Przebieg Konferencji o przyszłości Europy dowodzi, że eurokraci pod egidą Niemiec przyspieszają tworzenie unijnego superpaństwa i - jak widać - nie zamierzają przejmować się ani traktatami, ani normami demokracji. Jeżeli dobrze się zastanowić, dlaczego tak się dzieje, można dojść do wniosku, że sprawa ma drugie dno.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Wprawdzie Niemcy czynią wysiłki, aby zachować twarz państwa demokratycznego, hołdującego cywilizowanym wartościom i szanującego podmiotowość innych państw, deklarują przy tym rewizję swojej dotychczasowej polityki wobec Rosji, również w sferze energetycznej, to cień eurazjatyckiej przestrzeni od Władywostoku po Lizbonę nadal ciągnie się za Berlinem wzbudzając poważne obawy co do przyszłości Unii Europejskiej.
Warto odnotować kilka faktów. Po pierwsze nie było żadnej reakcji władz w Berlinie, kiedy po rozpoczęciu przez Rosję agresji na Ukrainę i dokonywaniu mordów na bezbronnej ludności Dmitrij Miedwiediew potwierdzał, iż niemiecko-francusko-rosyjski plan stworzenia eurazjatyckiej przestrzeni gospodarczej nadal obowiązuje. Braku reakcji w tej sytuacji nie sposób odczytać inaczej, jak tylko milczącą zgodę.
Po drugie, Berlin - oprócz rosyjskiego partactwa wspólnych planów - ma kilka innych palących problemów. Działania hamujące sankcje na Rosję i stanowisko niemieckich polityków wobec konfliktu na Ukrainie w poważnym stopniu obniżyły prestiż Niemiec. Sytuację pogorszyła kompromitacja w dziedzinie polityki energetycznej i próba podporządkowania surowcowego całej Unii Europejskiej dostawom z kraju, który okazał się nieobliczalnym agresorem i ludobójcą. Ciężar właściwy tych klęsk polityczno-dyplomatycznych teoretycznie powinien zaprzepaścić szanse Niemiec na stworzenie unijnego superpaństwa. Cwani starzy wyjadacze z Berlina zdecydowali się jednak na ucieczkę do przodu w postaci stworzenia tegoż superpaństwa za wszelką cenę. Stąd ogłaszanie na Konferencji o przyszłości Europy konsensusu, którego w rzeczywistości nie było. Należy przy tym spodziewać się dalszych, jeszcze bardziej brutalnych prób podporządkowania sobie Europy przez Berlin, który za wszelką cenę - mimo oficjalnej retoryki - będzie starał się ocalić swoje interesy z Moskwą.
Niemcy chcą przejąć kontrolę nad państwami członkowskimi
Warto zauważyć, iż utworzenie superpaństwa pozwoliłoby kontrolować rządy poszczególnych państw członkowskich, które nie istniałyby już jako suwerenne podmioty, ale szczególny rodzaj landów, nieposiadający nawet swobody landów niemieckich. Oznaczałoby to możliwość spacyfikowania niepokornych narodów, a w sytuacji gdyby jeszcze doszedł do skutku projekt stworzenia mechanizmu wspólnotowego zakupu węglowodorów (wspólnego koszyka dostaw), Niemcy bez trudu powróciłyby do biznesu z Rosją. Wówczas - już niezależnie od rozwoju sytuacji na Ukrainie - mogłyby wbrew wcześniejszym ustaleniom uruchomić rurociąg Nord Stream 2. Po wygranej w wyborach prezydenckich Emmanuela Macrona jest bowiem pewne, że Francja - najsilniejszy po Niemczech kraj UE - nie stawiałaby weta. Ktoś mógłby zarzucić w tym momencie, że to jest political fiction, ale czy rzeczywiście? Jak zatem wytłumaczyć fakt, że w sytuacji embarga na rosyjskie węglowodory nadal forsuje się w Unii Europejskiej Zielony Ład - twór obliczony na odbiór gazu z Rosji?
Wydaje się zatem, że znaleźliśmy się w szczególnie niebezpiecznym momencie, tym bardziej, że Berlin via KE i inne unijne instytucje nie tylko że przyznaje sobie nieprzysługujące mu prerogatywy, ale przede wszystkim dokonuje to depcząc wszelkie zasady już nie tylko demokracji, ale zwykłej przyzwoitości.
Ogłoszenie na forum Konferencji o przyszłości Europy konsensusu, mimo że do niego nie doszło, jasno wskazuje, jak widzą funkcjonowanie UE środowiska lewicowo-liberalne, w szczególności te wywodzące się z kraju na zachód od Odry. Najwyższy czas się obudzić! Unijna solidarność nie istnieje, sankcje są fikcją, a kryjący się za plecami walczącej Ukrainy eurokraci szykują narodom europejskim kołchoz, jakiego nie widzieli nawet sowieccy komuniści. To wszytko na dodatek najprawdopodobniej we współpracy z Rosją.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/596776-konsensus-ktorego-nie-bylo-drugie-dno-polityki-niemiec