Kanclerz Niemiec Olaf Scholz nie przestaje szokować swoimi wypowiedziami na temat Rosji, a to roztkliwiając się nad losem żołnierzy ludobójczej armii, a to wyłączną odpowiedzialnością za wojnę i jej przebieg obciążając jedynie Władimira Putina. To nie Putin jednak rozstrzeliwuje cywilów w Ukrainie, lecz owi żołnierze, którymi tak bardzo przejmuje się szef niemieckiego rządu.
Stanowisko Scholza nie jest żadnym zaskoczeniem dla kogoś, kto zna jego dotychczasową działalność. Przecież jeszcze na początku tego roku bronił on gazociągu Nord Stream 2, przekonując, że jest to projekt czysto prywatny i gospodarczy, a nie państwowy i polityczny.
Być może jednak spolegliwy stosunek obecnego kanclerza do Rosji ma swoje korzenie w bardziej odległej przeszłości, a mianowicie w czasach, gdy istniał jeszcze komunizm, zaś Niemcy podzielone były na państwa. Świadczą o tym odkryte niedawno w Archiwum Federalnym dokumenty, które po raz pierwszy na początku tego roku opublikował niemiecki historyk Hubertus Knabe.
Kurs wytyczył Gerhard Schröder
Na początku lat osiemdziesiątych XX wieku Olaf Scholz był działaczem młodzieżówki SPD, czyli Młodych Socjalistów (Junge Sozialisten, w skrócie: JuSo). W tym czasie wspomniana organizacja pod kierownictwem Gerharda Schrödera nawiązała relacje z enerdowską młodzieżówką komunistyczną FDJ. Schröder spotykał się wówczas z Egonem Krenzem – po Erichu Honeckerze osobą numer 2 w hierarchii władzy w NRD. Scholz, który reprezentował marksistowskie skrzydło tej formacji i w latach 1982-1988 pełnił funkcję wiceprzewodniczącego JuSo, jawił się jako gorący zwolennik tego zbliżenia.
Z dokumentów w Archiwum Federalnym wynika, że po raz pierwszy z wysokimi rangą przedstawicielami FDJ i sowieckiego Komsomołu Scholz spotkał się w marcu 1983 roku podczas kongresu JuSo, na który zaproszono także delegacje z krajów komunistycznych. Pół roku później Młodzi Socjaliści na czele z Scholzem na zaproszenie FDJ wzięli udział w Międzynarodowym Obozie Młodzieży pod Poczdamem w NRD. Przez tydzień nie tylko jeździli na wycieczki i relaksowali się w saunie, lecz także byli indoktrynowani przez działaczy partii komunistycznej, którzy organizowali im wykłady i pogadanki. Gospodarzy interesowała tylko jedna kwestia: przekonanie swoich gości, że największym zagrożeniem dla świata jest groźba wojny atomowej, dlatego należy dążyć do rozbrojenia Niemiec Zachodnich.
Ziarno padło na podatny grunt. Olaf Scholz już w 1982 roku na łamach pisma „Zeitschrift für Sozialistische Politik und Wirtschaft” opublikował tekst sprzeciwiający się „ofensywnej globalnej strategii imperializmu USA”. Brał też udział w protestach przeciw rozmieszczeniu amerykańskich rakiet w Europie.
Moskwa strąca pasażerski samolot
Przypomnijmy, że były to czasy, gdy Związek Sowiecki miał wycelowanych w Europę Zachodnią setki pocisków nuklearnych średniego zasięgu SS-20, podczas gdy NATO nie dysponowało na naszym kontynencie podobną siłą odstraszania. W Moskwie obowiązywała wówczas doktryna marszałka Ogarkowa, która zakładała wybuch III wojny światowej łącznie z użyciem broni atomowej. W tej sytuacji nic dziwnego, że Kreml inspirował ruchy antywojenne, które miały na celu rozbrojenie Zachodu (co znakomicie opisał w swej książce „Pacyfiści kontra pokój” Władimir Bukowski). Środowiska pacyfistyczne potrafiły mobilizować tamtejsze społeczeństwa do masowych protestów, dlatego rządy w Europie Zachodniej nie godziły się na instalację wyrzutni INF na swoim terytorium.
Sytuacja zmieniła się 1 września 1983 roku, gdy sowiecki myśliwiec ponaddźwiękowy Su-15 zestrzelił południowokoreański samolot pasażerski Boeing 747 z 269 osobami na pokładzie. Maszyna odbywała regularny rejs z Anchorage na Alasce do Seulu. Po drodze nad wyspą Sachalin wleciała na kilkadziesiąt kilometrów w głąb przestrzeni powietrznej Związku Sowieckiego. Strącona została rakietą. Nie przeżył nikt.
Zestrzelenie samolotu pasażerskiego wywołało szok na Zachodzie. Nastroje społeczne zmieniły się z dnia na dzień. Nagle zdano sobie sprawę, że Europa jest bezbronna w obliczu agresywnego imperium. Rządy Wielkiej Brytanii, Niemiec, Włoch, Holandii i Belgii wyraziły zgodę na rozmieszczenie na kontynencie amerykańskich pocisków średniego zasięgu Cruise z głowicami nuklearnymi.
W Niemczech taką decyzję podjęła koalicja rządowa CDU-FDP. Sprzeciwiła się temu SPD. W październiku 1983 roku na ulice niemieckich miast wyszło ponad milion ludzi, protestując przeciw amerykańskim rakietom. Na czele pochodów szli działacze JuSos, a wśród nich Olaf Scholz. Z tamtych czasów pochodzi jego esej o „aspektach socjalistycznej pracy na rzecz pokoju”, w którym podważał on sens „integracji wojskowej RFN z NATO”.
„Chętny i przewidywalny partner w dialogu”
Decyzji rządu w Bonn nie udało się zmienić, tym niemniej Scholz zyskał zaufanie towarzyszy ze wschodu. Nic więc dziwnego, że był zapraszany do Berlina Wschodniego, gdzie spotykał się nie tylko z aktywistami FDJ, lecz także z przywódcami SED, m.in. z Egonem Krenzem. Przekonywał go, że zachodnioniemieccy socjaldemokraci i wschodnioniemieccy komuniści mają ten sam cel: natychmiastowe zatrzymanie rozmieszczania i wycofanie z RFN amerykańskiej broni nuklearnej. Taki zapis znalazł się zresztą we wspólnym komunikacie JuSos i FDJ, zaś Olaf Scholz pojawił się w enerdowskim telewizyjnym programie propagandowym „Aktuelle Kamera”.
W kolejnych latach oficjalne delegacje JuSos spotykały się z funkcjonariuszami NRD jeszcze kilkanaście razy, organizując wspólne seminaria i prace grup roboczych. W dokumentach wewnętrznych FDJ podkreślano, że Młodzi Socjaliści w pełni uznawali postulaty NRD w sprawach rozbrojenia. Nazywano ich „chętnymi i przewidywalnymi partnerami w dialogu.” Szczególnie cennym rozmówcą był dla nich Scholz, ponieważ pełnił on funkcję wiceprzewodniczącego Międzynarodowej Unii Młodych Socjalistów IUSY. Za jego pośrednictwem enerdowcy chcieli więc wpływać na stanowisko tej organizacji.
Po raz ostatni Scholz był w NRD służbowo w maju 1988, gdy na zaproszenie FDJ wziął udział w pięciodniowym seminarium pt. „Możliwości i potrzeby współpracy młodych komunistów i młodych socjaldemokratów w celu zapewnienia pokoju”. Z raportu wewnętrznego FDJ wynika, że delegaci JuSos uważali, iż „prawdziwymi wrogami pokoju” są „amerykański kompleks wojskowo-przemysłowy” oraz „frakcja stalowych hełmów” w CDU/CSU, zaś nadzieję na przyszłość wiązali oni z „pokojową ofensywą krajów socjalistycznych”. W tym czasie w NRD trwały aresztowania obrońców praw człowieka, w tym enerdowskich pacyfistów protestujących przeciw rozmieszczaniu sowieckich głowic nuklearnych w Niemczech Wschodnich, jednak delegatów JuSos ten temat zupełnie nie interesował.
Oczywiście po latach ludzie zmieniają poglądy. Dotyczy to również Olafa Scholza. Tym niemniej warto przypomnieć, jaką postawę zajmował on przed laty wobec „imperializmu USA i NATO” oraz „pokojowej polityki Moskwy”. Niekiedy takie młodzieńcze wybory mają wpływ na decyzje podejmowane w późniejszym życiu.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/590600-slabosc-olafa-scholza-do-moskiewskiej-polityki