Z ostatnich działań, wypowiedzi i komunikatów strategicznych Rosji wynika, że Moskwa, być może, opracowała plan zakończenia wojny z Ukrainą, którego elementy zaczęła właśnie wdrażać. Jak on może wyglądać?
Zacznijmy po kolei. Wczoraj rosyjskie ministerstwo obrony poinformowało o przeprowadzeniu udanej próby naddźwiękowej rakiety balistycznej typu Sarmata zdolnej do przenoszenia ładunków nuklearnych, która została wystrzelona z poligonu Plisieck w Obwodzie Archangielskim i osiągnęła cel na Kamczatce. Przy okazji Putin powiedział, że próba ta jest ostrzeżeniem dla wrogów Rosji, którzy powinni „zastanowić się dwa razy” zanim zaczną grozić jego krajowi.
Koniec wojny i „rozgrywka z Zachodem”
Wydarzenie to nie jest oczywiście przypadkowe i stanowi część rosyjskiego planu, który obliczony jest, jak się wydaje, zarówno na zakończenie wojny na Ukrainie jak i „rozgrywkę z Zachodem” w tym ze Stanami Zjednoczonymi w pierwszym rzędzie. Jeśli chodzi o „rakietowy pojedynek”, który Moskwa toczy z Waszyngtonem to nie sposób wydarzenia tego nie wiązać z dwiema kwestiami. Po pierwsze administracja Bidena przekazała pod koniec marca do Kongresu Nuclear Posture Review, strategiczny dokument określający politykę Białego Domu wobec amerykańskiej triady nuklearnej. Mark Schneider, ekspert National Institute for Public Policy, napisał o nim , że został on celowo utajniony, a z jednostronicowego omówienia wynika jedynie, iż administracja koncentruje swą uwagę na zasadzie „no first use”jeśli chodzi o amerykański arsenał nuklearny. Tego rodzaju deklaracjom, które w opinii Schneidera świadczą o chwiejności i uleganiu rosyjskiemu szantażowi nuklearnemu a z pewnością są odejściem od wcześniej stosowanej zasady, której istotą było utrzymywanie dwuznaczności w kwestii tego czy Stany Zjednoczone są gotowe użyć jako pierwsze swych głowic towarzyszy decyzja o ponownym, drugim w ciągu miesiąca odwołaniu próby rakiety balistycznej Minutmann III, która miała podlegać modernizacji. W uzasadnieniu Ann Stefanek, rzeczniczka amerykańskich sił powietrznych powiedziała, że obecne „przesunięcie nastąpiło z tego samego powodu co wcześniejsze”, a jak wiadomo pierwszą marcową próbę odwołano po to aby uniknąć „błędu w ocenie sytuacji” przez Rosję, co mogłoby, zdaniem administracji, prowadzić do eskalacji ryzyka nuklearnego. Jest to tym bardziej niepokojące, że jak napisał kongresman Doug Lamborn nadal utrzymuje się dziesięciokrotna przewaga Rosji nad Stanami Zjednoczonymi w zakresie głowic nuklearnych o krótkim, taktycznym zasięgu. Ten pogląd jest zresztą świadectwem optymizmu amerykańskiego polityka, bo są eksperci twierdzący, że przewaga Moskwy w tej domenie jest jeszcze większa. Rosja, jego zdaniem, a na marginesie warto zauważyć, że jest on członkiem podkomisji ds. broni strategicznej Izby Reprezentantów, zmodernizowała swój potencjał nuklearny i często zwłaszcza ostatnio mówi o jego użyciu, bo chce stosować go w charakterze narzędzia presji politycznej. Zostawiając nieco z boku niezwykle istotne i ważne również z polskiego punktu widzenia kwestie podejścia administracji Bidena do polityki odstraszania nuklearnego wobec Rosji, co wydaje się kluczowe jeśli chodzi o rozszerzenie o Polskę programu nuclear sharing, wróćmy na chwilę do politycznych motywów odwołania prób z rakietą Minuteman III. Jeśli zrobiono to, a takie wyjaśnienie jest przez Amerykanów podtrzymywane, aby uniknąć „strategicznej miskalkulacji” i nie prowokować Rosjan, to oznacza, iż ich zdaniem zagrożenie tego rodzaju jest duże, a przynajmniej tak uważa wywiad. Lekceważenie opinii służb specjalnych Stanów Zjednoczonych, zwłaszcza po tym jak przez długi czas utrzymywały, i okazało się, że wbrew opiniom wielu ekspertów miały rację, iż Putin dąży do wielkoskalowej wojny z Ukrainą, byłoby dziś dość ekstrawaganckim podejściem. Możemy zatem zaryzykować pierwszą tezę – Amerykanie uważają, że ryzyko nuklearnej eskalacji jest większe niż w przeszłości i dlatego wolą uprawiać politykę powściągliwą, przynajmniej w tym obszarze.
Rosyjska próba z rakietą balistyczną jest nie tylko demonstracją siły w związku z żywionym przez moskiewskie elity przekonaniem, że obecna wojna nie jest konfliktem z Ukrainą, a przeciwnie, z całym Zachodem. Jak się wydaje jest też elementem politycznego planu Kremla związanego z dalszym przebiegiem wojny. Do takiego wniosku mogą prowadzić inne wydarzenia ostatnich kilkudziesięciu godzin. Otóż, jak informuje rosyjska prasa powołując się na słowa Dmitrija Pieskowa Moskwa przedstawiła stronie ukraińskiej propozycje porozumienia pokojowego z „precyzyjnymi” sformułowaniami. W jego opinii „piłka jest teraz po stronie Ukrainy”, negocjacje pokojowe, które zostały wstrzymane na początku miesiąca, mogą w każdej chwili ruszyć z miejsca i perspektywa porozumienia kończącego wojnę jest bliska, jeśli Kijów przystanie na rosyjskie warunki. Oczywiście przy okazji rzeczniczka rosyjskiego MSZ-u Zacharowa oskarżyła Zełenskiego o to, że nie chce kontynuowania rozmów. Ten ruch, o którym obwieścił Pieskow, jest jak się wydaje częścią tego samego planu politycznego Moskwy, którego elementem może być próba z rakietą Sarmata. Kreml pokazuje gotowość do rozmów, oczywiście na swoich warunkach. Ważne w tym wypadku jest jednak co innego. W rosyjskim rozumieniu wojnę można zakończyć, kiedy cele polityczne i wojskowe, które wywołały konflikt, są bliskie osiągnięciu, co w tym wypadku oznacza formułowaną pod adresem Kijowa propozycję – jesteśmy gotowi zakończyć działania wojenne (na naszych warunkach), ale jeśli odmówicie, to będziemy je kontynuować.
Sygnał dla świata
Wreszcie wczoraj mieliśmy do czynienia z „meldunkiem” Sergieja Szojgu, który informował Putina o sytuacji w Mariupolu. Celem tej ewidentnej „ustawki” było przekazanie opinii publicznej, Zachodowi i przede wszystkim Ukrainie, dwóch komunikatów. Po pierwsze Rosja uważa, że zdobyła miasto, może zatem mówić o realizacji ważnego celu strategicznego. Mariupol będzie teraz „czyszczony” i nastąpi w nim przymusowa „stabilizacja” i przejście do rozwiązań politycznych. Świadczy o tym choćby niedawna wizyta Andrieja Turczaka sekretarza Jednej Rosji w Mariupolu, a także powtarzające się informacje o przygotowywanym „referendum” w Chersoniu. Niemal w tym samym czasie pojawiły się propozycje reaktywowania „guberni taurydzkiej”, historycznej prowincji ustanowionej jeszcze przez Katarzynę II, która zlikwidowana została w 1921 roku. Obejmowała ona wówczas obszar Krymu i tereny na północ, do linii Dniepru, dziś zajęte przez rosyjskie siły zbrojne. „Odnowiona” gubernia musiałaby zostać rozszerzona, bo historycznie w jej skład nie wchodził ani Chersoń ani też Mariupol. Władze okupacyjne w Chersoniu chcą wprowadzić rosyjskie ruble w charakterze pieniądza obiegowego, przywracana jest też transmisja rosyjskich kanałów telewizyjnych a szkoły, które mają zacząć nauczanie, rozpoczną je w języku rosyjskim. Wszystko to razem wzięte oznacza, że Rosja zaczyna realizować posunięcia polityczne, które mogą zmierzać do definitywnego oderwania tych obszarów od Ukrainy. Nie musi to oznaczać bezpośredniej ich inkorporacji, może również sprowadzać się do budowy zmilitaryzowanych quasi – państewek buforowych, które stanowić mogą, nawet przez długi czas, bufor bezpieczeństwa i jednocześnie kartę przetargową w rękach Moskwy. W tym kontekście ewentualna „defilada zwycięstwa” w Mariupolu, o czym tez mówi się od pewnego czasu, jest wydarzeniem symbolicznym, które również może, ale oczywiście nie musi, zwieńczyć rosyjską „operację specjalną”. Drugi ważny komunikat jaki sformułowany został w czasie spotkania Putin – Szojgu, zawarty jest w stwierdzeniu tego pierwszego aby siły rosyjskie nie zdobywały Azowstalu, a jedynie otoczyły go szczelnym kordonem „aby mucha się nie przedostała”. Słowa te powszechnie były interpretowane jako przyznanie się Moskwy do tego, że jej siły w Mariupolu są na tyle osłabione, iż zdobywanie ufortyfikowanego kompleksu przemysłowego, co pociągnęłoby za sobą z pewnością znaczne ofiary, przerasta obecnie rosyjskie możliwości. Niewykluczone, że tak właśnie jest, ale warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt tego, co zapowiedział Putin. Otóż jak wynika z wczoraj opublikowanego [wywiadu] (https://nv.ua/ukr/world/geopolitics/oleksiy-danilov-pro-viynu-v-ukrajini-interv-yu-na-radio-nv-2022-ostanni-novini-50235624.html) Oleksieja Daniłowa , sekretarza ukraińskiej Rady Bezpieczeństwa i Obrony władze w Kijowie każdego dnia ponawiają próby opracowania planu w jaki sposób przyjść z pomocą oblężonym obrońcom Azowstalu. Ale obecnie nie mają takich możliwości, co oznacza, że ich los jest przesądzony. Słowa Putina o całkowitej blokadzie kombinatu oznaczają, że Moskwa „chce wziąć” tam znajdujących się żołnierzy, przede wszystkim z pułku Azow „żywcem”. Dlaczego Rosjanom może na tym zależeć? Pewną wskazówką jest obecna w rosyjskiej propagandzie narracja na temat rzekomego odwoływania się bojowników Azowa do ideologii nazistowskiej. Wzięcie ich do niewoli może otworzyć perspektywę pokazowego procesu politycznego, co w efekcie, w sposób naciągany czy raczej symboliczny, ale zawsze to coś, umożliwia argumentację, że Rosja również osiągnęła cel wojny w postaci „denazyfikacji”.
Wczoraj też rzecznik rosyjskiego resortu obrony Igor Konaszenkow poinformował o zniszczeniu ukraińskich magazynów wojskowych pod Lwowem. Jak powiedział znajdowały się w nim duże ilości zachodniej pomocy dla Ukrainy, przede wszystkim partie broni i amunicji. Amerykanie co prawda nie potwierdzają faktu zniszczenia magazynów, ale rosyjski generał zakomunikował o tym, jak się wydaje z jednego powodu. Było nim złożone równolegle oświadczenie, że „rosyjskie siły kosmiczno – powietrzne działają na całej głębokości terytorium Ukrainy”. To kolejna zapowiedź atakowania przez Moskwę celów położonych na prawym brzegu Dniepru, w tym blisko granicy z Polską i dążenia do przerwania ukraińskich łańcuchów zaopatrzenia. Jest kwestią otwartą czy Rosjanie posuną się dalej, zwłaszcza w kontekście pojawiających się doniesień w świetle których Brytyjczycy w Polsce szkolą ukraińskie oddziały, które miałyby posługiwać nowymi rodzajami broni, których dostawy zapowiedziano, tym nie mniej na podstawie deklaracji Konaszenkowa nie można wykluczyć i takiego scenariusza.
Zamrożenie konfliktu?
Podsumowując, jak może wyglądać plan polityczny Rosji w obecnej fazie wojny z Ukrainą? Po pierwsze Moskwa musi przesunąć linię frontu, najlepiej na linię administracyjnej granicy „republik” ługańskiej i donieckiej. Po drugie po osiągnięciu tej rubieży Rosja może ogłosić osiągnięcie celów wojennych, co potwierdzi defilada zwycięstwa i szereg posunięć o charakterze polityczno – symbolicznym. To może uprawniać trzecie posunięcie polegające na jednostronnym ogłoszeniu zawieszenia działań wojennych i gotowości przejścia do rokowań pokojowych. Takie stanowisko nie musi oznaczać definitywnego zakończenia wojny, równie dobrze możemy mieć do czynienia z zamrożeniem konfliktu. Jednak z rosyjskiego punktu widzenia nawet taki scenariusz może być korzystny, bo kontynuowanie walki przez siły ukraińskie Moskwa może przedstawiać jako dążenie do eskalowania konfliktu, co być może osłabi front poparcia dla Kijowa. Wreszcie Rosja dysponuje argumentem, i jest nim gotowość do użycia ładunków jądrowych, aby zniechęcić Kijów do tak rozumianej „eskalacji”.
Czy Moskwa odwoła się do strategii eskalacji celem deeskalacji, której samo istnienie jest od kilku lat przedmiotem ożywionych sporów w środowisku eksperckim, pozostaje kwestią otwartą, jednak próba z rakietą Sarmata, przeprowadzona właśnie teraz, sugeruje, iż tak może być w istocie. Należy wątpić czy ten rosyjski plan zakończenia wojny z Ukrainą „zadziała”, wiele jednak wskazuje, że Moskwa może podjąć próbę jego implementacji.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/595420-jak-wygrac-wojne-z-ukraina-oto-plan-rosji