Agresja Rosji na Ukrainę, wielka wojna w Europie, już doprowadziła do znaczących zmian w układzie sił i ocenie sytuacji geostrategicznej przez rządy wielu państw. „Jest czas do 24 lutego i po 24 lutym” powiedziała na konferencji prasowej premier Szwecji Magdalena Andersson, co w przypadku jej państwa, a także sąsiedniej Finlandii oznacza rozpoczęcie energicznych działań mających w efekcie wprowadzić Sztokholm i Helsinki do NATO.
Pekka Haavisto, minister spraw zagranicznych Finlandii oznajmił dziennikarzom, że w interesie obu państw jest złożenie wspólnej aplikacji, co oznacza, że Finowie bardziej zaawansowani (w parlamencie znalazł się już stosowny raport dotyczący sytuacji strategicznej) będą musieli „nieco zwolnić” i zaczekać na Szwedów. Proces się najprawdopodobniej nieco opóźni, ale większość komentatorów uważa, że formalne wnioski obydwu stolic zostaną złożone w maju, po to aby procedura została rozpoczętą i na czerwcowym szczycie NATO w Madrycie mógł zostać zaakceptowany tzw. protokół akcesji. Oznaczać to będzie uruchomienie procesu politycznego, bo decyzja o przyjęciu nowych członków musi zostać ratyfikowana przez parlament każdego z 30 krajów członkowskich Paktu Północnoatlantyckiego, który z pewnością nie będzie ani łatwy, bo wejście Szwecji i Finlandii do NATO wiele zmienia, również np. w Unii Europejskiej, ani też nie będzie krótki. W przypadku poprzednich procesów rozszerzania Paktu Północnoatlantyckiego uzyskanie formalnej decyzji zajęło od 20 miesięcy w 1999 roku do 18 w 2004. Teraz, zważywszy na to, że mamy do czynienia z sytuacją wojenną, a obydwa państwa uznawane są za stabilne i bogate demokracje, przy tym ich organizmy wojskowe są już w dużym stopniu zintegrowane ze strukturami Sojuszu, to proces akcesyjny może być przyspieszony, co jednak nie oznacza, że przebiegał będzie bezproblemowo.
Co oznaczałoby wstąpienie Szwecji i Finlandii do NATO?
Zacznijmy od kwestii politycznych. Wejście Szwecji i Finlandii zwiększa znaczenie - w ramach NATO - zarówno umownego bloku anglosaskiego, jak i państw wschodniej flanki, rozszerza też zaangażowanie Sojuszu Północnoatlantyckiego w regionach arktycznych. Tym bardziej, że region ten nie stracił na znaczeniu w długofalowych planach strategicznych Rosji. W trakcie poszerzonego kolegium ministerstwa obrony, które odbyło się przed dwoma dniami, szef resortu Sergiej Szojgu, co przykuło zainteresowanie mediów dużo mówił o przebiegu „operacji specjalnej” na Ukrainie, ale jednocześnie sporo uwagi poświęcił, co nie wydaje się przypadkowe rosyjskim inwestycjom wojskowym na Dalekiej Północy, a precyzyjnie na Półwyspie Kolskim. Powiedział on, że dozbrojenie Floty Północnej, która w ubiegłym roku uzyskała status odrębnego okręgu wojskowego nowymi rodzajami „techniki wojskowej” jest absolutnym priorytetem zarówno w tym jak i w następnych latach. Już w 2018 roku Barents Observer, szwedzki portal specjalizujący się w tematyce Dalekiej Północy raportował, że Rosjanie wyremontowali wszystkie, pochodzące jeszcze z czasów ZSRR instalacje wojskowe na Płw. Kolskim a dodatkowo wznieśli ponad 50 bunkrów i umocnionych magazynów, w których mogą znajdować się nawet rakiety balistyczne zdolne do przenoszenia głowic nuklearnych. Obecne zaangażowanie Moskwy w wojnę na Ukrainie wcale nie zmniejsza zainteresowania Rosji regionami znajdującymi się na Dalekiej Północy, o czym świadczy też niedawne polecenie Władimira Putina, aby niezwłocznie rozpocząć kompleksową modernizację infrastruktury mieszkalnej i komunalnej w miasteczkach i osadach wojskowych zbudowanych wokół baz na Dalekiej Północy. Sytuacja wokół Arktyki zaostrza się również w związku z wojną politycznie, czego przejawem jest ogłoszona 3 marca wspólna decyzja wszystkich państw współtworzących Radę Arktyczną (prócz Rosji) o zawieszeniu uczestnictwa w pracach tego formatu, w którym Moskwa sprawuje obecnie, w ramach rotacji przewodnictwo. Ruch ten może skłonić w przyszłości Chiny, jak argumentują autorzy artykułu opublikowanego w portalu War on the Rocks do rozluźnienia swoich związków z Rosją w tym obszarze, co może zaszkodzić jednemu z kluczowych projektów Moskwy, jakim jest rozwijanie Północnego Jedwabnego Szlaku, czyli Morskiej Drogi Północnej. Pekin, który wszedł w charakterze obserwatora do Rady Arktycznej w 2013 roku, co było wyrazem jego rosnącego zainteresowanie tym kierunkiem, a w ostatnich latach organizował dwie duże wyprawy naukowo – rekonesansowe w rejony arktyczne, może uznać, argumentują Jeremy Greenwood i Shuxian Luo, iż wyłączne „stawianie na Rosję” w sytuacji zaostrzającej się rywalizacji może być działaniem zbyt ryzykownym dla chińskich interesów. Wejście Szwecji i Finlandii do NATO zwiększy, z obecnych 5 do 7, liczbę państw członkowskich reprezentowanych w Radzie Arktycznej, co zarówno w związku z tym faktem, jak i wojną spowoduje wzrost znaczenia czynnika militarnego w tym obszarze. Dotychczasowe partnerstwo rosyjsko – chińskie, będące jak argumentują amerykańscy eksperci bardziej „małżeństwem z rozsądku” niż z miłości może w efekcie ucierpieć, bo Pekin może rozpocząć politykę lawirowania między obiema stronami (Zachód vs. Rosja) ostro zarysowanego sporu. W efekcie będziemy mieli nie tylko spowolnienie, być może nawet zablokowanie wielu projektów przemysłowych na Dalekiej Północy kluczowych dla rosyjskich perspektyw rozwojowych, co będzie bezpośrednim rezultatem sankcji i decyzji wielu firm o wycofaniu się ze współpracy z Rosją, ale również ze znaczącą, po obu stronach, militaryzacją tego obszaru. Z perspektywy NATO oznacza to konieczność desygnowania znaczącej części uwagi i nakładów, nakierowywanych na wzmocnienie wschodniej flanki, na ten właśnie kierunek.
Kolejną, oczywistą, konsekwencją decyzji Helsinek i Sztokholmu o wstąpieniu do NATO będzie zakwestionowanie perspektyw wzmocnienia roli Unii Europejskiej w zakresie obronności. Jak napisał w ankiecie przeprowadzonej przez Carnegie Europe Ian Bond z Center of European Reform „atak Rosji na Ukrainę zmusił kraje europejskie do myślenia o własnym bezpieczeństwie, a nie wielkich projektach paneuropejskiej architektury bezpieczeństwa.” To, niezależnie od tonu deklaracji prasowych często maskujących rzeczywistość, oznacza w gruncie rzeczy kres marzeń o europejskiej suwerenności strategicznej, rozumianej w Paryżu nie w kategoriach komplementarnych, ale jako alternatywa dla NATO. Już niedługo przekonamy się, choćby w trakcie procesu akcesyjnego (ratyfikacje) czy w ramach Sojuszu Północnoatlantyckiego nie ujawnią się w tej materii podziały między państwami wspierającymi europejskie jądro decyzyjne (Francja, Niemcy, Benelux) a Europą Wschodnią i Nordycką.
Ze strategicznego punktu widzenia, wejście Szwecji i Finlandii do NATO zmienia, dopełniając ją, sytuację nie tylko na Dalekiej Północy, ale również, w porównywalnym stopniu na Bałtyku. Jak zauważył Kate Hansen Bundt z Norweskiego Komitetu Atlantyckiego ruch ten będzie oznaczał wypełnienia „próżni strategicznej” i powodował, że wszystkie 5 państw nordyckich znajdzie się w Pakcie Północnoatlantyckim. Z wojskowego punktu widzenia jest to tym bardziej istotne, że w efekcie siły w zakresie lotnictwa NATO w tym regionie znacząco wzrosną. Już obecnie, biorąc pod uwagę istniejący potencjał i zapowiedziane zakupy, państwa nordyckie mogą dysponować 150 myśliwcami F-35 oraz 72 szwedzkimi JAS Gripen. Gdyby wziąć pod uwagę również potencjały lotnictwa Wielkiej Brytanii, Holandii i Niemiec, państw „tradycyjnie”, jak argumentuje Bundt zainteresowanych bezpieczeństwem „północnej flanki NATO” to otrzymujemy 250 – 300 F-35 plus szwedzkie Gripeny. To co w tych wypowiedziach, z polskiej perspektywy jest istotne, to właśnie fakt, iż do tej pory nasz kraj nie był brany pod uwagę z punktu widzenia bezpieczeństwa na Dalekiej Północy i w basenie Morza Bałtyckiego. Historycznie mieliśmy nawet do czynienia z pewnym ekskluzywizmem Państw Nordyckich i frondowaniem niektórych Państw Bałtyckich (szczególnie widoczne było to w przypadku Estonii) w stronę systemu bezpieczeństwa, który mógłby być tworzony przez Skandynawów. To co wydaje się potencjalnie groźne z naszego punktu widzenia, i trzeba rozpocząć działania polityczne aby uniknąć tego scenariusza, to segmentacja przestrzeni bezpieczeństwa na flanki – północną, wschodnią i bałkańską. Będzie to nie tylko uruchamiało naturalną rywalizację o zasoby, co może osłabić nam dedykowane działania, ale również oznaczać będzie kłopoty z koordynacją i przesunięcie dowodzenia na wyższy poziom, w którym Polska nie musi mieć wiele do powiedzenia. Państwa bałtyckie wydały niedawno wspólne oświadczenie w którym postulują aby NATO-wski system bezpieczeństwa w regionie zbudowany był wokół trzech dywizji (po jednej w każdym z państw) na stałe stacjonujących w każdym z nich, z którymi następowałaby „integracja narodowych systemów obrony”. Gdyby ten postulat został przyjęty, to mielibyśmy zatem do czynienia z przebudową systemu bezpieczeństwa w rejonie Morza Bałtyckiego, co oznacza nie tylko jego wzmocnienie, ale wraz z wejściem Szwecji i Finlandii, na nowo zaplanowanie całego systemu. Nie jest to zadanie łatwe, tym bardziej, że mogą się pojawić różnice interesów, dotyczące choćby kwestii broni nuklearnej. Pisze o tym na łamach Foreign Affairs Carl Bildt w interesujący sposób opisując historyczny kontekst i znaczenie dziś podejmowanych decyzji. Ale podkreśla też, na co warto zwrócić uwagę, dwie kwestie. Po pierwsze tradycyjnie niechętni proliferacji broni nuklearnej Szwedzi i Finowie mogą w NATO zwiększyć siłę lobby opowiadającego się za redukcją a nie rozszerzeniem amerykańskiej obecności nuklearnej w Europie. W tym obszarze może nastąpić kolizja między tymi państwami a Polską, która jest zainteresowane zarówno wejściem do programu nuclear sharing jak i pozyskaniem dalej idących, niźli tylko w ramach art. 5 amerykańskich gwarancji nuklearnych. Drugą kwestią, która będzie wymagała wyjaśnienia jest stanowisko zarówno Szwecji jak i Finlandii w sprawie dyslokowania sił NATO-wskich na ich terytorium i budowania wojskowej infrastruktury Paktu. Bildt jest zdania, że przede wszystkim Helsinki mogą nie chcieć, przez wzgląd na uwarunkowania historyczne i stan dotychczasowych relacji z Moskwą, tego rodzaju obecności. Jednak z naszej perspektywy jest to zasadnicza kwestia związana z bezpieczeństwem na Bałtyku. Albo jesteśmy w stanie zablokować rosyjską Flotę Bałtycką w Zatoce Fińskiej, a to będzie wymagało budowy znaczącej infrastruktury wojskowej zarówno w Finlandii jak i w Estonii, albo nie, i taki scenariusz wymagał będzie od każdego z państw mających linię brzegową na Bałtyku przemyślenie swej polityki bezpieczeństwa w tym akwenie. Podobna sytuacja ma miejsce w związku z ewentualną militaryzacją Gotlandii.
Współpraca z państwami nordyckimi
Te wszystkie kwestie, z grubsza tylko zarysowane, wymuszą, oczywiście jeśli chcemy dbać o nasze interesy, a nie czekać na to jak inni je zaprogramują, znaczne przesunięcie zainteresowania naszej dyplomacji na współpracę z państwami nordyckimi. Wymagało to też będzie, w imię interesów strategicznych, załagodzenia dotychczasowych kontrowersji o podłożu światopoglądowym.
Jest wreszcie ostatnia kwestia, o której ostatnio pisał Anders Fogh Rasmussen, były premier Danii i Sekretarz Generalny NATO. Otóż o ile należy zgodzić się z opinią, że wejście obydwu państw do Sojuszu jest sytuacją typu win – win, to osobną kwestią jest, zwłaszcza w obliczu pogróżek ze strony Rosji i długotrwałości procesu akcesyjnego, zagwarantowanie bezpieczeństwa obydwu krajów w tzw. okresie przejściowym. Putin może chcieć eskalując napięcie dążyć do zastraszenia legislatyw państw członkowskich podejmujących decyzję o ratyfikacji traktatu przewidującego wejście obydwu państw do NATO, a to oznacza, że należy działać szybko, co oznacza zarówno udzielenie gwarancji o charakterze wojskowym jak i szybkie rozwiązanie ewentualnych spornych kwestii i stworzenie szerokiej koalicji na rzecz ekspresowego przyjęcia Szwecji i Finlandii do Paktu Północnoatlantyckiego. Wymaga to wielkiej pracy, eksperckiej, dyplomatycznej i politycznej, której po NATO-wskim akcesie obu państw będzie jeszcze więcej. Dobrze byłoby aby państwo polskie było przygotowane do tego wysiłku.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/596421-rewolucja-strategiczna-wejscie-finlandii-i-szwecji-do-nato