Węgrzy pójdą w niedzielę do urn, by wybrać 199-osobowy parlament. Pod koniec kampanii wyborczej, w której od początku rosyjskiej agresji na Ukrainę jednym z głównym tematów jest stosunek do Rosji, rządzący Fidesz utrzymuje prowadzenie w sondażach.
106 deputowanych zostanie wybranych w jednoosobowych okręgach wyborczych, zaś pozostałe mandaty będą rozdzielone wśród partii, które uzyskają ponad 5 proc. głosów, zgodnie z systemem d’Hondta.
Sojusz opozycji
Aby zapobiec rozdrobnieniu opozycyjnych głosów, 6 partii przeciwnych rządzącej od 12 lat koalicji konserwatywnego Fideszu i Chrześcijańsko-Demokratycznej Partii Ludowej po raz pierwszy zawarło sojusz wyborczy. W każdym okręgu wyborczych wystawiono tylko jednego opozycyjnego kandydata, a także wyłoniono w prawyborach wspólnego kandydata na premiera. W skład sojuszu weszły lewicowa Koalicja Demokratyczna, narodowy Jobbik, liberalne Momentum, lewicowo-liberalny Dialog, lewicowo-ekologiczna partia Polityka Może Być Inna, oraz Węgierska Partia Socjalistyczna.
Ponieważ najsilniejszą partią zjednoczonej opozycji jest Koalicja Demokratyczna byłego lewicowego premiera Ferenca Gyurcsanya, kampania wyborcza Fideszu od początku była skierowana przede wszystkim przeciwko niemu.
Kiedy niespodziewanie kandydatem na premiera został w prawyborach niezależny konserwatywny burmistrz niewielkiego miasta Hodmezoevasarhely przy granicy z Rumunią Peter Marki-Zay,
Fidesz zaczął przedstawiać go jako figuranta, za którym stoi Gyurcsany.
Główne hasło wyborcze Fideszu-KDNP – „Węgry idą do przodu, a nie do tyłu” – dotyczy okresu rządów lewicy, które zakończyły się wielotysięcznymi protestami po wycieku nagrania z zamkniętego posiedzenia socjalistycznych deputowanych.
Na tym posiedzeniu ówczesny premier Ferenc Gyurcsany powiedział, że rząd nie ma wyboru i musi przeprowadzić głębokie reformy po swojej pierwszej kadencji.
Sp…śmy sprawę. (…) Jeszcze żaden rząd w Europie tak nie zawalił jak my. (…) Kłamaliśmy rano, w nocy i wieczorem
— oznajmił wówczas Gyurcsany.
W miarę zbliżania się terminu wyborów rząd zapowiadał kolejne posunięcia mające poprawić sytuację ekonomiczną Węgrów. Rodzicom wychowującym dzieci zwrócono ubiegłoroczny podatek dochodowy, a emerytom wypłacono 13. emeryturę. Wzrosły pensje pielęgniarek (o 21 proc.), jak również pracowników żłobków, pracowników socjalnych oraz pracowników kultury (o 20 proc.). Wprowadzono też limit cen na niektóre artykuły spożywcze i paliwo.
Opozycja z swej strony obiecywała w kampanii wyborczej m.in. wprowadzenie euro w ciągu 5 lat oraz nową konstytucję, o której przyjęciu wyborcy będą mogli zdecydować w drodze referendum. Marki-Zay zapewnił też, że partie opozycyjne po dojściu do władzy przywrócą system hamulców i równowagi, a także zapewnią niezależność sądom, samorządom i prasie.
Wybory w cieniu wojny
Wybuch wojny na Ukrainie w centrum kampanii wyborczej umieścił wschodnią politykę rządu. Węgry od wielu lat prowadzą politykę „otwarcia na Wschód”. Premier Viktor Orban przed pandemią spotykał się z prezydentem Rosji Władimirem Putinem co najmniej raz w roku, a w lutym b.r. wznowił spotkania swą wizytą w Moskwie.
Rząd Węgier konsekwentnie krytykował też sankcje wobec Rosji, choć dotąd w Radzie UE zawsze głosował tak jak inni przywódcy UE. Kiedy jednak zaczęto debatować nad sankcjami energetycznymi wobec Moskwy, Budapeszt – który we wrześniu zeszłego roku zawarł długoterminową umowę na dostawy rosyjskiego gazu - zdecydowanie się im sprzeciwił. Orban oznajmił, że ich wprowadzenie całkowicie zatrzymałoby węgierską gospodarkę. Pod koniec kampanii Orban twierdzi, że stawką wyborów jest wojna lub pokój, a partie rządzące są gwarantem pokoju.
Opozycja zarzuca rządowi, że wpycha kraj w ramiona Moskwy i oddala go od Unii Europejskiej, a za sprawą jego polityki Węgry stały się „koniem trojańskim Rosji w UE”. Sojusz opozycyjny chce poprawienia stosunków z Unią Europejską i Stanami Zjednoczonymi oraz korekty polityki bliższej współpracy z Rosją i Chinami, m.in. poprzez rewizję porozumień w sprawie rozbudowy elektrowni w Paksu i linii kolejowej Belgrad-Budapeszt, która ma być finansowana z chińskiego kredytu.
Opozycja inaczej odnosi się też do wojny na Ukrainie. Marki-Zay powiedział, że „Ukraina toczy naszą wojnę” i Kijów oczekuje teraz od Zachodu tego samego co Węgry podczas rewolucji węgierskiej 1956 r.
Sondaże wskazują na wygraną Fideszu. Wyniki badania Zavecz Research pokazują, że na Fidesz-KDNP chce głosować 39 proc. ankietowanych, a na zjednoczona opozycję 36 proc., przy czym 19 proc. respondentów nie ma preferencji. Z kolei sondaż ośrodka IDEA wśród aktywnych wyborców daje Fideszowi-KDNP 50 proc., zaś opozycji 45 proc.
gah/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/592718-juz-w-niedziele-wybory-na-wegrzech-fidesz-na-prowadzeniu