„W Kaliningradzie jak w soczewce odbija się cała putinowska Rosja z jej fobiami i schizofrenią. Podupadający gospodarczo, silnie zmilitaryzowany region, który stanowi zagrożenie dla sąsiadów, uważa się za oblężoną przez wroga twierdzę i ofiarę cudzej napaści. Dopóki więc nic się nie zmieni w Moskwie, będziemy mieli z Kaliningradem poważny problem” - pisze w tygodniku „Sieci” Konrad Kołodziejski.
CZYTAJ WIĘCEJ: W nowym numerze tygodnika „Sieci”: Tusk, czyli krętacz. Dlaczego przewodniczący Platformy Obywatelskiej nieustannie kłamie?
Najbardziej wysunięta na zachód część Rosji, jaką jest obwód kaliningradzki, od chwili swojego powstania w 1945 r. pełniła niemal wyłącznie funkcje militarne. Według statystyk co trzeci mieszkaniec enklawy ma jakieś związki z armią: albo sam w niej służy, albo służy ktoś z jego rodziny. To właśnie tutaj znajdują się bazy Floty Bałtyckiej oraz podległych jej jednostek wojskowych: lotnictwa, artylerii, wojsk pancernych i zmotoryzowanych oraz piechoty morskiej
— czytamy.
Ostatnie chwile przed wybuchem wojny
Kołodziejski w tekście „Twierdza Kaliningrad” pisze m.in. o tym, jak wyglądały w rosyjskiej enklawie ostatnie miesiące przed wybuchem wojny na Ukrainie.
Ostatnie miesiące przed wybuchem wojny na Ukrainie upłynęły w obwodzie kaliningradzkim głównie na manewrach wojskowych oraz na konsekwentnym wzmacnianiu i modernizowaniu rozlokowanego tu uzbrojenia. Rozpoczęto m.in. formowanie nowej 18. Dywizji Zmotoryzowanej, w której skład wchodzą dwa pułki zmechanizowane i pułk pancerny. W związku z tym do obwodu przerzucono sporą liczbę czołgów, w większości znanych z wojny na Ukrainie zmodyfikowanych wersji T-72, a także jednostki artylerii rakietowej oraz wiele innego wyspecjalizowanego uzbrojenia. Tutejsze lotnictwo Floty Bałtyckiej otrzymało najnowsze wersje samolotów wielozadaniowych Su-30, a także myśliwce Su-35. Samoloty regularnie ćwiczyły ataki bombowe z małej wysokości oraz patrolowały Bałtyk, wykonując niekiedy agresywne manewry wokół okrętów i morskich obiektów państw NATO
— pisze Kołodziejski.
Zdaniem wielu ekspertów zarówno rodzaj uzbrojenia, jak i specyfika manewrów mogą wskazywać, że wojska stacjonujące w obwodzie były ćwiczone przede wszystkim w działaniach ofensywnych. Zrekonstruowane plany ćwiczeń zakładały m.in. uderzenie na Polskę, przede wszystkim na przesmyk suwalski, oraz od północnej strony na Litwę. To do pewnego stopnia nowość, wcześniej bowiem obwód traktowany był raczej jako twierdza, a nie jako baza wypadowa do ataku na sąsiadów
— zauważa publicysta.
Polska na celowniku rosyjskich rakiet
Kołodziejski pisze również o zagrożeniu ze strony pocisków Iskander, które zostały rozmieszczone kilka lat temu w Kaliningradzie.
W przypadku Polski zagrożenie jest dwojakiego rodzaju. Cała Polska jest dziś w zasięgu pocisków 9M723 rozmieszczonych w obwodzie kaliningradzkim. Oznacza to nie tylko, że każde polskie miasto może stać się celem uderzenia, ale że zaatakowane mogą zostać również jednostki NATO na naszym terytorium – zarówno te, które byłyby rozmieszczone w stałych bazach, jak i te, które będą zmierzać z odsieczą na wypadek wybuchu konfliktu. Inaczej mówiąc, obwód kaliningradzki stanowi coś w rodzaju twierdzy artyleryjskiej, z której można ostrzeliwać zaplecze NATO. Granicząca z obwodem Polska jest potencjalnie narażona na najcięższe uderzenia. Można się domyślać, że Rosjanie przewidują przekształcenie naszego kraju w strefę śmierci, która ma oddzielać ich od pozostałych państw NATO i zniechęcać do podjęcia kontrofensywy
— stwierdza publicysta.
Więcej w nowym wydaniu tygodnika „Sieci”. Artykuły z bieżącego wydania dostępne online od 2 maja br. w ramach subskrypcji Sieci Przyjaciół.
Zapraszamy też do oglądania audycji telewizji http://wPolsce.pl.
kk
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/597374-kolodziejski-w-sieci-twierdza-kaliningrad