Przez wszystkie obozy Gułagu w ciągu niemal 70 lat istnienia Związku Sowieckiego mogło przejść łącznie od 15 do 18 milionów łagierników. Tak mówią szacunki sporządzone przez historyków. Do tego dochodzą kolejne miliony osadzonych latami w aresztach i więzieniach. Oznacza to, że musiała istnieć cała, wielotysięczna armia konwojentów, którzy pilnowali więźniów – eskortowali ich na przesłuchania, sale sądowe lub miejsca egzekucji; transportowali do aresztów, więzień i obozów pracy; nieposłusznych szczuli psami, opóźniających marsze bili kolbami, a do uciekających strzelali bez uprzedzenia.
Działalność tej rzeszy funkcjonariuszy jest w byłych krajach komunistycznych zazwyczaj przemilczana. Na tym tle wyjątek stanowi Federacja Rosyjska, gdzie w zeszłym miesiącu w Krasnojarsku otwarto muzeum historii służby konwojenckiej. Placówka została stworzona przez pracowników Federalnej Służby Więziennej w specjalnym wagonie kolejowym do przewozu skazanych. Prezentuje ona historię i teraźniejszość służb eskortujących więźniów w imperium Romanowów, Związku Sowieckim i współczesnej Rosji. W uroczystym otwarciu ekspozycji wzięli udział m.in. wysocy urzędnicy państwowi oraz „kombatanci więziennictwa” (wyjaśnijmy w tym kontekście znaczenie słowa „kombatanci”: to nie ci, którzy byli więzieni, ale ci, którzy więzili).
Z błogosławieństwem patriarchatu
Według pomysłodawców, celem przedsięwzięcia jest pielęgnowanie tradycji, dalsze doskonalenie działalności oraz podniesienie prestiżu konwojentów zarówno wśród służb mundurowych, jak i w całym społeczeństwie. Muzeum podkreśla ciągłość instytucjonalną między czasami minionymi a współczesnymi. W sumie nic w tym dziwnego – dziś też przecież ktoś musi eskortować do aresztów, więzień i kolonii karnych takich ludzi, jak Aleksiej Nawalny, Władimir Kara-Murza czy tysiące młodych ludzi zatrzymanych w ostatnich tygodniach na rosyjskich ulicach za udział w protestach przeciw wojnie na Ukrainie.
Uroczyste otwarcie nie mogłoby się oczywiście obyć bez błogosławieństwa patriarchatu moskiewskiego. Dlatego na miejsce przybył ks. Rodion Petrikow, który poprowadził ceremonię poświęcenia nowego muzeum. W swojej przemowie, chwaląc trud pracy konwojentów, nie powiedział, niestety, ilu prawosławnych księży odprowadzili oni na miejsce kaźni.
Podczas najbliższej wideokonferencji z Franciszkiem patriarcha Cyryl będzie mógł przyszpilić swego rozmówcę retorycznym pytaniem: „A ilu pracowników służby więziennej ma papież?” (Nie mówiąc już o pytaniu, które zawsze może wyciągnąć jak asa z rękawa: „A ile pocisków nuklearnych poświęcił papież?”).
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/597176-bili-i-strzelali-do-aresztowanych-sluzby-stworzyly-muzeum