„Wojna jest – można powiedzieć – na całym świecie, bowiem wiele państw reaguje na to, co się dzieje na Ukrainie” - powiedział w „Salonie dziennikarskim” (emitowanym m.in. na antenie TVP Info) Andrzej Rafał Potocki, publicysta „Sieci”.
W audycji prowadzonej przez Michała Karnowskiego wzięli również udział Marek Formela (redaktor naczelny „Gazety Gdańskiej”) i Piotr Semka (publicysta „Do Rzeczy”).
Można powiedzieć, że jesteśmy w sytuacji wojennej. Ta wojna rozlała się na kule ziemską i Ukraińcy nie są osamotnieni
— zauważył Andrzej Potocki.
Kluczem do wszystkiego jest postawa bohaterskiej armii ukraińskiej, która pokazał światu, że armia rosyjska, można powiedzieć z całkowitą pewnością, była mocno przeszacowana. Rosjanie atakują Kijów z dwóch stron i te natarcia utknęły
— podkreślił.
Jeśli Rosja stoi, to Rosja przegrywa
— dodał.
Trzy wymiary wojny
Marek Formela zwrócił uwagę na trzy wymiary wojny na Ukrainie.
Są trzy wymiary: militarny, gospodarczy, który jest fundamentalny do zrozumienia rządów europejskich i nie tylko i wymiar społeczny (…), który nie ma takiego znaczenia, żeby obciążał świadomość przeciętnego Włocha, Francuza czy Niemca. To wojna, która nie dociera jeszcze do gospodarstw domowych tych państwach. Ta wojna jest ubezpieczona polityką gospodarcza UE, która ubezpiecza dobrobyt swoich obywateli
— powiedział redaktor naczelny „Gazety Gdańskiej”.
Krwi w Europie jeszcze się nie czuje, tej krwi jeszcze nie widać. Nie znamy warunków, na jakich Putin ustalił sobie linię demarkacyjną. Warunki, które zostały przedstawione Zełenskiemu są nie do przyjęcia. (…) Ujawnienie minimalnych celów politycznych, które postawił sobie Putin, pozwoli nam określić możliwy koniec tej wojny
— zauważył.
Piotr Semka posłużył się ciekawą analogią.
Ja bym to przyrównał do sytuacji z lat 1939-1941, tzn. Rosjanie ponieśli w Finlandii porażkę, Niemcy uznali, że to oznacza, iż łatwo będzie pokonać Rosję, ale tak łatwo już nie było. Tutaj jest podobnie – Rosjanom nie udał się blitzkrieg, więc teraz wzmacniają status quo i chcą powiedzieć światu: „mamy czas”. Będziemy bombardować miasta, niszczyć infrastrukturę i na razie nie mają planów, by prowadzić poważne rozmowy pokojowe. Rosjanie cały czas dają warunki zaporowe. (…) Moim zdaniem Rosjanie chcą zająć korytarz lądowy pomiędzy główną Rosją – Rostowem a Krymem i to już zatrzymać. Tego będą bronić zębami i pazurami, natomiast reszta będzie do negocjacji przy dwóch wektorach – maksymalnym wyniszczeniu Ukrainy i przy spowodowaniu jak największych strat psychicznych w narodzie ukraińskim. Determinacja jest iście szatańska. Pojawia się też nowy czynnik – wiec Putina na Łużnikach był sygnałem, że nastąpi ujednolicenie poglądów
— podkreślił historyk i publicysta.
Putin uznał, że skoro ma już i tak dużo problemów na Ukrainie, to złapie Rosję za twarz rauszem narodowo-szowinistycznym, z tym hasłem z literką Z, a każdy, kto będzie krytykował Putina będzie zdrajcą. Tam było otwarte wezwanie, by obywatele sami wzięli sprawy w swoje ręce i się z nimi rozprawiali
— dodał komentator.
Do wydarzenia na Łużnikach nawiązał również Michał Karnowski.
To byłą jakaś wesoła impreza, z młodymi dziewczynami, jak koncert rockowy. Te obrazy w zderzeniu z tym, co dzieje się na Ukrainie pokazują potworną twarz tego, co się w Rosji dzieje
— zauważył współtwórca portalu wPolityce.pl.
Postawa Niemiec
Następnie dziennikarz zapytał, czy to wojna Putina - jak chciałby kanclerz Niemcy Olaf Scholz - czy Rosjan.
Wszyscy, którzy skrytykowali to, co powiedział Olaf Scholz słusznie wskazują na analogię z Niemcami. (…) Niemcy też mieli szansę zauważyć, że Hitler jest szaleńcem, a poparli go
— powiedział Piotr Semka.
Niemcy dziś stoją po stronie Putina i Rosji. Prowadząc ożywioną działalność gospodarczą, kupując węglowodory, budując gazociąg jamalski, budują potencjał wojny
— zwrócił uwagę Marek Formela.
Publicysta przywołał ciekawy fakt z przeszłości.
Przypomniałbym fragment wystąpienia Putina na Westerplatte w 2009 r. Tam Niemcy usłyszeli coś, co w miejscu kaźni zabrzmiało jak historyczne rozgrzeszenie. Putin powiedział, że wojna wybuchał, bo Traktat Wersalski upokorzył Niemcy po I wojnie światowej
— powiedział redaktor naczelny „Gazety Gdańskiej”.
Jak zauważył Andrzej Potocki:
Scholz pokazuje w ten sposób mówić swojemu społeczeństwu, że to Putin wykiwał naród niemiecki, nie naród rosyjski. (…) Ewidentnie to jest tłumaczenie swojej polityki i robienia business as usual z Niemcami. Scholz próbuje powtórzyć schemat operacji propagandowej, która z Niemców zrobiła „nazistów”.
gah/TVP Info
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/590570-marek-formela-niemcy-stoja-po-stronie-putina-i-rosji