Bruno Maçães to najbardziej znany współczesny portugalski analityk i komentator międzynarodowy. Od wielu innych ekspertów różni się tym, że nie tylko wygłasza swoje tezy na odległość, ale często stara się być w miejscach, które opisuje. Niedawno przebywał w Kabulu w tym samym czasie, gdy wycofywali się stamtąd amerykańscy żołnierze. Obecnie jest w Kijowie, gdzie na miejscu na bieżąco śledzi konflikt rosyjsko-ukraiński. Przebywając tam udzielił ciekawego wywiadu dla czeskiego portalu info.cz, w którym podzielił się swoimi wrażeniami z pobytu nad Dnieprem.
Tu gorączka, tam spokój
Przede wszystkim Maçães ze zdumieniem zauważył, że nigdy nie widział miasta, w którym byłoby naraz tak wielu dziennikarzy, jak obecnie w Kijowie. Napływają tam z całego świata, nawet ze Sri Lanki i Nowej Zelandii, starając się w swoich korespondencjach oddać jak najwięcej emocji:
Zderzają się ze sobą, przeprowadzają wywiady jeden z drugim albo nagabują jakichś zagubionych turystów lub cudzoziemców, którzy tu pozostali. Są ich setki, setki…
Na tle rozgorączkowanych dziennikarzy z zagranicy Portugalczyka najbardziej zadziwia spokój samych Ukraińców, którzy wydają się w tej sytuacji najmniej podatni na emocje. Jak mówi:
Sami Ukraińcy są dość spokojni. Niewątpliwie jest to dla nich duże napięcie, ale to dzieje się już od ośmiu lat. Więc albo zwariujesz, albo emigrujesz, albo musisz dalej żyć. I większość Ukraińców wybiera tę trzecią opcję. A przeżyć to znaczy nauczyć się normalnie funkcjonować.
Opowiem ci taką historię z wczoraj. Siedziałem w kawiarni, oglądając wiadomości. Kawiarnia była pełna, dosłownie zapchana. W tym momencie pojawił się na żywo Antony Blinken i rozmawiał z Radą Bezpieczeństwa ONZ o tym, że wojna naprawdę zacznie się za chwilę. Pewnie możesz sobie wyobrazić, jak wszystko we mnie dudniło. W końcu sekretarz stanu USA występuje w telewizji i mówi z poważną miną, że wojna jest tutaj! W mieście, w którym jestem teraz!
Kiedy się jednak rozejrzałem, stwierdziłem, że tylko ja oglądałem wiadomości – nikt inny. Wszyscy Ukraińcy wokół mnie rozmawiali, śmiali się, jedli desery. W ogóle ich to nie obchodziło. To było niezwykłe.
Maçães jest przekonany, że nie można tej sytuacji porównywać z orkiestrą grającą na „Titaniku”, który za chwilę rozbije się o górę lodową. Jego zdaniem, jest to reakcja ludzi, których kraj toczy wojnę już od lat, i którzy od dawna funkcjonują przygotowani na ewentualny atak. Dlatego cieszą się życiem, wolnością i oszczędzają siły na bardzo długi konflikt.
Świadomość i determinacja
Podczas rozmowy z czeskim dziennikarzem Portugalczyk powiedział też:
Pod tym względem bądźmy wobec siebie szczerzy: gdyby taka sytuacja – tak zaostrzona, tak niebezpieczna – zdarzyła się w Europie, to sądzę, że wiele krajów europejskich by się po prostu w tym czasie rozpadło. Byłby stan wyjątkowy, może nawet państwo policyjne. Ale to nie tutaj. Jesteś obcokrajowcem, chodzisz sobie po mieście i nikt nie żąda od ciebie ani paszportu, ani dowodu osobistego. Jestem tu od tygodnia, a nikt mnie o to nie pytał. Ani razu. Czy uwierzyłbyś w to?
Analityk nie ma wątpliwości, że Ukraińcy będą zdecydowanie bronić się przed agresją. Według niego, gdyby od początku nie zajęli oni twardego stanowiska wobec Moskwy, to zapewne bylibyśmy świadkami porozumienia w duchu Monachium pomiędzy Rosją a Zachodem, łącznie ze Stanami Zjednoczonymi. W ostatecznym rozrachunku – jak wynika ze słów Maçãesa – liczy się więc tylko to, na ile jesteś zdeterminowany i gotowy bronić swojej niepodległości. A w tych sprawach – jak mówi Portugalczyk – Ukraińcy są uparci i potrafią powiedzieć „nie” nawet Amerykanom, którzy są ich sojusznikami.
Ukraina udowodniła więc, że nie jest państwem sezonowym, a jej mieszkańcy mają wolę walki, co każdego dnia od ośmiu lat pokazują zresztą na froncie w Donbasie. Według Maçãesa, Rosjanie chcą zniszczyć lub dramatycznie osłabić państwo ukraińskie. Może być ono dla nich formalnie niepodległe, lecz faktycznie upadłe (failed state) i de facto kontrolowane przez Moskwę politycznie i gospodarczo. Chodzi o to, by Ukraina – tak jak Białoruś – stała się ponownie częścią „ruskowo mira”.
Główną przeszkodą w realizacji tych planów jest dziś jednak świadomość Ukraińców, którzy nie chcą, aby to Rosjanie decydowali o ich losie. Jak mówi Maçães:
Ukraina znacznie zbliżyła się do świata zachodniego i nadal oddala się od Rosji. Dla mnie ta radykalna transformacja Ukrainy jest jedną z najbardziej niesamowitych zmian ostatnich trzydziestu lat. Dziesięć lat temu Ukraina była właściwie stuprocentową częścią rosyjskiego świata, a teraz mentalność całkowicie się zmieniła. Dziś większość Ukraińców, zwłaszcza młodych, w ogóle nie spogląda na Rosję. Patrzą na Europę.
I to właśnie ta mentalność, świadomość narodowa i tożsamość stanowią główne źródło oporu i determinacji Ukraińców, by bronić własnej niepodległości. Jest wiele różnych kart na stole w trakcie gry, ale gdy tej zabraknie, rozgrywka jest właściwie przegrana. I to chyba najważniejszy wniosek wynikający z lektury wywiadu z portugalskim analitykiem.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/586873-konflikt-rosji-z-ukraina-toczy-sie-takze-na-poziomie-emocji