„Tej wojny nie było w umowie koalicyjnej SPD, FDP i Zielonych” – pisały złośliwie niemieckie media po rosyjskiej agresji na Ukrainę. Mimo to rząd w Berlinie został zmuszony do zmierzenia się z jej konsekwencjami, choć robi to dość niechętnie. Aleksandra Rybińska komentuje na łamach nowego wydania tygodnika „Sieci” obecną sytuację Niemiec w obliczu wojny na Ukrainie.
Publicystka zauważa:
Niemieckie elity polityczne oraz media ćwiczyły samokrytykę po zbrojnej agresji Rosji na Ukrainę. Co chwilę słychać było apele o zdecydowanie i odpowiedzialność, czyli o wszystkie te cnoty, których deficyt był jak dotąd najmocniej odczuwalny właśnie w gronie tych apelantów. Jak pisał niemiecki dziennik „Der Tagesspiegel”, kanclerz Olaf Scholz oraz minister spraw zagranicznych Annalena Baerbock byli „w szoku”, gdyż wojna na Ukrainie „postawiła wszystko pod znakiem zapytania”. Architekturę bezpieczeństwa Europy, niemiecką politykę wobec Rosji, ale też Bundeswehrę, która okazała się tylko w ograniczonym stopniu zdolna do obrony kraju, co przyznał we wpisie w serwisie LinkedIn główny inspektor armii generał porucznik Alfons Mais. Autorka omawia konkretne sytuacje, które zmieniły się w obliczu ostatnich wydarzeń, m.in. jak zaznaczył „Tagesspiegel” – „konieczność zmniejszenia zależności od rosyjskiego gazu”.
Rybińska wskazuje na reakcje niemieckich polityków:
Annegret Kramp-Karrenbauer, do niedawna niemiecka minister obrony, stwierdziła na Twitterze, że po Gruzji, Krymie i Donbasie „nie zrobiono nic [w Berlinie – przyp. red.], by powstrzymać Putina” […]. Także Annalena Baerbock odważyła się skrytykować zachodnią (czytaj: niemiecką) politykę wobec Kremla. Zachód był jej zdaniem naiwny, powinien był „izolować Putina, zamiast z nim współpracować”. Zdaniem szefowej MSZ z ramienia Zielonych nie należy jednak wytykać palcem odpowiedzialnych za tę błędną politykę, czyli Angeli Merkel, Gerharda Schrödera czy innych członków byłych rządów federalnych. „Nie czas na to. Ważniejsze jest wspólne przeciwstawienie się Putinowi” – mówiła.
Autorka opisuje również postawę kanclerza Niemiec:
Olaf Scholz był „wstrząśnięty” […]. Oskarżył rosyjskiego prezydenta o zagrażanie pokojowi w Europie i łamanie prawa międzynarodowego […]. Scholz, podobnie jak Baerbock, przyznał przy tej okazji, że Berlin stawiał w relacjach z Rosją na dialog […]. Twierdził jednak, że Niemcy „nie były wcale naiwne”. „Byliśmy przygotowani na taką ewentualność [wojny – przyp. red.]” – przekonywał. Nie oznacza to jednak, że Niemcy wyślą Ukrainie broń defensywną. Na to Scholz ponownie się nie zgodził. Tylko zachodnie sankcje mają zmusić gospodarza Kremla do wycofania się z Ukrainy, w tym zawieszenie procesu certyfikacji Nord Stream 2, które Scholz zlecił jeszcze przed atakiem Rosji […]. Ale niemiecki kanclerz nie zgodził się na najbardziej dotkliwe sankcje, na które naciskały USA i Wielka Brytania oraz większość państw UE, czyli odcięcie Rosji od systemu bankowego SWIFT.
Rybińska wyjaśnia, że…
odcięcie Rosji od systemu SWIFT to zdaniem Scholza dopiero kolejny krok, gdyby sankcje, ustalone w czwartek przez UE, nie odniosły skutku. To prawdziwa „opcja atomowa”, bo uderzyłaby w niemieckie firmy i instytucje finansowe.
Autorka podkreśla, że wszystkie te czynniki mogą mieć wpływ na przyszłą sytuację Niemiec, m.in. w obszarze energetyki:
Niemcom grozi inflacja na poziomie 6,1 proc. Wzrost gospodarczy może być w najbliższych latach niższy, niż przewidywano.
W podsumowaniu Rybińska zauważa:
Choć większość analityków wydaje się zgodna, że „rząd niemiecki stoi obecnie na gruzach swojej polityki wobec Rosji”, nie wszyscy uważają, że była ona od początku błędna. Nie, była jak najbardziej właściwa, ale zepsuł ją zły Putin.
Więcej na ten temat w nowym numerze tygodnika „Sieci”. Artykuły z bieżącego wydania dostępne online od 28 lutego br. w ramach subskrypcji Sieci Przyjaciół: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/wydanie-9-2022 . Zapraszamy też do oglądania audycji telewizji wPolsce.pl.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/588254-w-tygodniku-sieci-niemcy-dwuznaczny-urok-samokrytyki