Podczas kiedy cały świat wspiera Ukrainę, a Polska jednoczy się w pomocy uchodźcom, „Gazeta Wyborcza” pisze dziś o „dramacie rodzin rosyjskich żołnierzy na froncie”. Aż nasuwa się skojarzenie z tekstem Onetu o „smutnych świętach żołnierzy Wehrmachtu”!
CZYTAJ TAKŻE:
„GW” o „dramacie rodzin rosyjskich żołnierzy”
W reportażu zatytułowanym „Ani ja, ani moje dziecko nie potrzebowaliśmy tej wojny. Dramat rodzin rosyjskich żołnierzy na froncie” możemy przeczytać m.in. o tym, że Kreml wysyła na wojnę niedoświadczonych, nieprzygotowanych do działań wojennych młodych poborowych, których rodziny często nie wiedzą nic o losie swoich bliskich.
Z artykułu wybrzmiewa przekaz, że rodziny rosyjskich żołnierzy, ale również oni sami, nie chcą wojny na Ukrainie.
Nieustannie odbieramy telefony od rodziców. Matki mówią, że poborowi stają się kontraktowymi bez żadnych wyjaśnień, każą walczyć. Potem kontakt z nimi się urywa
— pisze „GW”, cytując wypowiedź zastępcy przewodniczącego Komitetu Matek Żołnierzy Rosji Andrieja Kuroczkina dla „Nowej Gaziety”.
Z tekstu dowiadujemy się, że na wojnę Putin wysyła nawet 18-letnich chłopców, którzy dopiero w grudniu ubiegłego roku rozpoczęli służbę, podczas gdy w działania wojenne mogą być zaangażowani jedynie żołnierze, którzy odbyli co najmniej cztery miesiące służby.
Niezależna redakcja Agientstwo też zbiera dowody. „Rodzice informowali, że synów w trybie natychmiastowym przeniesiono na granicę, wręczono kamizelki kuloodporne oraz broń. Za tych, którzy odmawiają podpisania kontraktów, robią to inni” - czytamy na jej oficjalnym kanale w komunikatorze Telegram
— podkreśla „GW”.
Dalej czytamy, że te informacje potwierdza także Ukraina.
Jej ambasador przy ONZ Serhij Kysłyca podczas poniedziałkowej nadzwyczajnej sesji odczytał SMS-y, które rosyjski żołnierz wysyłał do matki, zanim zginął. Ta była przekonana, że bierze on udział w ćwiczeniach wojskowych. „Mamo, jestem na Ukrainie. Tu jest prawdziwa wojna. Boję się, strzelamy do każdego, nawet do cywilów. Mówili nam, że będziemy tu witani, ale oni rzucają się pod nasze pojazdy, nie pozwalają przejechać. Nazywają nas faszystami. Mamo, czuję się okropnie” - brzmiały jedne z ostatnich słów żołnierza
— czytamy dalej.
„Nie poszli tam, bo są źli”
„Wyborcza” cytuje także słowa matki rosyjskiego żołnierza, który trafił do niewoli. Kobieta przekonuje, że jej syn nie chciał brać udziału w wojnie.
Żołnierze nie mają wyboru. Państwo ich wysłało, więc idą. Nie poszli tam, bo są źli, wypełniają rozkazy. W jakim celu? W komentarzach, pod zdjęciami jeńców, piszą po ukraińsku: »Gdzie patrzą ich matki i siostry?«. Gdzie patrzę? Wysłałam moje dziecko do wojska, by służyło w ojczyźnie. A to, co ojczyzna z nim zrobiła, nie jest moją winą”. I dodała: - Ani ja, ani moje dziecko nie potrzebowaliśmy tej wojny.
— czytamy.
Autorka reportażu, Wiktoria Bieliaszyn, konfrontuje informacje od matek żołnierzy z oficjalną propagandą Moskwy. Rosyjskie władze zaprzeczają m.in. wysyłaniu niedoświadczonych poborowych na wojnę, twierdząc, że w operacji biorą udział wyłącznie profesjonalni żołnierze.
Nasuwa się jednak pytanie, czy młodość i brak doświadczenia zdejmują z rosyjskich wojskowych odpowiedzialność za okrutne czyny, których dopuszczają się na terytorium Ukrainy. I czy na pewno to „dramat” ich rodzin jest w tej chwili najważniejszy.
aja/Wyborcza.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/588051-szok-gw-pisze-o-dramacie-rodzin-rosyjskich-zolnierzy