Otrzymaliśmy kolejną relację od osoby mieszkającej w Rosji. Uważamy, że to obserwacje cenne i warte lektury. Z oczywistych względów relacja musi pozostać anonimowa.
CZYTAJ POPRZEDNI LIST: Moskwa, 06.03.2022. Jedenasty dzień wojny. Poruszająca relacja o codzienności rosyjskiej ulicy. „Szarzy, smutni, zdruzgotani”
Dwudziesty drugi dzień wojny. Spotykam przypadkowo w moskiewskim parku znajomą Rosjankę. Parę słów o pogodzie, zdrowiu, zwykły „small talk” znanych sobie powierzchownie ludzi. Uprzejmie zapytuję również o jej nowe mieszkanie - pamiętam, że miesiąc temu odebrali z mężem klucze do kupionego na kredyt M-5. Czy więc zaczęli się już urządzać?
Nie, nie zaczęli. W lokalu wylewka i gołe ściany, trzeba by kafelki wybrać, zdecydować się na farby itp.
Ale jak tu o kafelkach myśleć, gdy nasi żołnierze zabijają Ukraińców?
— zapytuje Tatiana (imię zmienione). Jak tu żyć, chodzić do pracy?
Ja to jeszcze daję radę
— dodaje Tatiana.
Wiesz, gdzie pracuję. Pomagamy chorym, ta praca ma zawsze sens. Ale mąż? Pytam się go, jak on daje radę brać udział w tych swoich mitingach, o projektach gadać. A on na to, że siedzi i udaje, że pracuje, a głowa gdzie indziej. A głowa na Ukrainie.
Tatiana niedawno urodziła dziecko. Po paru dniach wojny mały Jurka (imię zmienione), nie mogąc się doczekać uśmiechu na twarzy mamy, włożył jej dłoń do buzi. Badał, co się stało, że tak mu znana, kochana buzia mamy zszarzała. Uśmiechu w ustach szukał.
Na pierwszy rzut oka moskiewskie ulice wyglądają, jak zawsze. Ludzie gdzieś pędzą, jak co dzień. W zwykłym pospiechu wielkiego miasta. Ale ten rzut oka myli. Bo wielu, jak podkreśla Tatiana, nie może pogodzić się z tym, co robi ich armia. Nie potrafi przestać o tym myśleć.
Myśleć o znanych sobie Ukraińcach, a prawie każdy kogoś zna, jeśli nie rodzinne, to towarzysko. Myśleć o wstydzie za swój kraj.
A wiesz, czego Ukraińcom zazdroszczę?
— pyta Tatiana, gdy się żegnamy.
To pewnie głupio zabrzmi, ale zazdroszczę im … narodowości. Ukraińców teraz wszędzie przyjmują. Wszędzie są mile widziani. A my, Rosjanie? Dokąd my teraz pojechać możemy? Kto nas przyjmie?
„Russians against war” – to ostatnie zdanie, które Marina Ovsyannikova napisała na kartonie, wdzierając się na wizję jednego z rosyjskich programów telewizyjnych i prezentując napis do kamer. Tak - wielu Rosjan jest przeciwko wojnie. Obym ich częściej w tej Moskwie spotykała. Oby częściej mówili na głos, co myślą. Częściej działali. Bo na co dzień nie ma teraz dla mnie nic gorszego, niż widok Moskwian, załatwiających w spokoju ducha swoje pracowo-życiowe sprawy. W kolejnym dniu wojny.
hal
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/590356-moskwa-17032022-wiecej-obojetnosci-czy-wstydu