”Nawet jeżeli Rosji udałoby się opanować centra administracyjne, miasta, których do tej pory nie zdobyła, czyli Kijów, ten opór będzie duży i z pewnością Ukraińcy się nie poddadzą, a to jest zbyt duża grupa ludności i zbyt dzielny naród, żeby można go było tak sobie bezkarnie okupować. Pozostają działania nieregularne, wojna partyzancka. Miejmy nadzieję, że do tego etapu nie dojdzie, bo okazuje się, że oni już w tej chwili obalili jeden z najwspanialszych mitów w Rosji o tej niezwyciężonej armii, która w krótkim uderzeniu, błyskawicznie może robić wszystko, co chce” – mówi portalowi wPolityce.pl gen. Roman Polko, były dowódca GROM.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: RELACJA. Piąty dzień inwazji Rosji na Ukrainę. Zbrodnia w Charkowie, rosyjska ofensywa i ataki z terytorium Białorusi
wPolityce.pl: Miasta na Ukrainie są równane z ziemią. Rosja wysyła na Ukrainę coraz więcej żołnierzy i sprzętu. Widać, że jest nastawiona na wyniszczenie, a jednak te plany Kremla na razie nie przynoszą sukcesu. Jak Pan ocenia sytuację? Czego należy się spodziewać?
Gen. Roman Polko: Jak widać Putin, dowództwo rosyjskie i Kreml nie liczy się nie tylko z życiem Ukraińców, którzy nic nie zrobili, ale z życiem własnych żołnierzy, którzy giną w tej bezsensownej wojnie i napiera całą siłą. Wysyła kolejne oddziały i wcale nie robi na nim wrażenia to, że ktoś zginął. On po prostu za wszelką cenę realizuje swój szaleńczy plan, który właściwie nie wiadomo co ma przynieść. Tak naprawdę ta wojna jest już przez Rosję przegrana. To jest też wyraz frustracji, ponieważ wielu dotychczasowych przyjaciół Putina odwróciło się i po tych mordach, które już zostały dokonane, nie sądzę, aby ktokolwiek na świecie chciał robić biznesy czy rozmawiać z ludobójcą.
Co Putin chciał osiągnąć mordując ludność cywilną?
Putin przede wszystkim założył sobie szybkie przejęcie Ukrainy. Nie wiem, czy te dwa lata w odosobnieniu, w bunkrze, i ten sposób zarządzania, czyli że słucha się tylko własnego głosu, a nie rozmawia nawet normalnie z bezpośrednimi podwładnymi, spowodował, że uroił sobie w głowie jakąś absurdalną tezę, którą ogłasza światu o jakichś faszystach czy nazistach ukraińskich, którzy przez pucz wojskowy doszli do władzy. Teraz, na jednym obrazku widać, że społeczeństwo ukraińskie oddaje własną krew, żeby chronić własną ojczyznę i ci rosyjscy żołnierze, którzy przybywają na Ukrainę, też to widzą. Szkoda, że nie było jeszcze jakichś mocnych głosów z ich strony, ale będą ze strony ich rodzin, kiedy do Rosji będą wracały trupy. Głosy przeciwstawiające się tej polityce, ponieważ jednak jest coś takiego, jak instynkt ludzki. Nie mówię już o przepisach prawa, zasadach Barnetta, współodpowiedzialności. Natomiast też myślę, że ci dowódcy, którzy mają rodziny, którzy widzą, co się dzieje, nie już w trosce o siebie, ale przede wszystkim w poczuciu odpowiedzialności za własnych podwładnych, za własnych rosyjskich żołnierzy, powinni powiedzieć „dość”, bo oni odpowiadają nie tylko przed Putinem, ale przed podwładnymi, których prowadzą na rzeź.
Dlaczego Putin nie zmienił dotychczas taktyki, mimo że ta taktyka nie przyniosła mu zwycięstwa?
Myślę, że Putin już w trzecim dniu wojny był przegrany, bo cel nie został osiągnięty i w tej chwili, ponieważ nie ma żadnego pomysłu, to daje wyraz swojej frustracji i grozi światu bronią atomową, tak jakby chciał tym wymusić, żeby mocarstwa zachodnie, czy Zachód powiedział Ukrainie, że ma się poddać, bo przecież Putin jest zły, a to jest w ogóle straszna rzecz. Tak oderwał się od rzeczywistości, że nie rozumie sprzeciwu. Wszystkie jego mrzonki i gierki do tej pory kończyły się sukcesem. I aneksja Krymu przeszła gładko, i destabilizacja Donbasu, i atak na Gruzję. I pewnie do tej pory nie rozumie, co się dzieje i dlaczego. Przecież wszyscy do tej pory mu się poddawali i ustępowali z drogi, bo nie można drażnić rosyjskiego niedźwiedzia, a nagle tutaj taka mała Ukraina mu się postawiła.
Czy w Pana ocenie jest realne, że w tej swojej desperacji Władimir Putin sięgnie czy to po bomby próżniowe czy po broń jądrową?
On w tej chwili grozi światu. Ze zdroworozsądkowego punktu widzenia nie jest to możliwe, realne. Z pewnością nic to nie przyniesie, bo będzie wtedy chyba największym zbrodniarzem w historii ludzkości. Natomiast to, co się dzieje, wymyka się z normalnych ocen, a też trzeba wziąć pod uwagę, że ktoś mu tę walizkę z szyframi musi przynieść i ktoś ten guzik musi nacisnąć. I to nie jest tak, że to Putin sam zaatakuje nie wiadomo co, czy to Berlin, Paryż czy Warszawę, czy Waszyngton. Otóż stąd też jest jednak liczenie na to, że ci dowódcy, których uwikłał w swoją grę, mając jednak swoje rodziny, dzieci, bliskich, pomyślą o tym, że taka wzajemna destrukcja – bo przecież broń masowego rażenia to jest broń, z pomocą której mocarstwa trzymają się nawzajem w szachu - jest naprawdę już szaleństwem, które wymyka się z wszelkich standardów czy granic.
Czego w Pana ocenie należy się w najbliższym czasie spodziewać jeżeli chodzi o dalszy przebieg wojny na Ukrainie?
W dalszym ciągu widzimy, że kolejne siły dodatkowe nadchodzą. Ukraina naprawdę udowodniła już światu, że dzielnie broni własnego terenu. Wszyscy rano sprawdzają, czy Kijów jest czy nie jest oblężony, ale musimy mieć świadomość, że przy tak zaciekłym oporze, takiej woli walki i przy takich stratach, które niestety Ukraina już poniosła, to nie będzie już zwycięstwa. Nie ma na to szans. Nawet jeżeli Rosji udałoby się opanować centra administracyjne, miasta, których do tej pory nie zdobyła, czyli Kijów, ten opór będzie duży i z pewnością Ukraińcy się nie poddadzą, a to jest zbyt duża grupa ludności i zbyt dzielny naród, żeby można go było tak sobie bezkarnie okupować. Pozostają działania nieregularne, wojna partyzancka. Miejmy nadzieję, że do tego etapu nie dojdzie, bo okazuje się, że oni już w tej chwili obalili jeden z najwspanialszych mitów w Rosji o tej niezwyciężonej armii, która w krótkim uderzeniu, błyskawicznie może robić wszystko, co chce. A tu okazuje się, że ten wielokrotnie właściwie mniejszy, nieliczący się praktycznie w ich przekonaniu Rosjan, a nawet i świata szczerze mówiąc, niektórych państw naród, czy ukraińska armia potrafi stawić tak zacięty opór, a wojska obrony terytorialnej, z których i w Polsce drwiono, kiedy tworzono tę formację, posiadając taką broń, jak Stingery, czy Javeliny przez swój czynnik morale, wolę walki, determinację, ale też inteligencję stawiają czoła o wiele liczniejszemu profesjonalnemu wojsku.
Na prezydenta Zełenskiego i ukraiński rząd poluje Grupa Wagnera. Na ile w Pana ocenie prezydent Zełenski jest jednak bezpieczny? Na ile ukraińskie służby są w stanie zapewnić mu ochronę? Czy to polowanie Grupy Wagnera z punktu widzenia Rosjan ma w ogóle sens, biorąc pod uwagę wolę walki wszystkich Ukraińców?
Po pierwsze trzeba podkreślić, że prezydent Zełenski nie jest bezpieczny. Jest w mieście, w które Rosjanie prowadzą ogromne uderzenia – właściwie codziennie i bombowe, i specjalsi, i właśnie ludzie Kadyrowa i Specnaz. Otóż to jest ogromna odwaga, ale to jest też siła, którą prezydent Zełenski codziennie wlewa w serca swoich rodaków. Myślę, że naprawdę historia zapamięta go - mam nadzieję, że przeżyje tę wojnę - jako lidera, który ratuje – bo już uratował tak naprawdę Ukrainę, przekonując chociażby świat do tak zdecydowanej jednak odpowiedzi i przekazując również taką siłę narodowi ukraińskiemu, że tak dzielnie się broni. Natomiast oczywiście w takiej wojnie nie ma bohaterów. Można być świetnie wyszkolonym, ale przy tak powszechnym oporze, który ma miejsce, to jak widać żołnierze zawodowi, profesjonalni niewiele sobie dają radę i ta wojna buduje nowe legendy. To są legendy ludzi z Wyspy Węży czy tego bohatera, który wysadził most wraz ze sobą, aby ratować miasto. Tu się tworzą legendy. Te legendy chociażby ludzi Kadyrowa już padły, bo też prężyli muskuły, byli superdzielni, wyszkoleni – ja im tego nie zabieram – pewnie byli dobrzy w mordowaniu, bo cały czas się w tym ćwiczyli, ale okazuje się, że ta dobra strona mocy i ta szlachetna walka potrafi również i takie kanalie pokonać.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/587640-nasz-wywiadgen-polko-ta-wojna-buduje-nowe-legendy