Ambasador Ukrainy Andrij Melnyk w wywiadzie opublikowanym w środę w „Sueddeutsche Zeitung” przekonuje, że b. kanclerz Angela Merkel mogła zapobiec obecnej wojnie. Wyjaśnia też, dlaczego prezydent Frank-Walter Steinmeier nie jest obecnie mile widziany w Kijowie i dlaczego za priorytetową uważa wizytę kanclerza Olafa Scholza.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Prof. Musiał: Niemcy powinny płacić Ukrainie za zniszczenia. Wg SPD i Steinmeiera Kreml może robić na jej terytorium, co chce
Melnyk od blisko ośmiu lat reprezentuje Ukrainę w Niemczech i dostrzega, że „w ciągu ostatnich 50 dni niemiecka polityka przeszła bolesną drogę”.
Niemcy żyli w świecie, w którym wszystko wyglądało różowo i w którym czuli się bezpieczni. Militarnie, a także energetycznie. Teraz ludzie zdali sobie sprawę, że te kłamstwa upadają
— uważa Melnyk.
Co z wizytą Steinmeiera?
Prezydent federalny Steinmeier przyznał się do błędów w polityce wobec Rosji, jednak zaproszenia do Kijowa nie otrzymał.
Nie ma wątpliwości, że pan Steinmeier może w przyszłości odwiedzić Ukrainę. Nie chodzi o to, czy jego zdystansowanie się od najpoważniejszych błędów w polityce Rosji było wystarczające
— wyjaśnia Melnyk i podkreśla, że „potrzeba nie tylko słów, ale przede wszystkim odważnych czynów, aby naprawić fatalnie błędne decyzje. Najwyraźniejszym znakiem solidarności Niemiec z Ukrainą byłoby natychmiastowe embargo na rosyjski gaz i ropę”.
Jak dodaje ambasador, obecnie to wizyta kanclerza Scholza w Kijowie byłaby priorytetem, bo on i jego rząd mogą podejmować konieczne decyzje, dotyczące broni dla Ukrainy lub kolejnych sankcjach wobec Moskwy.
Byłoby dobrze, gdyby kanclerz federalny podjął tę podróż. Bardzo sobie tego życzymy. Byłby to nie tylko symboliczny gest, ale także znak, że Olaf Scholz wierzy w zwycięstwo Ukrainy
— mówi Melnyk.
Niemcy nie są liderami, jeśli chodzi o ważne dla Ukrainy decyzje, takie jak zaostrzanie sankcji czy dostawy broni.
Jego zdaniem ta powściągliwa postawa kanclerza to znak, że może on liczyć na powrót do porozumienia z Rosją.
To Rosja zaatakowała nas. Dla Rosji i dla społeczeństwa rosyjskiego jesteśmy wrogiem numer jeden. Słychać to także tutaj, na rosyjskich ulicach w Berlinie czy Hanowerze, gdzie bohaterem jest Putin, a zbrodnie wojenne w Buczy są „inscenizowane”. Jesteśmy wrogiem dla Rosji, a Rosja jest wrogiem dla nas. Może trudno zrozumieć to uogólnienie, ale tak właśnie jest
— tłumaczy Melnyk.
Tym bardziej „niemiecka tęsknota za pojednaniem z Rosją” pozostaje dla niego niezrozumiała.
Niemcy mają niemal obsesję na punkcie znajdowania zawsze czegoś dobrego w Rosji. Bez względu na to, jak zła jest sytuacja
— podkreśla i dodaje, że taka postawa charakteryzuje też Merkel.
Zaufaliśmy Angeli Merkel niemal ślepo. W jej przekonaniu, że jest lepsza w ocenie i zarządzaniu, była ogromna pewność siebie. Nikt nie był tak blisko Putina, jak ona i Niemcy. (…) Nikt lepiej od niej nie wiedział, jak napięte były stosunki między Rosją a Ukrainą i że Putin nie chce porozumienia, lecz unicestwienia mojej ojczyzny. Mimo to w Berlinie w 2015 roku zapadła decyzja na korzyść Nord Stream 2 i przeciwko dostawom broni na Ukrainę
— przypomina Melnyk.
Byłoby ważne, także dla Niemiec, gdyby pani Merkel zabrała teraz głos. Nie chodzi o przypisywanie winy. Chodzi o zrozumienie, w jaki sposób to wszystko potoczyło się nie tak
— podsumowuje Melnyk.
Gorzkie słowa w „Die Welt”
Niemcy przez dziesięciolecia udawały, że nie widzą, jak Putin prowadził wojny i deptał prawa człowieka - pisze w środę „Die Welt”. Gazeta podkreśla, że taka polityka była poważnym błędem, a obecnie niektórzy z odpowiedzialnych za nią członków SPD nadal piastują urzędy.
Jeśli Niemcy chcą odzyskać nadszarpnięte zaufanie, to powinno się zmienić
— zaznacza dziennik.
„Die Welt” przypomina, że Putin doszedł do władzy dzięki zbrodniom wojennym, gdy wraz z Borysem Jelcynem wykorzystał drugą wojnę czeczeńską, która rozpoczęła się w 1999 roku, do objęcia urzędu prezydenta Rosji.
To podczas tej wojny tysiące osób było torturowanych i mordowanych, na porządku dziennym były gwałty, grabieże i przemoc wobec ludności cywilnej
— pisze dziennik.
Zaznacza, że w tym samym 1999 roku Niemcy interweniowały w wojnie w Kosowie i zapobiegły zbrodniom serbskiego prezydenta Slobodana Miloszevicia, a świat tymczasem przymykał oczy na wojnę w Czeczenii.
„Die Welt” pisze, że wojna zakończyła się w pierwszym roku rządów Gerharda Schroedera i szefa jego kancelarii – obecnego prezydenta Franka-Waltera Steinmeiera.
Obydwaj architekci polityki SPD wobec Rosji od początku byli świadomi, że Putin jest zdolny do zbrodni wojennych, takich jak w Buczy. Obydwaj politycy pozwolili Putinowi swobodnie działać, kiedy zaatakował Gruzję, gdy zaanektował Krym i gdy zaatakował wschodnią Ukrainę
— uważa dziennik.
Według gazety niemieccy politycy tłumaczyli, że chodzi o „zmianę poprzez handel” – strategię, która stawiała interesy biznesowe ponad myślenie militarno-strategiczne.
Przez 16 lat rządów Angeli Merkel (CDU), od 2005 roku niewiele się w tej kwestii zmieniło – kanclerz nie miała złudzeń co do Putina, ale pozwoliła, by gęsto spleciona przez SPD sieć powiązań trwała, łącząc się z gospodarką za pośrednictwem kierowanego przez Steinmeiera MSZ
— pisze „Die Welt”.
Jak zauważa, polityka niemiecko-rosyjska w ciągu ostatnich dwudziestu lat znała wielu „pożytecznych idiotów”, a jedną z takich osób okazała się premier Meklemburgii-Pomorza Przedniego Manuela Schwesig (SPD). Utworzona przy jej wsparciu w 2021 r. fundacja ekologiczna Meklemburgii-Pomorza Przedniego miała zajmować się ochroną przyrody. Jednak jej prawdziwym celem, jak podkreśla dziennik, była walka o ukończenie gazociągu Nord Stream 2, pomimo sprzeciwu ze strony partnerów - USA i Europy Wschodniej.
„Die Welt” wskazuje, że ostatnie dwadzieścia lat bezwarunkowej lojalności wobec Putina to dzieło SPD.
Nawet zakładając, że zaangażowane osoby wierzyły, iż działają w interesie Niemiec, była to największa, najgroźniejsza i najbardziej błędna kalkulacja w historii RFN. Postawiła Niemcy w sytuacji, w której zarówno ich bezpieczeństwo militarne, jak i ekonomiczne zostały zagrożone
— podkreśla.
Zdaniem dziennika popełnione błędy polityczne uniemożliwiają przedstawicielom tej polityki pozostanie na kierowniczych stanowiskach.
Manuela Schwesig nie może zostać, ponieważ była pożyteczną idiotką układu Steinmeier-Schroeder. Frank-Walter Steinmeier nie może zostać, ponieważ przez ponad dwadzieścia lat był użytecznym idiotą Putina
— wylicza „Die Welt”.
Wskazuje, że obecnie najpotężniejszym człowiekiem układu Putin-Steinmeier-Schroeder jest Jens Ploetner, aktualny doradca ds. polityki zagranicznej kanclerza Scholza, przez lata jeden z najbliższych powierników Steinmeiera w MSZ. „Niemcy zrobiły więcej, niż jakikolwiek duży kraj na świecie, aby ta wojna była możliwa dla Putina” – zaznacza Welt.
Teraz, według dziennika, Olaf Scholz, który osobiście był mniej zaangażowany w błędną politykę wobec Rosji, powinien zadbać o konsekwencje. „Steinmeier i Schwesig powinni odejść, aby uwiarygodnić te błędy, do których się przyznali” – dodaje gazeta.
„Scholz mógł do tej pory zrobić wiele rzeczy: rozstać się z Ploetnerem, poprzeć embargo na energię, dostarczyć Ukrainie ciężką broń. To, że kanclerz zatrzymuje osoby odpowiedzialne za błędna politykę na stanowiskach, w obliczu wydarzeń w Buczy i Mariupolu, grozi całkowitym zniszczeniem i tak nadszarpniętego zaufania do Niemiec” – podsumowuje „Die Welt” i podkreśla: „Ukrainie, mimo braku pomocy ze strony Niemiec, udaje się odpierać Putina w heroicznej walce. Teraz Ukraina powinna odzyskać swoją ziemię w granicach z 2013 przy pomocy Niemiec”.
gah/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/594358-berlin-w-ogniu-krytyki-merkel-mogla-zapobiec-wojnie