Jeśli wizyty i rozmowy dyplomatyczne są miarą rangi danego kraju, to z pewnością jednym z najważniejszych państw, przynajmniej po tym jak Rosja zaatakowała Ukrainę, są Indie.
Wizyty w Delhi
W Delhi gościli w ostatnim czasie zarówno Victoria Nuland, z-ca szefa Departamentu Stanu, która miała, jak donoszą rosyjskie media zaproponować dostawy „praktycznie wszystkiego” co Hindusi kupują w Rosji, w tym oczywiście broni, której Indie są największym importerem. Potem dość niespodziewanie, po wizycie w Pakistanie, pojawił się chiński minister spraw zagranicznych Wang Yi, który kusił indyjskie władze perspektywą rozwoju relacji handlowych oraz normalizacji stosunków, zaognionych po konflikcie granicznym w Himalajach. Do indyjskiej stolicy przyjechał też w ostatnich dniach Sergiej Ławrow. Jego głównym celem było przekonanie, co mu się ponoć, jak informuje rosyjska prasa, udało przekonać Hindusów, aby przejść we wzajemnych rozliczeniach handlowych na ruble i rupie, umożliwiając tym samym zarówno obchodzenie sankcji jak i przyczyniając się do zmierzchu ery dolara w światowym handlu.
Zmieniła się oczywiście pozycja Rosji, która nie może stawiać warunków, a raczej znajduje się dziś w pozycji klienta. Świadczą o tym choćby słowa Ławrowa wypowiedziane przezeń w czasie jednego ze spotkań w Delhi. Rosyjski minister zadeklarował mianowicie, że „Rosja jest gotowa dostarczyć każdy towar, który Indie będą chciały kupić. Znajdziemy sposób aby pokonać przeszkody stworzone przez Zachód jednostronnymi i nielegalnymi sankcjami”. W tym samym co Ławrow czasie w Indiach przebywała też brytyjska minister spraw zagranicznych Liz Truss, która wezwała rząd Narendry Modiego aby „zmniejszyć zależność handlową od jednego z krajów objętych międzynarodowymi sankcjami”. Zachód nie ogranicza się wyłącznie do apeli w tym względzie o czym świadczy wizyta jaką odbył w ostatnim czasie w indyjskiej stolicy Daleep Singh, z-ca szefa amerykańskiego Departamentu Finansów, polityk pochodzenia hinduskiego, choć urodzony już w Stanach Zjednoczonych, który uchodzi za głównego architekta polityki sankcji wobec Rosji w administracji Joe Bidena. Miał on zagrozić władzom Indii „daleko idącymi konsekwencjami” jeśli te umożliwią Moskwie stworzenie, na co zresztą rosyjskie władze otwarcie liczą, systemu umożliwiającego obchodzenie sankcji. Jak informuje amerykańska prasa w podobnym duchu miał przebiegać ostatni wirtualny format QUAD, w trakcie którego na premiera Indii, po to, aby ten podjął decyzję o uszczelnieniu systemu sankcji wobec Rosji i nie zwiększaniu przez Delhi zakupów rosyjskich surowców energetycznych, mieli naciskać premierzy Johnson, Morrison i Kishida, podobnie zresztą jak wcześniej, w trakcie rozmowy telefonicznej Antony Blinken.
„The India Way”
Nie ulega zatem wątpliwości, że władze Indii, kraju tradycyjnie przywiązanego do polityki niezaangażowania, czy raczej nie opowiadania się po jakiejkolwiek ze stron odległych sporów geostrategicznych (dlatego m.in. w czasie ostatniego głosowania w ONZ Delhi wstrzymało się od głosu) podlegają silnej presji. Przy czym warto otwarcie powiedzieć, że zadanie Zachodu wydaje się być w tym wypadku znacznie trudniejsze niźli tandemu rosyjsko – chińskiego. Muszą przekonać bowiem Indie, aby te porzuciły swą tradycyjną linię polityczną, a jest ona bardzo silnie ugruntowana nie tylko w tradycji politycznej, ale również w myśleniu obecnego rządu, którego jeden z filarów, minister spraw zagranicznych Subrahmanyam Jaishankar, napisał i wydał w 2020 roku książkę „The India Way”, której głównym przesłaniem było uzasadnienie potrzeby utrzymania polityki niezaangażowania, zwłaszcza w niespokojnych czasach globalnej rywalizacji.
Niechęć Indii do ściślejszego związania się z blokiem państw Zachodu i przyjęcia bardziej jednoznacznej linii, której jednym z elementów byłoby przyłączenie się do antyrosyjskich sankcji już wywołała napięcia na linii Waszyngton – Delhi. Jak napisał komentator Asia Times) wojna rosyjsko – ukraińska spowodowała trend w gronie państw azjatyckich polegający na opowiadaniu się po jednej ze stron. O ile Japonia, Tajwan i Korea Płd. w sposób jednoznaczny określiły swą linię, co w przypadku tego ostatniego kraju wraz ze zwycięstwem w wyborach prezydenckich konserwatywnego Yoon Suk-yeola może nawet doprowadzić, jak się spekuluje, do wejścia Seulu do formatu QUAD, o tyle Indie obrały zupełnie inną drogą.
Antychińska koalicja czy sankcje na Rosję?
Odmiennie niż tradycyjnie neutralny Singapur, który przyłączył się do antyrosyjskich sankcji, Delhi, jak zauważa Richard Haydarian „poszło w odwrotnym kierunku umacniając swe relacje z potęgami euroazjatyckimi” czyli z Rosją i Chinami. W jego opinii obserwowany w ostatnich dniach wzrost napięcia między Stanami Zjednoczonymi a Indiami, o ile nie nastąpią zmiany, może nawet prowadzić do postawienia pod znakiem zapytania przyszłości formatu QUAD. Innymi słowy amerykańska presja, o ile będzie narastać może doprowadzić nawet do osłabienia antychińskiego bloku w Azji konstruowanego z dużym zaangażowaniem przez Waszyngton. Z drugiej strony wyłamywanie się krajów wielkości Indii z reżimu sankcyjnego, uniemożliwi, na co zresztą otwarcie liczą Rosjanie, jego uszczelnienie co w efekcie oznaczać będzie, że państwa Zachodu ponosić będą ekonomiczne skutki ograniczeń nie osiągając politycznych celów dla których zdecydowały się na wprowadzenie sankcji. Ta perspektywa jest tym bardziej prawdopodobna w sytuacji, kiedy wzorem Indii, inne państwa azjatyckie nie przyłączą się do antyrosyjskich sankcji. Czy zatem amerykańska polityka skazana jest na porażkę i musi wybierać albo antychińska koalicja w Azji, albo sankcje mające uderzyć w Rosję?
Warto zwrócić, w tym kontekście, uwagę na artykuł Shivshankara Menona, byłego doradcy ds. bezpieczeństwa indyjskiego premiera Singha, obecnie profesora stosunków międzynarodowych na Uniwersytecie Ashoka, który został opublikowany w prestiżowym Foreign Affairs. Polemizuje on w nim z główną tezą, która zdominowała zachodnią debatę na temat geostrategicznych skutków rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Jej zwolennicy twierdzą, że wojna wymusi konsolidację Zachodu i jego sojuszników, co w efekcie, w nieco dłuższej perspektywie prowadzić będzie do powstania obozu demokracji, który rywalizował będzie z rosyjsko – chińskim blokiem autorytarnym. Menon tę diagnozę określa mianem „myślenia życzeniowego”. Wojna jest bez wątpienia wydarzeniem sejsmicznym – argumentuje Menon - które będzie miało głębokie konsekwencje dla Rosji, jej bezpośrednich sąsiadów i reszty Europy. Ale nie zmieni ona globalnego porządku ani nie zapowiada ideologicznego starcia demokracji z Chinami i Rosją.” Zwraca on uwagę, że szereg krajów, w tym duzi gracze w rodzaju Indii, Brazylii, Meksyku, RPA, nie mówiąc o większości państw Azji, Afryki i Ameryki Łacińskiej albo nie wzięła udziału w głosowaniu na forum ONZ potępiającym Rosję, albo jeśli opowiedziała się za rezolucją, to nie przejawia najmniejszej ochoty, aby przyłączyć się do sankcji. Co więcej, to, że wojna toczy się w Europie, między Europejczykami jest przyjmowane, choćby w elitach państw azjatyckich, jako potwierdzenie tezy, iż maleje geostrategiczna rola starego kontynentu a rośnie znaczenie nowych centrów siły. O ile bowiem w przeszłości wojny, w tym i konflikty typu proxy, będące narzędziem w rywalizacji wielkich mocarstw toczyły się w Azji i w Afryce, to teraz wojna wybuchła w Europie. Destabilizacja starego kontynentu, dotychczas będącego sanktuarium pokoju, jest przyjmowana jako relatywne osłabienie jego znaczenia, co tym bardziej zniechęca elity państw wschodzących do angażowania się po którejkolwiek ze stron. „Dziś środek ciężkości światowej gospodarki przesunął się z Atlantyku na wschód od Uralu. – argumentuje Menon - Spory geopolityczne i dylematy bezpieczeństwa, które mogą mieć wpływ na porządek światowy, koncentrują się w tej części Azji, która ma dostęp do morza. A świat poszukuje nowego punktu równowagi, uwzględniającego wzrost gospodarczy Chin. Złożona dynamika polityczna w Azji nie poddaje się łatwo tak ostrej konfrontacji, jaka toczy się na Ukrainie. Decydenci w krajach zachodnich nie powinni myśleć, że ich działania na nowych liniach frontu w Europie ukształtują kontury szerszej walki, która ma nadejść.”
Innymi słowy, decyzje Zachodu nie wpłyną na kalkulacje elit azjatyckich, bo samo znaczenie Europy maleje, a w perspektywie wpływy starego kontynentu będą podlegały postępującej erozji. Oczywiście wojna na Ukrainie będzie miała wpływ na sytuację państw azjatyckich, głównie z powodów ekonomicznych. Nie wpłynie jednak na ich decyzje o charakterze geostrategicznym, chyba, że, i tu Menon formułuje istotną tezę, Stany Zjednoczone przeniosą w związku z wojną swą uwagę na Europę. Ta zmiana amerykańskich preferencji wymusi reorientację szeregu mniejszych krajów azjatyckich, bo w ich percepcji oznaczać będzie relatywne zmniejszenie amerykańskiego zaangażowania. Tym bardziej, że z ekonomicznego punktu widzenia już obecnie Chiny są dominującym partnerem wszystkich państw kontynentu. Rola Stanów Zjednoczonych sprowadza się do występowania w charakterze czynnika równoważącego wojskowe przewagi Pekinu, ale znaczenie tego elementu, o ile Waszyngton zaangażuje się bardziej w Europie, będzie z oczywistych powodów maleć. Ta ocena dotyczy również, a może przede wszystkim Indii, które po 2002 roku w reakcji na rosyjską politykę zbliżenia z Chinami znacząco zmniejszyły poziom zakupów uzbrojenia od Moskwy. Udział Rosji w portfelu zamówień zbrojeniowych Delhi spadł między rokiem 2002 a 2020 z 88 proc. do 35 proc. To przesunięcie, którego efektem był wzrost eksportu broni amerykańskiej do Indii, było możliwe również dlatego, iż w polityce większości państw azjatyckich głęboko zakorzenione jest przekonanie o potrzebie utrzymywania polityki wielotorowej. Twarde afiliacje w jednym z potencjalnych bloków polityczno – wojskowych jest traktowane w kategoriach polityki nieroztropnej, zmniejszającej możliwości manewrowania, a przez to nie odpowiadające potrzebie elastyczności i dostosowywania się do szybko ewoluującej sytuacji. „Dla Indii wojna kreuje sytuację zmuszającą do dokonania niepożądanego wyboru między Zachodem a Rosją, wyboru, którego (Indie) nie chcą dokonać i zrobią wszystko, co możliwe, aby tego uniknąć.”
Zdaniem Shivshankara Menona wojna w Europie nie doprowadzi do podziału świata na dwa walczące ze sobą bloki, a nacisk Zachodu wywierany na państwa Azji, aby te dokonały wyboru może wręcz osłabić jego wpływy. Raczej w miejsce systemu dualnego, przypominającego zimną wojnę, będziemy mieć do czynienia z fragmentaryzacją ładu światowego, czy raczej jego regionalizacją.
Konflikt nie zakończy się szybko
Jeśli diagnozy indyjskiego eksperta okażą się trafne, to Rosja uzyska pole gospodarczego manewrowania, możliwość unikania czy obchodzenia sankcji. Nie będzie to oznaczać, iż restrykcje Zachodu okażą się bez wpływu na rosyjskie perspektywy rozwojowe, tak z pewnością nie będzie, ale trudno spodziewać się piorunującego efektu. Tym bardziej zasadnym jest pytanie czy spoistość umownego bloku Zachodu, w obliczu wyłamywania się z reżimu sankcyjnego krajów Azji, Afryki i Ameryki Łacińskiej wytrzyma próbę czasu. Nie znamy odpowiedzi na to pytanie, ale jedno wydaje się pewne, a mianowicie konflikt Rosja – Zachód, którego tylko jednym z przejawów jest wojna na Ukrainie, nie zakończy się szybko.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/593273-indie-i-azja-poza-blokiem-panstw-zachodu
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.