„Umówiliśmy się z okupantami i pozwolili nam wyjechać ze wsi. Machali rękami na pożegnanie. A potem zobaczyłam rakietę” – opowiada w telewizji Nastojaszczeje Wriemia Ukrainka Inna. Jej trzynastoletni syn i sześć innych osób zginęło w trakcie próby ewakuacji spod Kijowa.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: RELACJA. 53. dzień agresji na Ukrainę. W Charkowie w wyniku ostrzałów co najmniej dwoje zabitych; trwają ataki w obwodzie ługańskim
13-letni syn Ukrainki Inny został zabity, gdy kobieta wraz z dziećmi próbowała wyjechać z okupowanej wsi Peremoha
— relacjonuje w reportażu z wyzwolonej wsi internetowa telewizja Nastojaszczeje Wriemia, prowadzona przez Radio Wolna Europa.
„Baliśmy się”
W reportażu Inna opowiada, że wraz z dziećmi ukrywała się u krewnych w Peremosze, licząc, że nie dojdą tam rosyjskie wojska. Tak się jednak nie stało, a gdy siły przeciwnika zajęły wieś, kobieta wraz z rodziną ukrywała się w piwnicy w domu krewnych. Obawiając się o życie, kobieta postanowiła podjąć próbę opuszczenia okupowanego miasta. Wieś znalazła się na linii frontu, a - według relacji mieszkańców - Rosjanie zabijali w mieście cywilów.
Baliśmy się, ale słyszeliśmy, że ludzie wyjeżdżają ze wsi i postanowiliśmy spróbować. (…) Na każdym etapie umawialiśmy się z okupantami, prosiliśmy, żeby nas wypuścili
— opowiadała Inna.
Próbę ewakuacji podjęło ok. 20 osób w pięciu samochodach.
Rosjanie postawili warunki: mamy jechać polną drogą, bo na asfaltowej stała rosyjska kolumna
— mówiła kobieta. Ludzie mieli iść pieszo obok samochodów.
Ostrzał
Na ostatnim posterunku Rosjanie pozwolili samochodom przejechać przez główną drogę, a potem „machali im z transporterów”.
Gdy samochody wjechały na pole i ludzie wsiedli do nich, rozpoczął się ostrzał.
Otworzyliśmy drzwi i rzuciliśmy się na ziemię. Czołgałam się po polu, ciągnąc za sobą trzyletniego syna za kaptur
— relacjonowała Inna.
Jej starszy syn był w drugim samochodzie. Zginął, podobnie jak sześć innych osób.
Prokuratura obwodu kijowskiego, opisując kilka dni temu podobną sytuację, w której zabity został m.in. trzynastoletni chłopiec, podaje, że podczas ostrzału ewakuujących się ze wsi Peremoha samochodów cywilnych zginęły cztery osoby.
Mieszkańcom nie udało się wyjechać ze wsi – powrócili do niej, a później zabrali z pola ciała zabitych. Trzynastoletniego Jeliseja pochowano najpierw na podwórku - „przy krzaku maliny”. Później, po wyzwoleniu wsi przez wojska ukraińskie, jego ciało ekshumowano i ponownie pochowano w rodzinnych Browarach.
aw/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/594751-dramatyczna-relacja-matki-ktorej-syna-zabili-rosjanie