Słoweński konserwatywny polityk Janez Janša i jego Słoweńska Partia Demokratyczna (SDS) stracili władzę we wczorajszych wyborach parlamentarnych w Słowenii.
SDS została pokonana przez swojego głównego przeciwnika, zielono-liberalnego Ruchu Wolności, Roberta Goloba. Przyczyny dość przekonującej porażki nie zostały jeszcze dokładnie przeanalizowane. To, co jest już teraz jasne, to, że Jansa od lat walczy z establishmentem w swoim państwie zdominowanym przez siły lewicowo-liberalne. Golob był głównym kandydatem tego establishmentu, który zainwestował w niego wszystkie swoje siły. I wygrał.
CZYTAJ TAKŻE Janez Janša dobrze rozumie naturę putinowskiego imperializmu
CZYTAJ TAKŻE Wybory parlamentarne w Słowenii. Są wyniki exit poll: Zwyciężyła liberalna Partia Ruch Wolności Roberta Goloba
To, co dzieje się teraz po klęsce Janšy, to oczekiwana radość lewicowych i liberalnych polityków i mediów. Mówi się o pokonaniu „populistów”, „nacjonalistów”, „przywróceniu wartości demokratycznych” w Unii. Porażkę Janšy porównuje się do porażki Marine Le Pen na wyborach we Francji, chociaż nie ma zbyt wielu podobieństw między tymi dwoma politykami (swoją drogą, Janša pogratulował Emanuelowi Macronowi zwycięstwa zaraz po oficjalnych wynikach wyborów prezydenckich w Francji).
Do tego oczywiście dołączyli politycy totalnej opozycji. Kilku z nich napisało w mediach społecznościowych, że „partner PiS” został pokonany. Niektórzy z nich określili to jako początek końca rządów ZP w Polsce.
Wiadomo, że Janša ma dobre stosunki z obecnym rządem w Warszawie. Ale ma też dobre stosunki z Europejską Partią Ludową, której SDS jest członkiem. Mówimy o tej samej partii europejskiej, do której należy PO i której Donald Tusk jest nadal prezydentem. Fakt ten jednak nie przeszkadza opozycji, żeby się cieszyła się z porażki Janšy.
Aby absurd był jeszcze większy, EPL pośrednio poparła Janšę na swoim oficjalnym koncie na Twitterze przed wyborami w Słowenii, ostrzegając przed niebezpieczeństwem rosyjskich wpływów. Nawet niezależnie od tych stosunków partyjnych, dla każdego, kto zna tę sprawę, jest jasne, że dziś, w czasach szalejącego imperializmu rosyjskiego, rządy Janšy były dobrym rozwiązaniem dla interesów Europy i Polski. Janez Janša zajął jednoznaczne stanowisko w sprawie agresji Rosji na Ukrainę. Był jednym z najostrzejszych krytyków polityki Kremla. Wraz z Mateuszem Morawieckim, Jarosławem Kaczyńskim i premierem Czech Peterem Fialem odwiedził Kijów w czasie, gdy wojska rosyjskie znajdowały na przedmieściach miasta.
Jednocześnie, nie jest do końca jasne, jaka będzie polityka nowego słoweńskiego premiera Goloba wobec Rosji. Media bliskie SDS twierdzą, że premier, były dyrektor koncernu energetycznego GEN-I, był kiedyś blisko rosyjskiego Gazpromu. O tym, że narracja o rosyjskich wpływach nie jest tylko częścią kampanii wyborczej świadczy status na oficjalnej stronie internetowej EPP.
Janša był często opisywany jako „sojusznik” węgierskiego premiera Viktora Orbana. Natomiast, miał zupełnie inny stosunek do Rosji niż on sam. A jeśli Golob zajmie stanowisko podobne do Budapesztu? Marta Kos, wiceprzewodnicząca jego partii i prawdopodobnie minister spraw zagranicznych w nowym rządzie, powiedziała już w kampanii, że „Słowenia musi zadbać o relacje z Rosją”.
W każdym razie Janša jest politykiem, który już kilkakrotnie wykazał determinację w swojej politycznej karierze, taką samą kiedy jechał na wojnę w Kijowie. Oczywiście, europejski establishment nie przyjmie tego jako atut i najpewniej określi go jako „nacjonalistę” i „populistę”. Już dołączyła do tej grupy polska opozycja.
I w ten sposób ponownie pokazała, że więcej niż polski interes narodowy interesuje ją bycie częścią tego europejskiego establishmentu i to za wszelką cenę.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/595818-absurdalna-radosc-polskiej-totalnej-opozycji-po-klesce-jansi