Wraca kwestia przekazania Ukrainie polskich Mig-ów 19. Jak informuje dziennik The Wall Street Journal powołując się na nieujawnione źródła w amerykańskiej administracji operacja mogłaby wyglądać w sposób następujący – my przekazujemy nasze myśliwce, na których Ukraińcy potrafią latać, choć zapewne po krótkim przeszkoleniu, a w zamian otrzymujemy amerykańskie F-16. Podobne informacje pojawiły się również w amerykańskim portalu politico.com. Zdaniem dziennikarzy, Warszawa już na początku minionego tygodnia skierowała pod adresem Waszyngtonu pytanie związane z przekazaniem naszych samolotów Ukrainie. Mieliśmy otrzymać od Amerykanów odpowiedź, iż kwestia wymaga analizy. W tym wypadku chodzi o kilka kwestii. Po pierwsze krok ten może zostać, i najprawdopodobniej tak będzie, odebrany przez Moskwę jako działanie eskalacyjne. Co więcej, a z punktu naszego bezpieczeństwa jest to nawet istotniejsza sprawa, przekazując myśliwce Ukrainie osłabiamy nasze lotnictwo, dlatego pojawiła się kwestia amerykańskich F-16.
Współpracujemy z Polakami w tej sprawie i konsultujemy się z resztą naszych sojuszników z NATO
— miał powiedzieć dziennikarzom Politico anonimowy przedstawiciel amerykańskiej administracji.
Ma to być odpowiedź na apele ukraińskich polityków (Zełenski, Kułeba), ale również tamtejszego parlamentu o pomoc i ustanowienie przez NATO strefy wolnej od przelotów. Wczoraj Zełenski łączył się on-line w telekonferencji w której uczestniczyło 200 amerykańskich kongresmanów i w czasie tej rozmowy ponowił swój apel. Przedłużający się opór Ukrainy, także bombardowanie przez media zachodniej opinii publicznej zdjęciami i nagraniami ukazującymi barbarzyństwo Rosjan będzie powodowało radykalizację stanowiska zarówno opinii publicznej, jak i polityków. Zresztą już mamy z tym do czynienia.
Michael McFaul, były amerykański ambasador w Moskwie, w wielu wpisach umieszczonych w ostatnich godzinach w sieciach społecznościowych wzywa administrację Bidena aby szybko umożliwiła przekazanie przez Polskę i być może inne kraje Europy Środkowej pochodzących jeszcze z czasów sowieckich samolotów. Niektórzy zachodni eksperci, w rodzaju Bruno Tertrais z Fondation pour la Recherche Strategique są zdania, że przekazanie samolotów będzie przez Moskwę odebrane jako krok mniej eskalacyjny niźli wprowadzenie strefy wolnej od lotów. Ta ostatnia operacja, zważywszy na skalę komplikacji w jej przygotowaniu nie mogłaby zostać uruchomiona szybko, z wojskowego punktu widzenia nie jest też „półśrodkiem”, tylko oznacza wojnę z Rosją. Moskwa zresztą, ustami Putina już zareagowała, mówić, iż próby ustanowienia „strefy bez przelotów” odbierać będzie w kategoriach wojny ze wszystkimi tego konsekwencjami. Zaryzykuję zatem hipotezę, że pojawienie się kwestii, i ożywiona dyskusja na ten temat, ustanowienia przez NATO nad Ukrainą „strefy wolnej od lotów” była czymś w rodzaju zasłony dymnej czy badania terenu a w istocie chodziło zapewne o dostawy nowych systemów przeciwlotniczych i samolotów dla Kijowa.
Po wczorajszych (5.03) informacjach o zestrzeleniu przez ukraińskie siły zbrojne niemal 10 rosyjskich samolotów i śmigłowców a także opublikowaniu zdjęć przedstawiających rosyjskie konwoje w skład których wchodzą systemy przeciwlotnicze Tor – M2, pojawiła się w mediach pytanie czy rzeczywiście Rosjanie panują w przestrzeni powietrznej Ukrainy? Ta kwestia stawiana była już wcześniej przez ekspertów, którzy jak Justin Bronk z RUSI dochodzą do wniosku, który zresztą budzi ich zdziwienie, iż Rosjanie najwyraźniej nie są w stanie przeprowadzać skomplikowanych operacji lotniczych, koncentrują się na działaniu w parach, co najwyżej małych grupach a ich systemy radiolokacji i naprowadzania pozostawiają wiele do życzenia. Ta ostatnia kwestia jest istotna, bo te niedostatki zmuszają rosyjskich pilotów do latania na niższych wysokościach, co w efekcie wystawia ich na ryzyko zestrzelenia przy użyciu ręcznych wyrzutni rakietowych, którymi dysponują siły ukraińskie. Wątpliwości, czy podobne pytania, wykorzystuje, co zresztą jest zupełnie zrozumiałe, strona ukraińska, argumentując, że jeśli zostanie zasilona przez państwa Europy Środkowej w samoloty, to wówczas, jeszcze bardziej będzie w stanie osłabić rosyjską przewagę w powietrzu, co w efekcie umożliwi jej nie tylko przegrupowanie sił, ale również przejście do operacji zaczepnych. Jest to perspektywa, jak się wydaje realna, tym bardziej, że Rosjanie wprowadzili już na Ukrainę 95 % zgromadzonych przez siebie sił, dopiero ściągają uzupełnienia a magazyny z amunicją, szczególnie zdolną precyzyjnie razić cele, są już niemal puste. Ołeksij Arestowicz, doradca szefa kancelarii prezydenta Zełenskiego powiedział, że Rosjanie już prawie nie mają Kalibrów, choć dysponują jeszcze sporym zapasem rakiet Iskander. W tym kontekście pojawia się jeszcze jedna kwestia. Otóż jak zauważył Justin Bronk z RUSI, Moskwa ma ok. 350 nowoczesnych myśliwców i myśliwców szturmowych, a których 300 na co dzień stacjonuje w Zachodnim i Południowym Okręgu Wojskowym. Nawet jeśli przyjmiemy, że informacje podawana przez stronę ukraińską na temat liczby zestrzelonych rosyjskich samolotów (stan na 6 rano dzisiaj – 44 szt.) nie budzą wątpliwości, a w środowisku specjalistów trwa ożywiona na ten temat dyskusja, to i tak gołym okiem widać, że Moskwa ma jeszcze spory potencjał, którego jednak nie używa. Można zapytać dlaczego? Pojawiły się w tej kwestii dwie teorie. Pierwsza lansowana przez stronę ukraińską, mało wiarygodna zważywszy na oczywiste zainteresowanie Kijowa tym, aby NATO zajęło aktywniejsza postawę wobec Rosji, mówi, iż plany Putina były i być może nadal są ambitniejsze. Otóż myśląc, że w ciągu kilku dni podbije Ukrainę planować miał, tak głosi ta teoria prezentowana choćby przez ukraińskiego eksperta wojskowego Walentina Badraka rzucenie wyzwania, z marszu, państwu NATO, najprawdopodobniej jednemu z Państw Bałtyckich. Nie chodziłoby w tym wypadku o zajęcie całego jego obszaru, czy aneksję, ale o przesunięcie wojska na Północ. Aby operacja tego rodzaju była w ogóle możliwa należy dysponować silnym lotnictwem, bo to jedyna domena, tak uważano przez początkiem wojny z Ukrainą, w której NATO może mieć dziś przewagę na wschodniej flance i dlatego Rosjanie oszczędnie dysponowali na początku konfliktu swoim lotnictwem. Teoria ta jest, co trzeba otwarcie stwierdzić, w świetle tego jak obecnie przebiega rosyjska operacja lądowa, jest już zupełnie nierealna, ale ma w sobie pewien element racjonalizujący zadawałoby się szaleńczą akcję Putina, który w takim ujęciu postanowił „zagrać” va banque nie tylko w kwestii Ukrainy, ale również polityki NATO i obecności Sojuszu na Wschodzie.
Zachowanie szefów sił powietrznych
Jest też druga teoria, jeszcze ciekawsza. Jak napisał na łamach Daily Express, choć nie jest to najbardziej wiarygodne źródło, Marco Giannangeli, wśród rosyjskiej generalicji narasta niezadowolenie a także „Istnieją nawet dobrze ugruntowane, choć niesprawdzone informacje, że szefowie sił powietrznych bardziej niż powściągliwie, wypełniali rozkazy Kremla.”
Michael Kofman z think tanku CNA napisał niedawno, że postępy Rosjan są tak wolne, iż wojna trwać może, jeszcze kilka tygodni, ale niezależnie od ostatecznych rozstrzygnięć, które są dziś sprawą otwartą, zważywszy na skalę mobilizacji ukraińskiego społeczeństwa i powszechny opór, Moskwa nie osiągnie już politycznych celów wojny. Czas nie działa na korzyść Rosji, a to oznacza, że nastąpi intensyfikacja działań dyplomatycznych, ale również presji ze strony Zachodu, po to aby „pomóc” Moskwie skorygować stanowisko. Tym bardziej, że w obozie rosyjskiej władzy już rysują się pęknięcia. Co najmniej 8 oligarchów, w tym kilku rzeczywiście o znaczących możliwościach i wpływach (Deripaska, Friedman, Awen, Alekperow, Michelson), wypowiedziało się za natychmiastowym przerwaniem wojny. Mamy również do czynienia z wystąpieniami w tej sprawie liczących się rosyjskich naukowców. Zwracam uwagę wspólne oświadczenie 111 rosyjskich i zachodnich ekspertów, które zresztą zostało opublikowane przez rosyjskie oficjalne media i także znajduje się też na stronie Akademii Nauk, w którym sygnatariusze wzywają do „natychmiastowego przerwania ognia” bez jakichkolwiek warunków wstępnych, w tym bez zgody Ukrainy na powtarzane przez Putina wezwania do „denazyfikacji” i „neutralizacji”. Ze strony rosyjskiej apel ten podpisali tacy eksperci i liderzy opinii publicznej jak Sergiej Rogow, szef Instytutu USA i Kanady, Aleksiej Gromyko, kierujący Instytutem Europy, a prywatnie wnuk sowieckiego ministra spraw zagranicznych, czy Aleksiej Arbatow, jeden z głównych rosyjskich ekspertów w kwestiach atomowych, kierujący Centrum Bezpieczeństwa Międzynarodowego. Nie należy tych głosów lekceważyć, wypowiadane są one bowiem przez ludzi wywodzących się z rodzin od pokoleń tworzących rosyjski establishment. Towarzyszą im inne, nie mniej ciekawe informacje. Otóż dziennik Time napisał, że Rosjanie już trzykrotnie, od początku konfliktu, próbowali zgładzić Zełenskiego. Jednak nie to jest w tym doniesieniu najciekawsze, otóż zdaniem dziennika, próby te nie powiodły się i zarówno Wagnerowcy jak i Czeczeni Kadyrowa wysłani w tym celu do Kijowa zostali unieszkodliwieni, dlatego, że strona ukraińska została o zamiarach Moskwy poinformowana przez „antywojenne lobby w FSB”. Ta informacja daje do myślenia, tym bardziej, że Christo Grozew, z Bellingcat, a pamiętajmy, że to on z Nawalnym zdemaskował „szwadron śmierci” który próbował zgładzić Noviczokiem rosyjskiego opozycjonistę, nie należy zatem lekceważyć jego źródeł informacji, zwrócił uwagę na długi wpis nieznanego oficera – analityka z rosyjskich służb specjalnych. Jeśli ten list jest autentyczny, a co do tego nie mamy pewności, to wynika z niego, że w środowisku FSB panuje dziś głucha, zapiekła, wściekłość na Putina, iż ten zdecydował się rozpocząć wojnę, która już jest i z pewnością skończy się katastrofą. Nie musi to oczywiście oznaczać, że przystąpią oni zaraz do działania, ale jeśli konflikt będzie się przedłużał to możemy mieć do czynienia z „wariantem Iliescu”, a nie trzeba nikomu chyba przypominać jak skończył Causescu.
Pozycja negocjacyjna Moskwy
To być może zmiękczy pozycję negocjacyjną Moskwy. Mykhailo Podolyak, kierujący ukraińską delegacją na rozmowy z reprezentacją Rosji już mówi, iż jego adwersarze zaczynają rozumieć jakie są prawdziwe koszty wojny i ta świadomość wpływa na ich pozycję, bo wydają się szukać pragmatycznego rozwiązania. W ostatnich godzinach mieliśmy też do czynienia z dwoma istotnymi posunięciami dyplomatycznymi. Do Moskwy, a następnie do Berlina poleciał premier Izraela Bennett, który jest ortodoksyjnym Żydem, co oznacza, iż przerwanie przezeń Szabatu może nastąpić tylko w związku z bardzo ważnymi wydarzeniami. Ta aktywizacja izraelskiej dyplomacji może mieć i zapewne ma związek z wypowiedziami Ławrowa w których zagroził on zerwaniem wiedeńskich rozmów z Iranem w sprawie atomowego dealu, ale jest też sygnałem pod adresem Moskwy, iż jeden z ostatnich jej sojuszników jest zaniepokojony przedłużającym się konfliktem. W podobny sposób oceniać należy komunikat Pekinu po rozmowach Blinken – Wang Yi, w którym padają słowa , iż „ewolucja sytuacji na Ukrainie nie zmierza w pożądanym kierunku.” W gruncie rzeczy podobną postawę zajmuje Turcja. W ostatnich godzinach turecki minister obrony Akar rozmawiał zarówno z Szojgu jak i z Reznikowem, i z Ankary do Rosji docierają również głosy na temat potrzeby szukania rozwiązań politycznych.
Zobaczymy jak i czy zmieni się stanowisko Putina, wydaje się jednak, że przedłużający się opór Ukrainy, a także w ekspresowym tempie pogarszająca się sytuacja Rosji, będzie prowadziła, albo do ochłonięcia, co oznaczać będzie próbę wypracowania rozwiązań politycznych, albo jeśli Rosja kontynuowała będzie krwawe natarcie, to wówczas przybliży nas do „wariantu Iliescu”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/588610-opor-ukrainy-skloni-do-reakcji-partie-przeciwnikow-wojny