Rozpoczyna się Bitwa o Donbas. Bitwa kluczowa dla przyszłości Ukrainy, ale nie tylko. Może ona zdecydować zarówno o losach naszej części Europy, jak i o przyszłości Rosji. Piszemy o tym obszernie w najnowszym wydaniu tygodnika „Sieci”:
Solidnie obita, boleśnie skarcona za swoją pychę putinowska Rosja zgromadziła na wschodniej i południowej Ukrainie - według zachodnich szacunków - ok. 50-60 tys. żołnierzy. Naprzeciwko niej stoi ok. 40 tys. silnie zmotywowanych, dzielnych i coraz lepiej uzbrojonych żołnierzy ukraińskich. Nawet jeśli Moskwa istotnie zwiększy swoje zaangażowanie, to wciąż nie będzie to stosunek 3:1, uważany za minimalny w przypadku ataku na świadomego zagrożenia, broniącego swojego terenu przeciwnika. Ale, rzecz jasna, nie wiemy, jak potoczy się to starcie o wszystko. Wojna to wojna.
Stawka jest wysoka. Jeśli Ukraińcy wygrają to starcie, albo przynajmniej go nie przegrają Rosja poczuje zapach klęski, i to nie tylko militarnej, ale i państwowej, systemowej. Reżim Putina straci podstawową legitymizację, bo okaże się rażąco nieskuteczny nawet w sferze militarnej. Do tego nie zniszczy ukraińskiej państwowości, owej „anty-Rosji”, jak to mówią na Kremlu, opisując kontrpropozycję cywilizacyjną, którą rzeczywiście próbował budować odwołujący się do wartości zachodnich Kijów. Wreszcie, sankcje jeszcze długo pozostaną w mocy, a być może w końcu dotkną także gazu i ropy. Jeśli to nastąpi, Rosja nie będzie miała z czego żyć, bo w końcu poza surowcami, nie ma światu niczego do zaproponowania. Do niedawna miała jeszcze broń, ale kto dziś kupi rosyjskie czołgi lub samoloty? Widzimy, ile są warte w zderzeniu z zachodnią techniką.
W razie przegranej w Donbasie, i szerzej na Ukrainie, pojawi się szansa na zmiany w Rosji. Pojawi się nadzieja na nowy początek. Na odcięcie Moskwy od carsko-bolszewickiego pnia. Stawka jest więc bardzo wysoka. Historyczna. Bo dziś Rosja to w istocie zmutowany reżim komunistyczny, bolszewicki - ten sam, który budowali Lenin, Stalin, Breżniew. Nawet groźniejszy, bo sprytniej korzystający z dorobku współczesnego świata niż komuniści spod znaku sierpa i młota.
W wyniku II wojny światowej upadły nazistowskie Niemcy, sprawca nieznanych w dziejach zbrodni, okrutny, brutalny, cyniczny, nieludzki. Ale drugi z agresywnych totalitaryzmów, współodpowiedzialny za straszliwą wojnę i straszliwsze jeszcze (biorąc pod uwagę liczbę ofiar) zbrodnie, ostatecznie wygrał zderzenie potworów. Nie tylko nie zapłacił za swoje zbrodnie, ale dostał we władanie pół Europy, został zaliczony w poczet zwycięskiej koalicji i przyjęty do towarzystwa. Później chciał zdominować świat, ale przegrał rywalizację ze Stanami Zjednoczonymi. Wydawało się, że ostatecznie padł w 1991 roku, ale to było jednak złudzenie. Przetrwał, przepoczwarzył się, założył nowe szatki, i po chwili znów ruszył na podbój Europy i świata, siejąc śmierć, zniszczenie, kreując i podsycając podziały.
Sowiecka Rosja przeżyła swoją śmierć i znów podniosła rękę na wolny świat. Który to już raz, licząc od 1920 roku? Tym razem jest jednak tak blisko klęski, jak nigdy dotąd. Stoimy więc przed dziejową szansą prawdziwego zakończenia II wojny światowej. Możemy wreszcie ją zamknąć, zostawić za sobą. Możemy dokończyć to, czego nie dokończono w 1945 roku.
W tym ujęciu Bitwa o Donbas, wojna o Ukrainę, to nie pierwsza starcie III wojny światowej, ale ostatnia bitwa II wojny światowej.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/595069-bitwa-o-donbas-to-ostatnia-bitwa-ii-wojny-swiatowej