Czy jest szansa na zawieszenie broni na Ukrainie? Po wczorajszych rozmowach Dmytro Kułeby i Sergieja Ławrowa, w tureckiej Antakyi, w toku których rozmawiano m.in. o 24 godzinnej przerwie w działaniach wojennych, optymistów w tej kwestii z pewnością nie przybyło.
W rosyjskim kanale Telegram pojawiły się też informacje, które podał Aleksiej Wienediktow, redaktor naczelny zlikwidowanej w ostatnich dniach radiostacji Echo Moskwy, które wskazywałyby, że Moskwa w istocie nie dokonała żadnej korekty swych pierwotnych oczekiwań. Rosyjski dziennikarz, powołujący się na przecieki ukraińskie pisze, że Ławrow domagał się od Kijowa oficjalnej rezygnacji z aspiracji do NATO, nadania rosyjskiemu statusu drugiego języka państwowego, uznania aneksji Krymu i niepodległości w granicach z 2014 roku tzw. „republik ludowych” Donbasu, a także „denazyfikacji Ukrainy” i demilitaryzacji ukraińskich sił zbrojnych, tj. całkowitej rezygnacji z broni kwalifikowanej jako ofensywna (np. lotnictwa). Jedynie w kwestii „denazyfikacji” można mówić o delikatnej korekcie rosyjskiego stanowiska. O ile bowiem wcześniej, w świetle publicznych wypowiedzi Putina i innych przedstawicieli rosyjskiej władzy można było sadzić, iż pod tym sformułowanie kryje się dążenie do instalacji w Kijowie prorosyjskiego rządu, o tyle teraz strona rosyjska kładzie nacisk raczej na regulacje prawne, uniemożliwiające działanie organizacji uznawanych za odwołujące się do „nazistowskich tradycji”. Tego rodzaju płaszczyzna negocjacyjna uniemożliwia osiągnięcie porozumienia, co zresztą potwierdził Dmytro Kułeba na konferencji prasowej po zakończeniu rozmów.
Przy okazji dowiedzieliśmy się kilku niezwykle interesujących rzeczy. Otóż portal Politico napisał o prywatnej „misji pokojowej”, prywatnej bo niemiecki rząd najwyraźniej o niej nie wiedział, na którą zdecydował się Gerhard Schröder. Okoliczności wyjazdu byłego socjaldemokratycznego premiera do Moskwy rządowym rosyjskim samolotem są nader interesujące. Otóż, jak informują dziennikarze strona ukraińska poprosiła Schrödera o pośrednictwo. W ubiegłym tygodniu Andrij Melnyk, ukraiński ambasador w Berlinie powiedział dziennikowi Bild, iż były niemiecki premier mógłby przyczynić się do organizacji spotkania Zełenski – Putin. Niewykluczone, że tego rodzaju opcja ukraińskiej dyplomacji jest pochodną oficjalnego stanowiska Berlina. Melnyk po niedawnych rozmowach z Scholzem powiedział, że „miał wrażenie rozmowy ze ścianą”. Wracając jednak do misji Schrödera to Politico informuje, że strona ukraińska skontaktowała się w tym celu z prezesem koncernu medialnego Ringer – Axel Springer Markiem Walderem. Dlaczego? Otóż okazuje się, że Schröder do 1 marca był konsultantem zarządu tej szwajcarsko – niemieckiej grupy medialnej. Pięć dni po ataku Rosji na Ukrainę kontrakt ten, „za porozumieniem stron” rozwiązano. Informację tę dedykuję dziennikarzom Onet i innych polskich mediów wydawanych przez szwajcarsko – niemiecki koncern, którzy lubią wszystkich dookoła oskarżać o działanie na rzecz Putina i rosyjskiego imperializmu, w szczególności obóz rządzący, nie wiedząc, albo nie chcąc zobaczyć, że kremlowscy lobbyści są konsultantami ich pryncypałów. Wracając jednak do spraw poważnych, warto zwrócić uwagę na fakt, że były niemiecki kanclerz zgodził się rozpocząć misję i przyleciał w tym celu specjalnie do Istambułu, gdzie spotkał się z Rustemem Umarowem, ukraińskim parlamentarzystą, człowiekiem który był członkiem ukraińskiej delegacji zarówno na rozmowy z przedstawicielami Moskwy, które miały miejsce w Puszczy Białowieskiej jak i teraz w tureckiej Antalyi. W doniesieniach Politico ważne jest, to, że to po pierwsze strona ukraińska wystąpiła z inicjatywą pośrednictwa, co by wskazywało na ewolucję postawy Kijowa, na poziomie narracyjnym i publicznym nadal twardej, nieoficjalnie jednak szukającego rozwiązania politycznego. Co więcej, kwestiami, które mogłyby podlegać dyskusji ma być zarówno kwestia ukraińskich aspiracji do NATO jak i statusu Krymu oraz Donbasu.
Jest rzeczą oczywistą, że wytrwałość obrońców Ukrainy, ale również zasoby jakimi dysponują, niezależnie od dostaw z zagranicy (m.in. 17 tys. ręcznych wyrzutni przeciwpancernych i przeciwlotniczych) nie są nieograniczone. Prezydent Zełenski i całe polityczne kierownictwo państwa musi też brać pod uwagę skalę ofiar wśród ludności cywilnej i zniszczenia infrastruktury, budynków, całych miast, zwłaszcza w świetle coraz bardziej oczywistych świadectw tego, że strona rosyjska zaczęła na Ukrainie realizować strategię do której wcześniej odwoływała się m.in. w syryjskim Aleppo. Oleg Ustenko, doradca Zełenskiego szacuje, że już poniesione przez Ukrainę straty (chodzi o infrastrukturę i budynki) wycenić można na 100 mld dolarów co oznacza, że odbudowa zniszczonego kraju, nawet jeśli wojna będzie wygrana okaże się najpewniej zadaniem trudnym i długotrwałym, zwłaszcza w sytuacji pogrążającej się w recesji gospodarce światowej.
Przedłużający się opór Ukrainy może prowadzić do zmiany politycznego stanowiska Rosji, choć wcale nie jest to pewne, jednak koszty, ludzkie i materialne kontynuowania wojny, będą dramatyczne. Z perspektywy Zachodu jeszcze jedna kwestia jest istotna. Otóż w wypowiedziach ukraińskich polityków w ostatnich dniach pojawiły się krytyczne akcenty pod adresem NATO. Prezydent Zełenski mówił, że Pakt Północnoatlantycki „boi się Rosji”, Wołodymir Ohryzko, były minister zagraniczny Ukrainy mówi w wywiadzie, że „NATO jest sparaliżowane strachem” przed Rosją a realnych gwarancji bezpieczeństwa Ukraina oczekiwać może jedynie, w razie zwycięstwa w wojnie, ze strony Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii. Mówi też, co w świetle tego co się dzieje jest dość oczywiste, iż jego kraj może obecnie i tak będzie w przyszłości liczyć wyłącznie na siebie, a to oznacza, że Ukraina będzie musiała zbudować dużą, bo 250 – 300 tys. armię.
Zmiana nastrojów w Rosji
Mimo determinacji Putina i dążeniu aby kontynuować wojnę za wszelką cenę, w Rosji również obserwuje się zmianę nastrojów i to wśród ludzi bez wahania do tej pory wspierających władzę. W jednej z niedawnych audycji telewizyjnych Vladimira Sołowiowa czołowego propagandysty Kremla wystąpili reżyser Karen Szachnazarow i Siemion Bogdasarow, ekspert ds. Bliskiego Wschodu. Programów Sołowiewa niemal nikt na Zachodzie nie ogląda, trudno bowiem w spokoju wysłuchiwać bezczelnych łgarstw które wprost zalewają widzów, ta jednak audycja przyniosła interesujące nowości. Otóż Szachnazarow, sprawdzony w przeszłości „towarzysz” popierający aneksję Krymu i wielokrotnie uczestniczący w różnych programach propagandowych tym razem zmienił ton. Zapytany przez Sołowiowa o to jakie skutki przyniesie Rosji „specjalna operacja na Ukrainie” miast hurrapatriotycznych formułek, zaczął mówić o „zatrważających konsekwencjach”, o tym, że aby kontrolować sąsiedni kraj Moskwa musiałaby tam wysłać 1,5 mln żołnierzy a takim potencjałem nie dysponuje, nie ma możliwości „denazyfikacji” tak wielkiego kraju i szerzej, obecnie, w jego opinii, w ogóle nie ma perspektywy aby na Ukrainie jakakolwiek siła polityczna zaczęła uprawiać politykę prorosyjską. Wreszcie wezwał on do natychmiastowego zakończenia wojennej fazy „operacji” prognozując, że przedłużająca się wojna i sankcje Zachodu doprowadzą w efekcie do destabilizacji sytuacji w samej Rosji. Już obecnie, w opinii Szachnazarowa Rosja może uzyskać uznanie przez Kijów „republik” Donbasu, demilitaryzacja w efekcie zniszczeń wojennych już się dokonała a kwestię „denazyfikacji” zaproponował zostawić samym Ukraińcom. Kolejny z rozmówców Sołowiowa, Bagdasarow powiedział, że zgadza się z postulatami swego przedmówcy, uzupełniając jego wypowiedź stwierdzeniem, iż „musimy przygotować się na totalną izolację. Nie panikuję – dodał – nazywam tylko rzeczy po imieniu.” Jeśli tego rodzaju poglądy wypowiadają w propagandowym programie ludzie, którzy do tej pory bez wahania popierali politykę Putina, to musimy mieć świadomość w jakim szoku, ale też zapewne panice znajduje się rosyjska klasa wyższa, politycy, twórcy, eksperci, którzy do tej pory wspierając imperialistyczną politykę Moskwy jednocześnie korzystali z uroków życia na Zachodzie.
Paradoksalnie słabe jeszcze, ale już rysujące się trendy mogą prowadzić do pewnego zbliżenia stanowisk Moskwy i Kijowa. Hans van Koningsbruggen z holenderskiego think tanku strategicznego Clingendael i Rob de Wijk z Instytutu Studiów Strategicznych w Hadze napisali, że mamy do czynienia z 5 możliwymi scenariuszami wojny na Ukrainie. Pierwszy, czyli zakończenie konfliktu jest obecnie mało realny, zważywszy na to, że strony formułują na tyle rozbieżne cele, iż trudno liczyć na porozumienie. Drugim, bardziej prawdopodobnym jest trwanie konfliktu nawet przez kilka najbliższych miesięcy. Decyduje o tym zarówno siła oporu Ukrainy, jak i problemy wojskowe, zwłaszcza logistyczne, Rosji. Trzecią opcją jest, choć bardzo mało prawdopodobną, rewolucja w Moskwie. Znacznie bardziej, w opinii holenderskich ekspertów prawdopodobnym jest wariant czwarty, polegający na odwołaniu się Putina do broni jądrowej, po to aby zmusić w ten sposób stronę ukraińską do złożenia broni. Nie chodzi w tym wypadku o ładunki wielkiej mocy i gigantyczną skalę ofiar i zniszczeń, ale przeciwnie, niewielkie głowice, których użycie miałoby przede wszystkim uzmysłowić determinacje Moskwy. Wreszcie piszą oni o piątym scenariuszu, która miałaby polegać na włączeniu się do wojny innych państw, co mogłoby prowadzić do jej zakończenia.
Wojna przybliża się do Polski
Ten ostatni scenariusz wart jest uzupełnienia. Nie ulega bowiem wątpliwości, że wojna przybliża się do Polski – dziś w nocy Rosjanie zaatakowali lotnisko w Łucku, 85 km od naszej granicy, a także w najbliższym czasie możemy spodziewać się intensyfikacji działań w polu. Brytyjskie ministerstwo obrony uważa, że Rosjanie przegrupowują swoje siły aby w ciągu kilku najbliższych dni uderzyć na Kijów, o przygotowaniach do ofensywy świadczą też informacje o werbowaniu ochotników, również wśród kryminalistów, chcących iść na front. Jeśli te oceny się potwierdzą, to będziemy mieli do czynienia z eskalacją wojny, w tym lawinowo narastająca liczbą ofiar wśród ludności cywilnej. Oznacza to, że zdjęcia przypominające to co widzieliśmy w zbombardowanym szpitalu położniczym w Mariupolu będą częściej ukazywać się w mediach a wzburzenie światowej, w tym amerykańskiej opinii publicznej, będzie rosło. Przed listopadowymi wyborami uzupełniającymi do Kongresu, które są kluczowe z punktu widzenia Demokratów, jest to czynnik jakiego nie można lekceważyć. Biden bardziej będzie naciskany aby pokazać twardą wobec Rosji postawę również w związku z faktem, iż dyskusja na temat popełnionych przez Waszyngton błędów w zakresie powstrzymywania Putina, jeszcze się w Ameryce na dobre nie rozpoczęła. Opór Ukrainy, skala ofiar wśród ludności cywilnej i rachuby polityczne przybliżą nas do kolejnego scenariusza – strefy bez przelotów nad Ukrainą, lub częścią jej terytorium. Eksperci think tanku CEPA, ale również byli politycy i dyplomaci w rodzaju Michaela McFaula już nawołują do podjęcia tego rodzaju kroków. Joe Lieberman, były demokratyczny senator z Connecticut, napisał na łamach The Wall Street Journal, iż tego rodzaju krok byłby działaniem defensywnym a nie ofensywnym, zwłaszcza w sytuacji, że Rosja jest oczywistym agresorem, a ponadto to bezczynność a nie podjęcie działań tego rodzaju jest z perspektywy amerykańskich interesów większym zagrożeniem. W opinii Liebermana jeśli Waszyngton nie zacznie działać, to Pekin otrzyma jasny sygnał, iż będzie mógł w przyszłości bezkarnie bombardować amerykańskich sojuszników. W wypowiedziach polityków z Ukrainy pojawia się w tej sprawie jeszcze jeden wątek, a mianowicie uważają oni, że Putin osłabiony w wyniku niepowodzenia jego blitzkriegu nie zdecyduje się atakować celów powietrznych państw NATO jeśli Sojusz ustanowi strefę wolną od przelotów. Oczywiście nie wiadomo kto ma rację, czy ci, którzy uważają, że byłby to krok eskalacyjny i istnieje w związku z tym ryzyko wybuchu kolejnej wojny światowej, czy mówiący o tym, że Putin nie będzie ryzykował. Jedno jest pewne, decyzja zapadnie w Waszyngtonie i wraz z przedłużającym się oporem Ukrainy i rosnącą presja opinii publicznej „temat” wróci, myślę, że już niedługo.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/589442-zachod-moze-wlaczyc-sie-do-wojny