Tak jak w „Ferdydurke” uczniowie mieli się zachwycać Słowackim, tak w polityce mamy się zachwycać Macronem. Ale jak zachwyca, jeśli nie zachwyca.
Będzie o Francji. A właściwie o debacie kandydatów na prezydenta Francji: Marine Le Pen i Emmanuela Macrona. Dlaczego więc cytat o Słowackim? Wprawdzie z Gombrowicza, który we Francji mieszkał przez ostatnie sześć lat życia, ale cytat nie o Francji. Jednak w sumie o Francji, a przynajmniej o pewnym sposobie myślenia o Francji mitycznej, zaprezentowanego 21 kwietnia 2022 r. w Polsce. Między innymi przez dziennikarza „Rzeczpospolitej” Jędrzeja Bieleckiego i frankofila Eryka Mistewicza, ale to całkiem powszechne podejście.
Zacznijmy od słynnej wymiany zdań z „Ferdydurke” między profesorem Bladaczką i niewdzięcznym uczniem Gałkiewiczem. O Słowackim. - Nie mogę zrozumieć, jak zachwyca, jeśli nie zachwyca – to Gałkiewicz. Na to Nauczyciel: - Jak to nie zachwyca Gałkiewicza, jeśli tysiąc razy tłumaczyłem Gałkiewiczowi, że go zachwyca. - A mnie nie zachwyca – brnął krnąbrny uczeń. Nauczyciel: - To prywatna sprawa Gałkiewicza. Jak widać, Gałkiewicz nie jest inteligentny. Innych zachwyca. Gałkiewicz: - Ale, słowo honoru, nikogo nie zachwyca. Jak może zachwycać, jeśli nikt nie czyta oprócz nas, którzy jesteśmy w wieku szkolnym, i to tylko dlatego, że nas zmuszają siłą… Nauczyciel: - Ciszej, na Boga! To dlatego, że niewielu jest ludzi naprawdę kulturalnych i na wysokości… Gałkiewicz: - Kiedy kulturalni także nie. Nikt. Nikt. W ogóle nikt. Nauczyciel: - Gałkiewicz, ja mam żonę i dziecko! Niech Gałkiewicz przynajmniej nad dzieckiem się ulituje! (…) Gałkiewicz: - A ja nie mogę. I nikt nie może! O Boże!
Okazuje się, że nas, maluczkich w Polsce, zachwycać powinien prezydent Francji Emmanuel Macron. Na tej samej zasadzie, na jakiej Gałkiewicza powinien zachwycać Słowacki. Oto na Twitterze Eryk Mistewicz napisał, że debata pretendentów to „wielka msza demokracji. Od 1974 roku ta debata przed II turą wyborów jest najważniejszych aktem demokratycznym”. Toż to siok – jak powiedział Kazimierz Pawlak w filmie „Kochaj albo rzuć”. Gdyby komuś było za mało, oto w „Rzeczpospolitej” można było 21 kwietnia 2022 r. przeczytać, iż „trudno było uciec od myśli, że [Marine Le Pen] uczy się powoli i będzie potrzebowała jeszcze kilku pięciolatek, aby stanąć na poziomie Macrona”. Czyli poziom Macrona jest niebotyczny. A skoro tak, to autor, Jędrzej Bielecki, rzucił jeszcze most do Polski, ale zwodzony, a nawet zatopiony: „Po wczorajszej debacie telewizyjnej we Francji trudno uwolnić się od myśli, jak bardzo Polsce brakuje prezydenta o inteligencji Macrona”.
W tym momencie można by „polecieć” Gałkiewiczem i zapytać, jakież to epokowe osiągnięcia samego Emmanuela Macrona i Francji są wyrazem owej niebotycznej inteligencji. Bo wcale nie wydają się one nieosiągalne dla prezydenta Polski. A może jest wręcz odwrotnie. A nawet tych niebotycznych osiągnięć za prezydentury Macrona wcale nie widać. No, ale on wielkim mężem stanu jest, więc to kwestia niedyskutowalna.
Problemem jest to, że najnowsza prezydencka debata we Francji wcale nie stała na niebotycznym poziomie, często bywała nudna i pretensjonalna, a wywody aktualnego prezydenta wcale nie powalały. Rywalki tym bardziej. I jeśliby szukać w nich jakiejś wyjątkowej inteligencji, to trzeba by mieć bardzo nowoczesny przyrząd do powiększania czy skanowania. A wręcz można było odnieść wrażenie, że polskie debaty tej niebotycznej specjalnie nie ustępują. Akurat we Francji przyjęto formułę, że kandydaci mogą się wygadać prawie do woli, ale przez to, że mówili dużo nie wynika, iż bardzo mądrze i bardzo merytorycznie.
Nad Wisłą utrzymuje się przekonanie, że musi być jakiś parnas, za granicą oczywiście, nieosiągalny dla Polaków, bo przecież to zwykłe ćwoki przy wielkich myślicielach typu Emmanuela Macrona. I tu jest nawet gorzej niż w wypadku Gałkiewicza, bo Słowacki jednak poetyckie rzemiosło miał opanowane w stopniu wybitnym, choćby nie było obowiązku zachwycania się jego twórczością. A zachwycanie się Macronem ma w sobie wiele z bezkrytycznej miłości pensjonarki do jakiegoś idola czy celebryty.
Warto w tym momencie przywołać miłość i zachwyt do Emmanuela Macrona wręcz wzorcowe i to wyrażone nie przez byle pensjonarkę, tylko przez samą Agnieszkę Holland. Miłość pani Agnieszki do pana Emmanuela wybuchła na spotkaniu (w kilkunastoosobowym gronie) z prezydentem Francji 3 lutego 2020 w warszawskiej rezydencji ambasadora tego kraju. Macron akurat wizytował Polskę. Pani Agnieszka zakochała się w panu Emmanuelu bez pamięci. „W obszarze polityki nie widziałam jeszcze nikogo o takiej sprawności intelektualnej. (…) Usiadł przy stole i od razu, bez żadnych small talków, czy dobre to wino, jaka pogoda w Paryżu itp., zaczął merytorycznie” – relacjonowała wzruszona reżyserka. A jej podziw rósł, kiedy się okazało, że choć „śpi trzy godziny na dobę, widać było, że głowa pracuje mu non stop”. Czyli nawet we śnie.
Podczas dyskusji kochany Emmanuel „nie brał niczego do siebie, był do bólu merytoryczny”. Polegało to na tym, że „dał krótki i dosadny wykład geopolityki i swej koncepcji polityki zagranicznej. Stwierdził, że radykalnie zmieniła się sytuacja, że dotychczasowy ład międzynarodowy właściwie nie istnieje. Ameryka, która była jego gwarantem właściwie spasowała. Nie można już mieć zaufania do Ameryki Trumpa i nie wiadomo, co będzie dalej w USA, ale tak czy owak trzeba się skupić na Europie. A Rosja jest w Europie, nie da się jej przesiedlić, Putin jest prezydentem, wielokrotnie wybranym przywódcą tego narodu. Putin jest jaki jest, ale biorąc to pod uwagę, trzeba próbować budować jakiś dialog. I nie dopuścić do tego, żeby Rosja została wypchnięta z Europy, ponieważ to grozi powstaniem bloku Rosja – Chiny, który byłby dla naszego kontynentu egzystencjalnym zagrożeniem”. No i klops, bo ta wybitna analiza wielkiego męża stanu o niebotycznej inteligencji wiosną 2022 r. nie jest warta funta kłaków, a nawet wielkiego intelektualistę cokolwiek kompromituje. A polscy politycy, w tym prezydent Andrzej Duda, w niczym się nie pomylili, choć tak im ponoć daleko do parnasu i inteligencji kochanego Emmanuela.
Najwyraźniej polscy politycy nie działają na pensjonarki. Wspaniały Emmanuel działa, dlatego zachwycił, gdy dwa lata temu opowiadał o idei „debaty narodowej, która okazała się jego osobistym sukcesem, nikt inny by tego nie udźwignął, odbył jedna po drugiej sześć, siedem wielogodzinnych debat, odpowiedział na pytania tysięcy ludzi, pamiętając kto, je zadał i kim on czy ona jest. Odpowiadał precyzyjnie, pokazując, że panuje nad masą rzeczy, które się dzieją w państwie i to nie były odpowiedzi w stylu naszych misiaczków, żeby nic nie powiedzieć, albo skłamać”. I jak taki wielki mąż mógł się tak paskudnie pomylić w sprawach kluczowych dla Europy? „Toż to siok” – że znowu przywołam Kazimierza Pawlaka.
Zakochana Agnieszka Holland ze spotkania wyciągnęła taki wniosek: „Macron jest idealistą, który ma wizję wspólnej Europy postawionej na zasadach prawa, wolności, sprawiedliwości i równości, ale z drugiej strony zdaje sobie sprawę z zagrożeń i wie, że musi grać w gry z takimi partnerami, jakich ma. On jest zwierzęciem politycznym. Ma chyba przekonanie, że rozumie więcej, jest lepszy od innych polityków”. Lepszy, piękniejszy, mądrzejszy, przystojniejszy i w ogóle, czyli „takiego polityka Europa nie miała dawno”. Nie to co nasi, szczególnie rządzący - „raczej prostaccy”. No, ale jak spokojnie przyjąć, że to Polacy okazali się inteligentniejsi i bardziej przewidujący od geniusza z Paryża? Toż to siok.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/595357-polscy-politycy-okazali-sie-bystrzejsi-od-macrona