Ukraiński Sztab Generalny poinformował, że wojska rosyjskie zaczynają ofensywę na południu kraju. Główne linie natarcia, obok kontynuowanej operacji w Mariupolu, obejmują uderzenia na Sewerodonieck, w kierunku Awdiejiwki i Kurachowa na zachód od Doniecka.
Te dwa pierwsze kierunki są jak się wydaje istotne, bo oznaczają, że Rosjanie nacierając z północy od strony zdobytej strategicznej miejscowości Izium i z południa od Doniecka chcą okrążyć jednostki ukraińskie skutecznie broniące do tej pory frontu w obwodzie donieckim. Osobną, wcale niebagatelną, kwestią pozostaje pytanie czy mamy do czynienia z początkiem zapowiadanej wielkiej ofensywy czy raczej z działaniami ją poprzedzającymi, póki co o niewielkiej intensywności. O ofensywie mówi od pewnego czasu strona ukraińska, wzywając cywilną ludność mieszkającą na terenach kontrolowanych przez Kijów a będących na kierunkach rosyjskiego natarcia do pilnej ewaluacji na którą niedługo może być zbyt późno. Dmytro Kułeba, powiedział dziś w Brukseli, gdzie gościł w związku ze spotkaniem ministrów spraw zagranicznych NATO, że „bitwa o Donbas będzie przypominała II wojnę światową”, a nie dotychczasowe działania na północy Ukrainy. Jak oświadczył weźmie w niej udział „tysiące czołgów, pojazdów opancerzonych, samolotów i artylerii” i „widząc przygotowania Rosji nie będzie to lokalna operacja”. W podobnym zresztą duchu wypowiadał się na briefingu dla mediów Jens Stoltenberg deklarując, że NATO przyspieszy dostawy sprzętu wojskowego dla Ukrainy, właśnie z powodu walk o Donbas. Warto jeszcze odnotować, że Sekretarz Generalny NATO odpowiadając na pytanie dziennikarza Al-Jazeery powiedział, że „podział na defensywne i ofensywne rodzaje broni wydaje mu się trochę sztuczny” co wydaje się świadczyć o tym, że i w tej kwestii w polityce szeroko rozumianego Zachodu nastąpiło znaczące przesunięcie. Nie ulega bowiem wątpliwości, że dostawy cięższego sprzętu na Ukrainę już mają miejsce i nie chodzi w tym wypadku wyłącznie o czołgi z czeskich arsenałów. Antony Blinken rozmawiając z dziennikarką NBC powiedział także, że ukraińskie siły zbrojne „na każdy rosyjski czołg otrzymają 10 systemów przeciwpancernych” w rodzaju sprawdzających się na polu boju Javelinów. Zmienia się też amerykańska retoryka dotycząca wojny na Ukrainie i polityki w zakresie dostaw sprzętu wojskowego przez sojuszników. John Kirby, rzecznik Pentagonu powiedział wczoraj, że „Ukraina może wygrać tę wojnę” a wypowiadając się na temat dostawy myśliwców, w tym naszych MiGów nie był bardzo stanowczy podkreślając jedynie, że będzie to „suwerenna decyzja naszych sojuszników”. Pojawiły się zresztą informacje, że zapowiedziane przez Waszyngton dostawy amunicji krążącej obejmowały będą nie tylko systemy o niewielkim, taktycznym zasięgu do 10 km, ale również takie przy użyciu których będzie można atakować cele znajdujące się nawet 60 km od miejsca wystrzelenia tych „dronów kamikadze”. Oznacza to, że strona ukraińska będzie w stanie uderzyć na tyłu przeciwnika, atakować bazy paliwowe i magazyny amunicji a także łańcuchy zaopatrzenia sił rosyjskich nawet na terenie Federacji Rosyjskiej. Brytyjski Times otwarcie zresztą napisał, że Ukraińcy są w stanie „złamać Rosjan” jeśli dostaną wystarczająco dużo sprzętu, w tym ciężkiego pancernego i systemy dające im możliwość wykonywania uderzeń na rosyjskie tyły.
Dyskusja w Kongresie
Przy okazji niedawnej dyskusji w amerykańskim Kongresie, z której w Polsce wyłowiono jedynie deklarację generała Marka Milleya na temat budowy baz amerykańskich w naszym kraju, światło dzienne ujrzała kolejna informacja świadcząca o tym, że Amerykanie szkolą ukraińskich żołnierzy, zapewne w umiejętności posługiwania się nowymi rodzajami sprzętu, ale niewykluczone, iż program szkoleniowy jest szerzej zakreślony. Wczoraj też Kongres zdecydował się na krok bezprecedensowy, a mianowicie senatorowie „odkurzyli” Lend-Lease Act, ustawę z czasów II wojny światowej, która pozwoliła wówczas na utrzymanie stałych i dużych dostaw amerykańskiego sprzętu wojskowego do Europy, co w efekcie było jednym z czynników pozwalających na pokonanie Hitlera. Obecna regulacja, jak argumentują dziennikarze portalu Politico, pozwoli zarówno na uruchomienie zamówień w amerykańskich firmach zbrojeniowych na potrzeby Ukrainy, ale także znacznie uprości biurokratyczne procedury i skróci czas jaki był potrzebny na zorganizowanie dostaw. Jest też świadectwem, jako, że głosowanie odbywało się już po ujawnieniu wstrząsających obrazów z podkijowskiej Buchy jak szybko i silnie zmienia się nastrój amerykańskiej opinii publicznej.
Zmiana w ocenach zachodnich ekspertów
Przy okazji warto odnotować jeszcze jedną, ciekawą zmianę w ocenach zachodnich ekspertów wojskowych. Chodzi o liczenie rosyjskich strat, co ma istotne znaczenie w ocenie tego jakiego rodzaju ofensywę i jak długo trwająca Moskwa może rozpocząć w Donbasie. Do tej pory, zgodnie przyjmowano, że informacje na temat rosyjskich strat są przeszacowane, w związku z czym należy podchodzić do nich z pewna rezerwą. Ale w ostatnich dniach mamy do czynienia z symptomami zmian w tym podejściu, nie tylko dlatego, że rzecznik Kremla Pieskow zmuszony został publicznie przyznać, że na wojnie z Ukrainą „poległo tysiące” rosyjskich żołnierzy i mamy do czynienia „z poważnymi stratami”. I tak Phillips O’Brien, profesor studiów strategicznych na Uniwersytecie St. Andrews w Szkocji napisał , że podawana przez stronę ukraińską liczba 676 zniszczonych rosyjskich czołgów nie musi być wcale zawyżoną. Zachodni eksperci potwierdzili już, na podstawie zdjęć i filmów, zniszczenie 425 rosyjskich czołgów, ale, jak zauważył, trudno oszacować liczbę wraków znajdujących się na terenach nadal kontrolowanych przez Rosjan. Jeśli Rosjanie ponosili na południu Ukrainy i na wschodzie takie same straty jak w okolicach Kijowa, to, w opinii O’Briena, liczbę ukraińskich trafień należy powiększyć o 115 do 120. Do tego trzeba dodać trudną do określenia ich liczbę uszkodzonych i w związku z tym niezdolnych do dalszej walki rosyjskich czołgów. W realiach II wojny światowej było to zazwyczaj średnio nie mniej niż 25 %, tych, które zostały zniszczone. Obecnie, zdaniem brytyjskiego specjalisty, w realiach użycia broni o większej precyzji rażenia, którą Ukraińcy posługują się zresztą bardzo sprawnie, trudno mówić aby liczba uszkodzeń była mniejsza. Sumując otrzymujemy wielkości zbliżone do tych, o których raportuje ukraiński Sztab Generalny, co może oznaczać, że straty Rosjan są już, po niewiele ponad miesiącu walk, większe niż przyjmowano to do tej pory na Zachodzie i w zakresie sprzętu wynoszą już 1/3 rosyjskiego potencjału uderzeniowego. W związku z oczekiwaną rosyjską ofensywą w rejonie Donbasu warto przytoczyć jeszcze jedną interesującą opinię, autorstwa Eliota A Cohena, profesora studiów strategicznych Johns Hopkins University i eksperta think tanku CSIS. Otóż jego zdaniem dowództwo rosyjskich sił zbrojnych ma do wyboru dwie opcje. Może postąpić wzorem wybitnych rosyjskich dowódców takich jak Suworow czy Żukow, i ogłosić „przerwę strategiczną”, uspokoić i spowolnić na 2 do 3 tygodni działania w polu. Byłoby to niezbędne aby wycofać i przegrupować siły z okolic Kijowa i Czernichowa, które obecnie koncentrują się w okolicach Biełgorodu i zdaniem amerykańskich ekspertów dziś jedynie w 20 % są zdolne do dalszej walki. Żołnierze muszą jego zdaniem odpocząć, jednostki dostać nowy sprzęt, amunicja i inne zaopatrzenie muszą być dowiezione, nowe plany ataku przygotowane a rozkazy wydane i przyswojone. Dużej operacji wojskowej nie da się, zwłaszcza jeśli chce się przełamać opór dobrze umocnionego i eszelowanego przeciwnika, a w rejonie Donbasu walczą najlepsze ukraińskie siły, przeprowadzić „z marszu”. Ale tu, możemy mieć do czynienia, zdaniem Cohena z drugim, tym razem „politycznym” scenariuszem. Putin i jego otoczenie na Kremlu mogą domagać się od generałów „natychmiastowego zwycięstwa”, tym bardziej, że zbliża się 9 maja i defilada w Moskwie, gdyby można było ogłosić sukces, przebiegałaby w zupełnie innej atmosferze. Tylko, że zdaniem amerykańskiego eksperta taki pośpiech może przynieść klęską, nie zaś zwycięstwo, źle przygotowanego i przeprowadzonego uderzenia. Innymi słowy, jeśli Rosjanie rozpoczną ofensywę w perspektywie kilku najbliższych dni, to znaczy to, że „scenariusz polityczny” zwycięża. Jest to wariant korzystny dla Ukraińców. Jeśli jednak generałowie postąpią zgodnie z prawidłami sztuki wojennej i opóźnią ofensywę lepiej ją przygotowując, to kluczowy może okazać się czynnik czasu. Jeśli Zachód zdąży z dostawami ciężkiego sprzętu pancernego i zmechanizowanego na Ukrainę, a może nawet z dostawami samolotów, to rzeczywiście szala zwycięstwa może przechylić się na stronę Kijowa, bo rosyjskie siły zbrojne w razie przegranej ofensywy w Donbasie nie będą miały zasobów aby uzupełnić straty szybciej niż za kilka miesięcy, zdaniem amerykańskich wojskowych być może będą gotowi wznowić walki dopiero jesienią. Jeśli jednak stroną działającą szybciej okażą się Rosjanie, to bitwa o Donbas może mieć zupełnie inny, mniej dla nas korzystny, przebieg.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/593507-przed-decydujaca-bitwa-w-wojnie-rosyjsko-ukrainskiej
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.