Dziś Ukraińcy starają się powstrzymać bestię. Ale czy ktoś powstrzyma tych, którzy przez całe lata dokarmiali bestię?
Sojusz rosyjsko-niemiecki
Ostatnio na stronach portalu Politico amerykański publicysta Matthew Karnitschnig napisał, że to głównie polityka Niemiec utorowała drogę Władimira Putina do ataku na Ukrainę. Autor nie ma wątpliwości:
Żaden kraj nie zrobił więcej niż Niemcy, aby zbagatelizować zachowanie Rosji.
W jego opinii nawet obecny atak na Ukrainę nie zmieni zapewne polityki Berlina wobec Moskwy, ponieważ dla obu krajów najważniejsze są wspólne interesy. Stąd retoryczne pytanie publicysty:
Dlaczego więc Niemcy mieliby pozwolić, aby niewielka inwazja zepsuła te kontakty?
CZYTAJ WIĘCEJ: „Politico”: Niemcy utorowały Putinowi drogę do Ukrainy. Żaden kraj nie zrobił więcej, aby zbagatelizować zachowanie Rosji
W tym kontekście nie dziwi zdanie wypowiedziane przez byłego zastępcę dowódcy polskich sił powietrznych, generała Krzysztofa Załęskiego, który skrytykował postawę Niemiec wobec rosyjskiej agresji na Ukrainę, dodając:
W moim prywatnym odczuciu ten kraj momentami zachowuje się tak, jakby wszystko byłoby już z góry dogadane i przesądzone.
CZYTAJ WIĘCEJ: NASZ WYWIAD. Heroiczna obrona przed najeźdźcą. Gen. Załęski: „Siły zbrojne Rosji zaskoczył niezwykły opór ze strony ukraińskiej”
Hegemonia Niemiec – niebezpieczeństwo dla Europy
Postawa Niemiec, które przez całe lata uparcie dążyły do budowy Nord Stream 2, które blokowały na wszelkie sposoby dostawy broni na Ukrainę, i które teraz nie godzą się na odłączenie Rosji od systemu SWIFT, każe na nowo postawić pytanie o rolę tego państwa w ogóle europejskim systemie bezpieczeństwa.
Dziś widać wyraźnie, że dalsza hegemonia Niemiec na naszym kontynencie jest po prostu niebezpieczna dla państw Europy Środkowo-Wschodniej, ponieważ wzmacnia Rosję i osłabia jej sąsiadów, zagrożonych przez Moskwę.
Dominująca pozycja Niemiec na naszym kontynencie wynika z siły gospodarczej oraz wpływu, jaki wywierają one poprzez struktury unijne. To właśnie instytucje UE są dziś najskuteczniejszymi narzędziami prowadzenia polityki przez Berlin. Obecnie dążą one do federalizacji Unii oraz ograniczania kompetencji państw narodowych. Suwerenność poszczególnych krajów ma być cedowana na rzecz Brukseli, ale tak naprawdę na rzecz najsilniejszych, czyli przede wszystkim Niemiec. Jeśli te plany zostaną zrealizowane, to o interesach i bezpieczeństwie krajów naszego regionu decydować będą politycy głównie w Berlinie. Ci sami, którzy przez lata sprzyjali budowaniu potęgi imperialnej Rosji.
Główna przeszkoda dla Moskwy i Berlina
W Europie główną przeszkodą dla rozszerzania wpływów Moskwy pozostaje Polska. Tak się składa, że jest ona także główną przeszkodą dla Niemiec w planach sfederalizowania Unii Europejskiej. Tak więc w interesie jednych i drugich leży maksymalne osłabienie Polski i pozbawienie jej podmiotowości.
To jest główna przyczyna presji politycznej, prawnej i finansowej, wywieranej dziś przez instytucje unijne na Warszawę. Chodzi o rezygnację z własnej podmiotowości na rzecz Brukseli, w domyśle: Berlina. Tak zwana praworządność jest tylko pretekstem.
To, co jest korzystne dla Niemców i Rosjan, jest jednak niekorzystne dla krajów Europy Środkowo-Wschodniej, które czują się zagrożone przez Moskwę. Jeśli Berlin i Bruksela złamią opór największego państwa naszego regionu, łatwiej im będzie sobie poradzić z mniejszymi krajami. Zadowolona będzie bestia i ci, którzy dokarmiają bestię.
Dlatego elity w państwach Europy Środkowo-Wschodniej powinny zdać sobie sprawę, że nie wspierając Warszawy na forum unijnym i przykładając rękę do jej dalszego grillowania, działają w gruncie rzeczy na korzyść nie tylko Niemiec, lecz także Rosji, osłabiając tym samym swoje własne bezpieczeństwo.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/587240-sojusz-niemiecko-rosyjski-smiertelnym-zagrozeniem