Pamiętają Państwo kobietę w ciąży, którą uratowano ze szpitala położniczego w Mariupolu, a której zdjęcia obiegły cały świat? Rosyjska telewizja propagandowa przeprowadziła z nią wywiad, w którym dziewczyna mówiła o tamtych wydarzeniach. Ukraińska influencerka, która nazywa się Marianna Vyshemirskaya, przekonywała, że nie było żadnego nalotu, a dwie eksplozje. Jak Ukrainka znalazła się przed kamerą rosyjskiej telewizji? Z doniesień ukraińskich mediów wynika, że została porwana bądź była wśród osób, które siłą „ewakuowano” do Rosji.
CZYTAJ WIĘCEJ:
„Wojsko w żaden sposób nie pomogło”
We fragmencie wywiadu, który trafił do sieci, Ukrainka krytycznie wypowiada się o ukraińskim wojsku.
Zostałam przyjęta do tego szpitala 6 marca. Wojsko w żaden sposób nie pomogło. Pewnego dnia przyszli i powiedzieli, że nie jedli od pięciu dni oraz poprosili o jedzenie. Usłyszeli, że posiłki są dla kobiet w ciąży, ale i tak zabrali nam je i powiedzieli, że możemy zrobić ich więcej
— relacjonowała w propagandowej rozmowie.
Okaleczyło mnie rozbite szkło. Miałam zraniony nos, trochę pod wargą i powyżej, ale to nie tak istotne
— mówiła.
Działania rosyjskiej propagandy
Wszystko wskazuje na to, że Rosjanie chcą wykorzystać Ukrainkę do własnej propagandy i uderzenia w Ukraińców. Rosyjska propaganda od początku przekonywała, że nie doszło do żadnego bombardowania szpitala położniczego w Mariupolu, a influencerka, którą sfotografowała agencja AFP, gdy ją ewakuowano, była podstawiona.
kk/Interia.pl/Twitter
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/592737-marianna-z-mariupola-trafila-w-rece-rosjan