Arik Toller, jeden z dziennikarzy grupy dochodzeniowej Bellingcat ujawnił, że wystąpienia Denisa Puszylina i Leonida Pasiecznika kierujących władzami nieuznawanych republik separatystycznych w Donbasie zarejestrowane zostały 16 lutego, dzień zanim rozpoczął się ostrzał artyleryjski na linii rozgraniczenia.
Oznacza to, że zapowiedziana przez nich, w tych przemówieniach, ewakuacja do Rosji ludności cywilnej, przede wszystkim kobiet, dzieci i osób starszych nie jest związana z perspektywą ukraińskiej ofensywy, jak głosi narracja propagandowa, ale przeciwnie, stanowi część operacji przygotowanej i uruchomionej przez Rosję. Za taką interpretacją przemawia również i to jak szybko na całą sytuację zareagowano na Kremlu. Putin polecił rządowi aby wykorzystując fundusze rezerwowe wypłacić każdemu „uchodźcy” natychmiast po 10 tys. rubli, a takie tempo działania nie jest częstą praktyką w Rosji, nawet w przypadku klęsk żywiołowych, jak np. w czasie wielkich powodzi na Syberii w 2019 roku. Zarazem rosyjski prezydent polecił, aby Aleksandr Czuprian, pełniący obowiązki szefa Ministerstwa ds. Sytuacji Nadzwyczajnych poleciał do guberni rostowskiej ocenić sytuację na miejscu. Efektem jego wizyty jest wprowadzenie tam stanu wyjątkowego. W Donbasie przed bankami i bankomatami ustawiają się długie kolejki, a jednocześnie zaczęły się prowokacje mające, jak można przypuszczać, dowieść, że ukraińska ofensywa jest już blisko. Najpierw wybuchł samochód szefa milicji w Doniecku a w godzinach nocnych w wyniku dwóch wybuchów został uszkodzony gazociąg pod Ługańskiem. Zdaniem władz tej separatystycznej „republiki” stało się tak w wyniku dywersji.
Obserwatorzy OBWE informują o zwiększającej się intensywności wymiany ognia na linii rozgraniczenia a o tym, że mamy do czynienia ze scenariuszem eskalacyjnym, o czym pisałem w ubiegłą niedzielę, świadczy również to, iż w Donbasie ogłoszono mobilizację mężczyzn „zdolnych do noszenia broni” w wieku od 18 do 55 lat, a ukraińska rzecznik praw człowieka poinformowała o napływających do jej biura informacjach jakoby władze obydwu „republik” w istocie zakazały mężczyznom w wieku poborowym opuszczać kontrolowane przez nich obszary.
Decyzja Kremla
Temu zaostrzeniu sytuacji towarzyszą działania Moskwy o charakterze dyplomatycznym wskazujące, że na Kremlu podjęto decyzję o przyspieszeniu „w temacie” Doniecka. I tak odwołano zaplanowane na dzisiaj posiedzenie trójstronnej grupy kontaktowej w sprawie Porozumień Mińskich, przede wszystkim dlatego, iż, jak powiedział Agencji Interfax anonimowy przedstawiciel Rosji „Ukraina nie przejawia gotowości” do bezpośredniego dialogu z przedstawicielami separatystycznych „republik” Donbasu, na co od dłuższego czasu nalega Moskwa. W podobnym duchu wystąpił też publicznie Władimir Putin po spotkaniu z białoruskim dyktatorem. Powiedział, że Kijów nie wypełnia porozumień, odmawiając rozpoczęcia bezpośredniego dialogu z separatystami do czego Moskwa po raz kolejny wzywa, Ukraina nie zmieniła swej konstytucji, tak aby „republiki” Donbasu uzyskały status podmiotów federalnych o poszerzonej autonomii a także nie ogłosiła amnestii. Mamy w tym wypadku do czynienia z rodzajem publicznej dyskusji między Putinem a Zełenskim, bo ukraiński prezydent przebywając wczoraj na linii rozgraniczenia w Donbasie i spotykając się z żołnierzami powiedział, iż rozmów z separatystami nie będzie prowadził, bo nie mają one sensu. Jeśli chodzi o wydarzenia w Moskwie, to warto też odnotować, iż wczoraj odbyło się tam posiedzenie Rady Bezpieczeństwa a dzisiaj mają się rozpocząć manewry rosyjskich sił strategicznych, w toku których mają być testowane umiejętności w zakresie użycia rakiet balistycznych i manewrujących, w tym hipersonicznych, zdolnych do przenoszenia ładunków jądrowych. Elementem tych ćwiczeń, które w oczywisty sposób zwiększają jeszcze napięcie, jest potwierdzony przez media fakt wyjścia w morze okrętów Flotylli Kaspijskiej z których ostrzeliwano syryjskie Aleppo w 2015 roku. Dziennikarze rosyjskich mediów zwrócili też uwagę na fakt, że terminarze posiedzeń rosyjskiej Dumy Państwowej i izby wyższej, czyli Rady Federacji zostały zmienione w taki sposób, aby odbyły się jednego dnia, czyli we wtorek 22 lutego. Może to, ich zdaniem, świadczyć o tym, że przygotowywany jest podobny, jak to miało miejsce w przypadku Osetii Płd. wariant, czyli uznanie przez Rosję niepodległości „republik ludowych” Donbasu. Pierwotnie posiedzenie Rady Federacji miało się odbyć dopiero 2 marca, a nawet w związku ze wzrostem liczby przypadków Covid-19 w Rosji mówiło się o potrzebie zmniejszenia intensywności posiedzeń obu izb rosyjskiego parlamentu. Teraz zbierają się one jednego dnia, co może świadczyć o przygotowywaniu jakiegoś specjalnego scenariusza, w opinii dziennikarzy, najprawdopodobniej związanego z Donbasem.
Na to nakładają się prowokacyjne, choć można też je uznać za zapowiedź tego co się będzie działo, wypowiedzi różnych rosyjskich polityków mniejszej rangi powiązanych w przeszłości z Donbasem. I tak Aleksandr Borodaj, w przeszłości premier Donieckiej „republiki ludowej” a obecnie deputowany do rosyjskiej Dumy (Jedna Rosja) powiedział, iż „nie wyklucza” korekty granic separatystycznych republik Donbasu „w kierunku zachodnim”. W jego opinii ogłoszona przez Donieck i Ługańsk ewakuacja sprowadza się przede wszystkim do wywiezienia ludzi z rejonów linii rozgraniczenia, dlatego, jak można się domyślać, że niedługo zaczną się tam walki. Ewakuacja nie będzie długo trwała, zadeklarował Borodaj, ani też nie obejmie całych obszarów separatystycznych republik . Z kolei Igor Striełkow (Girkin), w przeszłości dowódca sił zbrojnych i minister obrony w Doniecku opisał najbardziej prawdopodobny, jego zdaniem, przebieg operacji wojsk rosyjskich. Otóż jeśli rozpoczną się walki na linii rozgraniczenia, to ukraińskie siły zbrojne, w związku z faktem, iż są silniejsze od formacji separatystów mogą szybko osiągnąć przewagę. A to oznacza, że Rosja przyjdzie z pomocą, ale musi to potrwać kilka dni, zanim jej siły dotrą. Jego zdaniem tego rodzaju scenariusz jest potencjalnie groźny, bo Ukraińcy będą ostrzeliwać linie komunikacyjne, którymi równolegle będzie ewakuować się ludność cywilna. Oznacza to perspektywę dużych strat i to, w opinii Striełkowa przemawia za koniecznością przyjęcia innej metody działania. Należy, jak zadeklarował, uznać niepodległość „republik ludowych” i od razu wprowadzić na ich obszar rosyjskie oddziały, co pozwoli uniknąć pierwszego scenariusza. To, że rosyjskie siły, znajdujące się już w Donbasie lub zaraz przy granicy potrzebowały będą kilku dni aby udzielić bratniej pomocy jest jawnym absurdem, ale przecież nie o to w tej wypowiedzi chodzi.
Scenariusz eskalacji
O tym, że musimy liczyć się ze scenariuszem eskalacji świadczy również to, że wczoraj do rosyjskiego MSZ-u wezwany został John J. Sullivan, amerykański ambasador w Moskwie. Wręczono mu rosyjską odpowiedź na amerykańskie stanowisko w sprawie ogłoszonych 17 grudnia ubiegłego roku przez Rosję propozycji traktatowych w kwestii europejskiego systemu bezpieczeństwa. Z opublikowanego dokumentu wynika, że odpowiedź Waszyngtonu nie zadawala Moskwy, została wręcz uznana, za niekonstruktywną. Warto zwrócić uwagę na fragment dokumenty opublikowanego przez rosyjski MSZ, który poświęcony jest Ukrainie. Otóż padają tam kluczowe, dla zrozumienia rosyjskiej strategii twierdzenia. Po pierwsze, jak się zaznacza, Rosja nie planuje „wtargnięcia” na teren sąsiedniego państwa a mówienie o tym przez przedstawicieli amerykańskiej administracji jest uznawane w Moskwie jako rodzaj presji. Po drugie rosyjskie władze uważają, i to jest klucz do zrozumienia rosyjskiej strategii, że zapisy Memorandum Budapesztańskiego, którego Rosja jest sygnatariuszem nie odnoszą się do konfliktów wewnętrznych, w związku z tym nie mają zastosowania. Jak stwierdza się w rosyjskiej odpowiedzi „utrata integralności terytorialnej państwa ukraińskiego jest wynikiem zachodzących wewnętrznych procesów.” Rosja, w świetle zaprezentowanej interpretacji, nie jest też stroną konfliktu na wschodzie Ukrainy, a sytuuje się, podobnie jak Francja i Niemcy, w grupie pośredników, państw zainteresowanych mediacją i rozwiązaniem wewnątrz-ukraińskich problemów. Aby to było możliwe konieczne jest „przymuszenie” Kijowa aby ten wypełnił zapisy Porozumienia Mińskiego, ale także „zaprzestanie dostaw broni na Ukrainę, wycofanie stamtąd wszystkich zachodnich doradców i instruktorów, odmowa państw NATO wszelkich wspólnych ćwiczeń z Siłami Zbrojnymi Ukrainy oraz wycofanie całej broni dostarczonej wcześniej do Kijowa poza terytorium Ukrainy.” Trudno tego zapisów nie uznać za zaostrzenie stanowiska Rosji, tym bardziej, że w tym samym dokumencie, Moskwa zdecydowanie odrzuciła żądania Zachodu aby wycofała swe wojska znad ukraińskiej granicy domagając się za to od Amerykanów aby ci „zabrali” swe wojska z Europy Środkowej, Bałkanów i obszaru Państw Bałtyckich. Rosja nie tylko nie jest usatysfakcjonowana z odpowiedzi Zachodu na swoje postulaty, ale zapowiada swoją „formułę negocjacyjną”. Ma ona polegać na rozmowach na te tematy, które zaproponował Zachód, choć są to kwestie, zdaniem Moskwy drugorzędne, ale równolegle rezerwuje sobie prawo udzielenia Zachodowi odpowiedzi o charakterze „wojskowo – technicznym”.
Może to być zarówno dyslokowanie np. Iskanderów na Białoruś i stworzenie kolejnego centrum wojskowo – szkoleniowego o czym niedawno, przed rozmowami z Putinem, mówił otwarcie Aleksandr Łukaszenka, może to też być pozostawienie na Białorusi sprzętu wojskowego przywiezionego przez Rosjan na potrzeby manewrów „Sojusznicza Stanowczość 2022”. W ten scenariusz wpisuje się też operacja w Donbasie ale realizowana przez Moskwę raczej „pod fałszywą flagą” niźli otwarcie, jak również dostawy broni dla separatystów, co postulowała niedawno Jedna Rosja. Uznanie niepodległości „republik ludowych” Donbasu jest krokiem dalej idącym, choć niewykluczonym. Wszystko rozstrzygnie się w najbliższych dniach, tym bardziej, że olimpiada w Pekinie właśnie się kończy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/586213-wojna-w-donbasie-coraz-blizej