Słusznie Bronisław Wildstein podjął w swoim cenionym cotygodniowym programie w TVP („O co chodzi”) temat trzeciomajowego przemówienia prezydenta w którym uważny słuchacz usłyszał przełomową, historyczną propozycję.
Andrzej Duda nazwał obecne zbliżenie między naszymi narodami „żywym zaręczeniem obojga narodów”, mówił o braciach Ukraińcach. Użył mocnego sformułowania, że dziś z Rosją walczy jeden z narodów Rzeczypospolitej, którą nazywano obojga narodów, a która była w istocie wielonarodowa.
Jak mówił, przywołując podobne słowa prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego, pomiędzy Polską a Ukrainą „nie będzie granicy i będziemy żyli razem, na tej ziemi, odbudowując się i budując swoje wspólne szczęście i swoją wspólną siłę, która pozwoli się oprzeć każdemu niebezpieczeństwu, a którą każdy będzie się bał w przyszłości zaatakować i będzie się bał jej zagrozić”.
I podsumował:
W całej trudnej historii, gdzie na wspólnym stole między Polakami a Ukraińcami często leżała broń, został położony chleb, została położona dłoń na dłoń.
Pytania, czy Polska i Ukraina, dzisiaj tak blisko współpracujące, mogą stworzyć coś wspólnie, jakąś trwałą formę organizacji, padały od wybuchu wojny często. Ale nigdy na tak wysokim szczeblu, nigdy tak jednoznacznie. Wildstein uważa, że można to odczytywać jako propozycję nawiązania do I Rzeczypospolitej. Ja bym aż tak daleko nie szedł, sądzę, że prezydent Duda wskazał okres wspólnego państwa jako źródło inspiracji.
Zaproszony przez Wildsteina do programu Józef Orzeł, filozof, szef Klubu Ronina, menedżer, wyliczał możliwych chętnych do Międzymorza:
Jeżeli nazwiemy to międzymorzem, jak chciał Piłsudski, to w tym pasie mamy państwa, które prą do integracji, na razie przede wszystkim militarnej. Szwecja i Finlandia chcą się zapisać do NATO, kraje bałtyckie współpracują z nami blisko w sprawie pomocy Ukrainie. Jest Rumunia, również zagrożona przez Rosję, jesteśmy my i oczywiście Ukraina. To pas państw realnie, życiowo zagrożonych przez Rosję, to oczywiście wspólne dowodzenia armią, ze wsparciem amerykańskim i brytyjskim, tworzy siłę, której żadna Rosja nie pokona. Są tu oczywiście dwa znaki zapytania: czy Ukraina, która za nas walczy, wytrzyma, to to otworzy perspektywę wyzwolenia Białorusi.
Wildstein podkreślił, że taka wspólnota nie będzie radośnie witana przez Niemcy, ale i ich junior partnera, Francję.
Dla Niemców Unia Europejska miała być sposobem na osiągnięcie pozycji pozwalającej na rywalizację ze Stanami Zjednoczonymi. Nie jestem pewny czy zrezygnowały z tej koncepcji
— mówił pisarz, publicysta.
Wszyscy zgodziliśmy się, że wiele będzie zależało od Stanów Zjednoczonych. Bez oparcia Międzymorza na osi atlantyckiej, bez wsparcia USA i Wielkiej Brytanii, szanse na powodzenie projektu są niewielkie.
Dlatego tak ważne jest pytanie o politykę amerykańską. Czy tam zrozumiano, że konkurowanie z Chinami wymaga stania na dwu nogach. Jedną jest obecność Stanów Zjednoczonych na Pacyfiku, obudowana sojuszami, z wielką flotą. Drugą musi być obecność W Europie. Jeszcze za wczesnego Bidena uważano, że Europę można oddać Niemcom, a w razie czego ona stanie i tak po stronie USA. Dziś widzimy, że to wcale nie takie pewne, bo właśnie okazuje się, że Niemcy mają jeden plan na życie, na dziesiątki a może setki lat - sojusz z Rosją. Czy mają plan B? Na razie nie widać. Niemcy są w rozpaczliwej sytuacji, nierealnego, ale jedynego planu strategicznego, który się nie może udać. Planem B mogło by być bardziej partnerskie traktowanie nowych krajów, Międzymorza. Ale nie wiem, czy one do tego są zdolne dorosnąć
— mówił Orzeł.
Tu warto przypomnieć, jak wielką złość budziła w Brukseli i Berlinie malutka Grupa Wyszehradzka, za jaką obrazę uważano koncepcję Trójmorza. Tam panuje stara rzymska zasada - sojusznicy centrum imperium nigdy, pod żadnym pozorem, nie mogą zawierać aliansów między sobą.
Wszystkie te zastrzeżenia, warunki i wątpliwości warto dostrzegać, trzeba o nich pamiętać. Ale warto widzieć, że dużo się dzieje - tu i teraz, bez oglądania się na wielkie koncepcje. Według Bronisława Wildsteina, polska pomoc dla Ukraińców, ich postawa wobec pomagającej na wszelkich polach Polski, musi się przełożyć na przyszłość.
Też uważam, że zmiana jest zasadnicza. Nie tylko rządy, ale i żywioły narodowe wzięły sprawy w swoje ręce. Granica jakby zniknęła, dla nas Ukraina jest bliżej niż kiedykolwiek, dla Ukraińców stanowi bezpieczne zaplecze, otwarte dla wszystkich.
Polska jest do współpracy, choćby poprzez wspólne projekty, akcje, instytucje, inwestycje, obronność, gotowa. Czy będą gotowe elity ukraińskie? To największy znak zapytania. Długo, do samej wojny, ulegały złudzeniu oparcia swojego bezpieczeństwa na Berlinie. Dziś społeczeństwo ukraińskie jest zdecydowanie propolskie i takiej jedności obu narodów by chciało. Ale podkreślam - bez decyzji ukraińskich elit państwowych, niewiele z tego nie będzie. Dziś są nam przyjazne, ale to sytuacja ekstremalna, wojenna. ich postawa w dłuższej perspektywie jest niewiadomą. Wybór kierunku polskiego będzie musiał w przyszłości oznaczać jakąś kolizję z bogatymi Niemcami.
Oczywiście, by cokolwiek się z planów trwałego wciągnięcia Ukrainy do struktur Zachodu, choćby przez Polskę, spełniło, po wojnie Ukraińcy muszą podjąć wysiłek reformy swojego państwa, zwalczenia korupcji, modernizacji gospodarczej. Ale jeśli są w stanie tak dzielnie walczyć, to i z tymi zadaniami sobie mogą poradzić.
Spójrzmy też na mapę, zerknijmy do danych statystycznych: wspólnie mamy ponad 900 tys. km kwadratowych kilometrów, ponad 80 milionów obywateli. To byłaby potężna zapora dla każdej Rosji.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/597343-czy-polska-i-ukraina-moga-stworzyc-trwaly-zwiazek