panrosyjskiej, mitologii eurazjatyckiej, heterodoksyjnym mistycyzmie wschodnim oraz wrogości wobec Zachodu, uosabianego zarówno przez papieży, jak i homoseksualistów. To doktryna instrumentalizująca religię, zwłaszcza prawosławie, które staje się posłusznym narzędziem politycznym w rękach włodarzy Kremla.
Moskwa jako Trzeci Rzym
„Russki mir” uznaje, że istnieje jedna wspólnota etniczna, językowa i kulturowa, obejmująca nie tylko wszystkie rosyjskojęzyczne ludy słowiańskie, jak Ukraińcy czy Białorusini, lecz także rosyjskojęzycznych mieszkańców niesłowiańskich krajów, takich jak np. Mołdawia, Litwa, Łotwa, Estonia, Armenia, Gruzja czy Kazachstan. Interes tej wspólnoty wymaga, by Rosja decydowała o suwerenności wspomnianych wyżej krajów. Niektórym, jak np. Ukraińcom, Moskwa odmawia prawa bycia odrębnym narodem i budowania niepodległego państwa, co zresztą wprost wyraził Władimir Putin.
Duchowym ramieniem tego imperialnego projektu pozostaje patriarchat moskiewski, pielęgnujący mit Moskwy jako Trzeciego Rzymu – czyli ostatniej i jedynej prawdziwej ostoi chrześcijaństwa we współczesnym świecie (w odróżnieniu od pierwszego Rzymu, który popadł w „herezję katolicyzmu”, oraz „drugiego Rzymu”, czyli Konstantynopola, który w 2018 roku ostatecznie „zdradził prawosławie”, popierając autokefalię dla Kijowa). W tej wizji konfrontacja z Zachodem i wojna na Ukrainie jawią się jako wspomniana przez Cyryla „metafizyczna walka”, w której Rosja z Putinem na czele występuje w roli biblijnego „katechona”, czyli tego, kto powstrzymuje nadejście Antychrysta. Z tym swoistym rozumieniem politycznego prawosławia znakomicie współgrają różne nurty eurazjatyckiego mistycyzmu geopolitycznego, odwołujące się do myśli Lwa Gumilowa czy Aleksandra Dugina.
Raszyzm, czyli rosyjski rasizm polityczny
Próbując nazwać ideologię, która kryje się za projektem „ruskiego mira”, część publicystów wprowadziła do obiegu publicznego pojęcie „raszyzmu”, czyli rosyjskiej odmiany faszyzmu. Stephan Courtois używa terminu „rasizm polityczny”, podkreślając duchowy i teokratyczny wymiar kremlowskiej polityki, propagującej „moralną wyższość” Rosjan nad innymi narodami, państwami, systemami czy cywilizacjami (Rosja definiuje się bowiem sama w sobie jako odrębna cywilizacja). Odwołuje się przy tym często do najbardziej sakralnego wydarzenia w swojej historii, czyli „Wielkiej Wojny Ojczyźnianej”, zakończonej pokonaniem absolutnego zła metafizycznego, czyli Trzeciej Rzeszy Adolfa Hitlera.
W tym świetle wszyscy przeciwnicy Moskwy automatycznie stają się „nazistami”. Celem agresji na Ukrainę była przecież „denazyfikacja” tego kraju oraz wyzwolenie uciemiężonej ludności spod władzy „neonazistów”. Gdy Szwecja wyraziła wolę wstąpienia do NATO, na ulicach Moskwy pojawiły się plakaty głoszące, że autorka „Dzieci z Bullerbyn” Astrid Lindgren była zwolenniczką nazizmu (w rzeczywistości była ona przeciwniczką narodowego socjalizmu, zaś jej „wina” polegała na tym, że w swych dziennikach wyraziła obawę, iż sowiecka okupacja Szwecji byłaby bardziej rujnująca niż niemiecka). W tym kontekście na wyżyny absurdu wspiął się Siergiej Ławrow, który próbując wyjaśnić, jak to się stało, że na czele „nazistowskiego państwa” (Ukrainy) stoi „etniczny Żyd” (Zełenski), stwierdził, iż największymi antysemitami na świecie są Żydzi i nawet Hitler miał w sobie żydowską krew.
Ludobójstwo jako sposób uprawiania polityki
Ten „schizo-faszyzm” (jak nazywa go filozof Michaił Epstein), czyli „faszyzm przebrany za walkę z faszyzmem”, cieszy się jednak poparciem milionów Rosjan, którzy przyjmują go z entuzjazmem. Poparcie większości obywateli tego kraju dla wojny nad Dnieprem w dużej mierze wiąże się z poczuciem kulturowej wyższości nad Ukraińcami oraz protekcjonalnym stosunkiem do nich.
Nowa jakość raszyzmu polega jednak na tym, że wraca on do wzorów, które we współczesnym świecie raz na zawsze miały odejść w przeszłość. W Europie porzucono bowiem wojnę jako sposób osiągania celów. Tymczasem Moskwa nie tylko wskrzesza doktrynę Clausewitza mówiącą, że „wojna jest jedynie kontynuacją polityki innymi środkami”. Moskwa czyni także ludobójstwo uprawnionym i dopuszczalnym sposobem uprawiania polityki, próbując przejść nad tym do porządku dziennego.
Ten czynnik sprawia, że Zachód nie może postępować wobec Rosji tak jak do tej pory. Musi na nowo zdefiniować swoje stanowisko wobec Moskwy, biorąc pod uwagę ideologię „ruskiego mira” oraz ludobójczą praktykę raszyzmu. Czas pokaże, jaka droga zostanie obrana.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/597614-ludobojstwo-jako-sposob-uprawiania-polityki