„Celem Rosji jest zbudowanie otwartej Eurazji – od Lizbony po Władywostok” – napisał na Telegramie były rosyjski prezydent Dmitrij Miedwiediew wyjaśniając, dlaczego uważa za niezbędne dokonywanie zbrodni na Ukraińcach. Warto przypomnieć, że przestrzeń od Władywostoku do Lizbony jest projektem rosyjsko-niemieckim, rodzi się zatem pytanie o stopień niemieckiej odpowiedzialności za dokonywane na Ukraińcach ludobójstwo? Innym kluczowym pytaniem jest to, czy istnieje tajny protokół dotyczący budowania przestrzeni od Władywostoku po Lizbonę i czy tylko Niemcy maczają palce w planach Putina?
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Prawdziwy plan Kremla. Miedwiediew: Celem Rosji jest zbudowanie otwartej Eurazji – od Lizbony po Władywostok
O tym, że takie ciche porozumienie między Rosją a Niemcami może istnieć świadczą działania Berlina od początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Przypomnijmy - najpierw była postawa oczekiwania i odmowa pomocy, „bo przecież Ukraina długo się nie utrzyma”, potem zaś polityczna i dyplomatyczna, ocierająca się niekiedy o śmieszność ekwilibrystyka obliczona na to, żeby nie udzielić Ukrainie wsparcia, ale i nie stracić twarzy przed partnerami z Sojuszu Północnoatlantyckiego. Czy Moskwa uzgadniała z Berlinem tę agresję? Czy istnieją jakieś tajne porozumienia między tymi dwoma państwami? To jest nie do udowodnienia i zapewne nigdy nie będzie, bo jeżeli nawet takie porozumienie istnieje, to jest mało prawdopodobne, aby wspomniane strony po skandalu z ujawnieniem treści tajnego protokołu paktu Ribbentrop-Mołotow ryzykowały podobną wpadkę. Raczej należy się spodziewać, że jeżeli są konkretne ustalenia, to zostały dokonane w taki sposób, żeby nie zostawiać śladów. Jest jednak stary biblijny sposób weryfikacji takich sytuacji, a mianowicie - po owocach ich poznacie. Przyjrzyjmy się zatem owocom, ale zanim - sięgnijmy do korzeni, aby lepiej zrozumieć, z czym w rzeczywistości mamy do czynienia.
Idea Wielkiej Europy
Ideę Wielkiej Europy Władimir Putin wysunął w 2001 roku, ale nie on był pomysłodawcą tej koncepcji. Pojawiała się ona bowiem dużo wcześniej - u Gorbaczowa, a następnie Jelcyna. Przez długi czas nie doczekała się doprecyzowania - zapewne z różnych względów, być może również dlatego, że zarówno Rosja, jak i Niemcy miały plan otwarty o tyle, że nie chciały się w żaden sposób ograniczać jeśli chodzi o koncepcję. Ta ostatnia przewidywała w sposób dość ogólny zdominowanie Unii Europejskiej przez Niemcy i stworzenie Unii Eurazjatyckiej, gdzie hegemonem miała być Rosja. Zakładano, iż z chwilą połączenia się tych dwóch potęg, każda z nich miałaby inne zadania, w tym Rosja - utrzymywanie armii (stąd zapewne rezygnacja zarówno Niemiec, jak i Francji z inwestowania we własne siły zbrojne, co tak mocno wytykały im od lat Stany Zjednoczone).
Zachodni decydenci liczyli, że w ten sposób uda się włączyć Rosję do zachodniego kręgu cywilizacyjnego, Putin jednak miał nieco inne plany. Przede wszystkim chciał wzmocnić ogólnoświatową pozycję Rosji, unowocześnić kraj poprzez transfer nowych technologii z Zachodu oraz rozszerzyć swoje wpływy na europejską politykę i bezpieczeństwo a także doprowadzić do wyjścia Stanów Zjednoczonych z Europy.
Trzeba przyznać, że Kreml prowadził w tym celu nie tylko bardzo długofalową, ale dość dobrze przemyślaną i wielopłaszczyznową akcję. Przede wszystkim zadbał o infiltrację unijnych instytucji przez różnego rodzaju agenturę wpływu - począwszy od lobbystów, a na oficerach służb specjalnych kończąc. Swoim działaniom zapewnił wsparcie medialne, na co bynajmniej nie szczędził środków, o farmach trolli nie wspominając. Do tego dochodziła korupcja polityczna i intensywne działania dyplomatyczne, wśród których warto przypomnieć forum dialogu między Rosją, Niemcami a Francją.
Jestem zdania, iż Europa twardo i na długo umocni swoją reputację silnego i rzeczywiście samodzielnego ośrodka polityki międzynarodowej, jeśli zdoła połączyć własne możliwości z możliwościami rosyjskimi – ludzkimi, terytorialnymi, surowcami naturalnymi; z gospodarczym, kulturalnym i obronnym potencjałem Rosji
— mówił Władimir Putin w 2001 roku w niemieckim Bundestagu. Kreślona przez niego integracja miała nastąpić w obszarach: społecznym, gospodarczym oraz obronności.
Jestem głęboko przekonany: zjednoczona Wielka Europa od Atlantyku do Uralu, a faktycznie do Oceanu Spokojnego, istnienie której oparte jest na powszechnie uznanych zasadach demokratycznych, to unikatowa szansa dla wszystkich narodów kontynentu, w tym dla narodu rosyjskiego. I w realizacji tej wspólnej szansy – na pokojową, pomyślną i godną przyszłość – Europejczycy, tak jak w walce z nazizmem, mogą w pełnej mierze polegać na Rosji. Przy tym uważamy, że wysiłki Rosji na rzecz rozwoju więzi integracyjnych tak z państwami UE, jak i państwami WNP, stanowią jeden organiczny proces, który powinien doprowadzić do znaczącego poszerzenia wspólnych harmonijnych przestrzeni bezpieczeństwa, demokracji, współpracy biznesowej w gigantycznym regionie
— pisał Putin w 2005 roku. Koncepcję doprecyzował jednak dopiero w 2010 roku, już po katastrofie smoleńskiej, kiedy rządy w Polsce dzierżyła prorosyjska i proniemiecka Platforma Obywatelska ze swoim koalicjantem. Wówczas też wyłonił się plan stworzenia „harmonijnej wspólnoty gospodarek od Lizbony do Władywostoku”. Mniej więcej wówczas też zrodził się plan strategicznego sojuszu energetycznego Unii Europejskiej i Rosji, który dzisiaj tak bardzo się kompromituje. UE połączona z Rosją miała w argumentacji Putina stanowić skuteczną konkurencję dla Chin i USA i trzeba przyznać, że Niemcy twardo ją realizowały grając na możliwie daleko posunięte sekowanie Amerykanów z Europy.
Ludobójstwo
Kiedy Rosja uderzyła na Ukrainę Niemcy biernie czekały na kapitulację Kijowa. Z wypowiedzi niemieckich polityków można było wnioskować, iż w Berlinie liczono na szybką aneksję i powrót do business as usual. Tymczasem stało się inaczej: Ukraińcy stawili zaciekły opór, kompletnie zaskakując rosyjskich dowódców. Co więcej, okazało się, że Władimir Putin od początku planował ludobójstwo ukraińskiej ludności. Pytanie, czy robił to w porozumieniu z Niemcami? Trudno dać jednoznaczną odpowiedź, ale warto zwrócić uwagę na stanowisko niemieckich polityków przez te ostatnie 40 dni i odmowę pomocy walczącym Ukraińcom. To mówi naprawdę wiele i uważam, że rząd w Berlinie powinien złożyć wyjaśnienia, czy wiedział o planowanych masakrach i czy wyraził na nie zgodę. Wypowiedź Dmitrija Miedwiediewa niestety sugeruje, że takie porozumienie mogło istnieć.
W tym kontekście warto zwrócić uwagę na jeszcze kilka kwestii. Po pierwsze Niemcy - mimo blamażu - nie zrezygnowały z mocarstwowych aspiracji, które w całej swojej pełni przejawią się podczas zbliżającej się konferencji o przyszłości Unii Europejskiej. Wszystko wskazuje na to, iż skok na suwerenność państw członkowskich dokona się mimo kompromitacji Berlina, a przynajmniej zostanie podjęta jego próba. Jeżeli rządy państw członkowskich UE nie otrzeźwieją i nie zdecydują się na pozostanie przy Europie ojczyzn, czeka nas spektakl powolnego mordowania suwerenności, a być może też i ludzi, którzy tej suwerenności chcieli bronić. Z deklaracji Dmitrija Miedwiediewa wynika bowiem wyraźnie, że Rosja nadal liczy na zbudowanie eurazjatyckiej wspólnoty. Po tym, co widzieliśmy na Ukrainie, możemy się tylko domyślać, na jakich podwalinach ta wspólnota ma powstać.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/593209-czy-istnieje-tajny-protokol-miedzy-rosja-a-niemcami