„Biorąc pod uwagę to, co się w tej chwili dzieje na Ukrainie, okazało się, że UE z tym Nord Streamem i innymi rzeczami znalazła się w sytuacji osoby, która ma ręce zanurzone po łokcie w dużym nocniku. Nie potrafią się przyznać, że Polska, zwłaszcza Polska, w tym wszystkim, co dotyczy wschodu, Rosji, jak należy postępować, miała rację” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Romuald Szeremietiew.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: RELACJA. Bandycki atak Rosji na Ukrainę. Jak reaguje Zachód? Litwa wprowadza stan wyjątkowy; Johnson wzywa do zwołania szczytu NATO
wPolityce.pl: Władimir Putin, wojska rosyjskie zaatakowały Ukrainę z trzech stron. Widać ewidentnie, że jest to atak obliczony na blitzkrieg. Jak Pan Profesor ocenia sytuację? Czego dalej należy się spodziewać?
Prof. Romuald Szeremietiew: Przede wszystkim życzę armii ukraińskiej, żeby dała sobie radę stawiając twardy opór, i żeby żadnego blitzkriegu nie było. Natomiast to, co się dzieje, zaskoczyło wielu obserwatorów, w pewnym sensie i mnie, ponieważ biorąc pod uwagę aktywa, jakimi dysponuje Rosja, możliwości i wielkość potencjału wydaje się, że w starciu z potencjałem Zachodu, zwłaszcza Stanami Zjednoczonymi to nie ma żadnych szans, więc z punktu widzenia Rosji podejmowanie tego typu akcji jest to strzał samobójczy. Ale rozumiem, że Putin inaczej ocenia sytuację i uważa, że może odnosić mniejsze czy większe zwycięstwa, ponieważ Zachód jest nieruchawy, a jedyne, czym może grozić, to są sankcje, które różnie wychodzą w praktyce. Pytany, wielokrotnie mówiłem, że nie można wojny wykluczyć i że wojna może wybuchnąć również z tego powodu, że Putin może inaczej oceniać sytuację. Rosja może sobie pozwolić na wiele, na więcej niż to wynikałoby z naszego, zachodniego punktu widzenia. Biorąc pod uwagę pewną racjonalność, było oczywiste, że z racjonalnego, zachodniego punktu widzenia Rosja żadnej wojny nie powinna rozpocząć, a tymczasem jest inaczej.
W tym momencie pojawiają się dwa pytania. Na ile Rosja liczy na porozstawianych w krajach postsowieckich swoich ludzi? A widać na Ukrainie, że ci ludzie są aktywni. Być może też dlatego Litwa wprowadziła stan wyjątkowy, żeby nie dopuścić do takiej sytuacji. Być może to jest to, co zdecydowało o tym ataku? Być może też Rosja stawia na to, że USA nie zaryzykują wojny nuklearnej, zatem wojnę konwencjonalną będą w stanie w jakimś ograniczonym zasięgu tolerować?
Tak. Ja też mówiłem o tym wcześniej, że pytanie jest takie, czy Rosja rzeczywiście ma dość sił aby próbować zawojować całą Ukrainę, czy też tymi siłami, które zgromadziła Rosja w okolicach Ukrainy, będzie próbowała prowadzić operację ograniczoną, ale boleśnie godzącą w Ukrainę. Na przykład odciąć Ukrainę od Morza Czarnego zajmując jakiś pas ziemi, czy też rozwijając tę myśl, którą już na Kremlu podnoszono, że z Ługańska i Donbasu ma powstać jakaś Nowa Rosja, która byłaby częścią Federacji Rosyjskiej. Czy też wystarczy Rosji tylko uderzenie na Kijów i spacyfikowanie Kijowa w taki sposób, żeby można było tam ustanowić jakieś prorosyjskie władze. Wariantów jest bez liku. Nie wykluczam jednak - i chciałbym, żeby tak było - że Ukraina jest na tyle zdolna do oporu przeciwko tym wszystkim zamachom, że się obroni. Życzę braciom Ukraińcom tego z całego serca.
Czy Polska w obecnej sytuacji, kiedy mamy dwóch agresorów na swojej granicy - Rosję i Białoruś, przecież Białoruś również włączyła się w tę agresję - nie powinna w tej sytuacji pójść śladami Litwy i ogłosić stanu wyjątkowego?
Nie wiem. Myślę, że stan wyjątkowy na Litwie jest spowodowany trochę innymi przyczynami, które w Polsce nie występują. Na Litwie jest spora mniejszość rosyjska i w związku z tym władze Litwy mogą się obawiać, że w oparciu o tego typu mniejszość Rosja może rozwinąć jakąś działalność destrukcji również na samej Litwie. My na szczęście takiej mniejszości, która byłaby piątą kolumną nie mamy, a nawet po zachowaniach opozycji w ostatnich dniach widzę, że tak jakby zaczęła tam jakaś trzeźwość się pojawiać i takie są postawy parlamentarzystów. Widzieliśmy wystąpienia i postawy klubów, niekoniecznie sprzyjających Zjednoczonej Prawicy. Można przypuścić, że wprowadzenie stanu wyjątkowego na terenie Rzeczypospolitej nie jest konieczne. Wystarcza nam to zabezpieczenie, które mamy na granicy z Białorusią - jak wiadomo tam istnieją obostrzenia wprowadzone przez wojewodów i tego się na razie trzymajmy.
Pozostaje jeszcze kwestia reakcji Zachodu. Unia Europejska zapowiada ostre sankcje…
To niech je wreszcie wprowadzi. Na razie są to zapowiedzi.
Jest jeszcze kwestia unijnej polityki energetycznej - Zielony Ład, „Fit for 55” to jest nic innego, jak uzależnianie Unii Europejskiej od dostaw gazu z Rosji. Wydaje się, że namacalnym dowodem na dobrą wolę UE powinno być wycofanie się z tej polityki, czy się mylę?
W UE są kręgi decyzyjne, które starają się tę Unię prowadzić tak, żeby na przykład takie państwa jak Polska i Węgry miały kłopot egzystowania w tej Unii. Biorąc pod uwagę to, co się w tej chwili dzieje na Ukrainie, okazało się, że UE z tym Nord Streamem i innymi rzeczami znalazła się w sytuacji osoby, która ma ręce zanurzone po łokcie w dużym nocniku. Nie potrafią się przyznać, że Polska, zwłaszcza Polska, w tym wszystkim, co dotyczy wschodu, Rosji, jak należy postępować, miała rację. Ale o tyle dobrze, że nie przyznając Polsce racji, zaczęli przynajmniej zachowywać się tak - patrz Niemcy - jakby nasi sojusznicy z Zachodu te racje wreszcie dostrzegli. Zobaczymy. To jest ciągle sprawa niejasna, w jakim kierunku ta UE będzie sterować, czy i na ile postawa NATO będzie stanowcza i na ile prezydent USA wyciągnął wnioski. Jeśli idzie o prezydenta Bidena, to wydaje mi się, że te wnioski - przynajmniej w jego otoczeniu - wyciągnięto. Stąd zwiększanie u nas liczby amerykańskich żołnierzy i stąd zapowiedzi ostrych sankcji. Oby tak rzeczywiście było.
Wspomniał Pan o Niemczech. Niemcy są tutaj nadal wielką niewiadomą, mimo tego że z Berlina płyną do Kijowa wyrazy wsparcia. Problem w tym, że płyną tylko wyrazy wsparcia, nie płynie bowiem żadna pomoc. Próbuje się tłumaczyć, że to dlatego, że niemiecka armia jest w złym stanie, brakuje jej uzbrojenia i sprzętu. Pamiętam jednak, że jakieś półtora roku, czy dwa lata temu przecież Niemcy startowali w przetargach na Ukrainie na dostawy broni i wtedy tę broń na sprzedaż mieli, a teraz nagle, w ciągu tak krótkiego czasu pojawiają się informacje, że nie mają.
Tak. Niemcy, zwłaszcza niemiecka elita stoi na rozdrożu - do końca nie wie, czy wybrać ścisły związek z Zachodem w tej przestrzeni euroatlantyckiej, czy też zawiązać jak najlepszą współpracę z Rosją, która oferuje Niemcom partnerstwo w budowaniu tzw. wspólnoty od Władywostoku do Lizbony. I jedno i drugie nęci. To pierwsze, co nęci, to oczywiście współpraca ze Stanami Zjednoczonymi, bo pamiętajmy, że niemiecka gospodarka to również eksport i ten eksport do wielu krajów i Stany Zjednoczone odgrywają tu istotną rolę. Dodam, że Polska jest większym partnerem niemieckim w tym zakresie niż Rosja, więc tutaj jest jedna opcja.
Druga opcja to jest ta wizja Wielkich Niemiec, które wspólnie z Moskalami rządzą Europą i światem. Zobaczymy, co się przełamie w głowach niemieckich polityków i w którym kierunku ostatecznie Berlin pójdzie. Na razie kierownictwo niemieckie w tej chwili jest jeszcze słabe, ale to wbrew pozorom dobrze z naszego punktu widzenia, ponieważ biorąc pod uwagę tę silną narrację antyrosyjską, która rozwinęła się w Europie temu kierownictwu będzie trudniej wyłamać się z tego frontu. Dzisiaj słuchałem wystąpienia kanclerza Scholza, który psioczył na ruskich i mówił, że jakieś sankcje oni tam też wprowadzają. Zobaczymy.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/586955-prof-szeremietiew-ue-ma-rece-zanurzone-w-nocniku-po-lokcie