Rosyjscy eksperci zajmujący się sprawami międzynarodowymi opublikowali w ciągu ostatnich trzech dni co najmniej kilka artykułów, w których zawarte są propozycje rozładowania obecnej kryzysowej sytuacji, co pozwoli, ich zdaniem, w efekcie uniknąć konfliktu wojennego Rosji z Zachodem.
Nasilenie tych wystąpień pozwala sądzić, że w gruncie rzeczy mamy do czynienia z propozycjami Moskwy w zakresie korekty stanowiska sformułowanego w połowie grudnia w propozycjach traktatów między federacją Rosyjską a Stanami Zjednoczonymi i NATO. Tym bardziej zwrócenie uwagi na niektóre z tych propozycji wydaje się interesujące i warte uwagi.
Co proponują Graham i Dynkin?
I tak w dzienniku „Kommiersant” wspólny artykuł ogłosili Thomas Graham i Aleksandr Dynkin. Graham, współpracownik Council on Foreign Relations, jest znanym amerykańskim zwolennikiem polityki „współpracy”, choć należałoby napisać ustępstw wobec Rosji. W 2019 roku opublikował artykuł w którym przekonywał amerykański establishment strategiczny, że Waszyngton winien pozwolić „być Rosji Rosją” i odejść od polityki eksportu demokracji, a rok później inicjował list stu kilkudziesięciu amerykańskich ekspertów opowiadających się za współpracą z Moskwą. Jest też częstym gościem w rosyjskich mediach i środowiskach eksperckich. Z tej dwójki mniej znaną postacią jest Aleksander Dynkin, członek Rosyjskiej Akademii Nauk, kierujący Instytutem im. Primakowa, jeden z twórców rosyjskiej strategii negocjacyjnej na rozmowy ze Stanami Zjednoczonymi na temat traktatu New START. Z pewnością osobą bardziej wpływową jest Dynkin, Grahama można uznać za nieco ekstrawaganckiego, rusofilsko nastawionego amerykańskiego naukowca, którego sugestii nikt w Waszyngtonie nie zamierza słuchać. Jakie są te „cztery kroki od przepaści” w zakresie bezpieczeństwa europejskiego, bo tak swe wystąpienie zatytułował amerykańsko – rosyjski tandem? Kluczowym czynnikiem umożliwiającym znalezienie rozwiązania obecnego kryzysu jest, zdaniem autorów wystąpienia, zrozumienie natury obecnego starcia między Rosją a Zachodem. Powodem nie jest status Ukrainy, jak błędnie można byłoby sądzić, ale fakt, że Moskwa uważa porządek w zakresie bezpieczeństwa w Europie Środkowej za niekorzystny z punktu widzenia jej interesów, co więcej, narzucony jej w czasie kiedy, po rozpadzie ZSRR była państwem słabym, nie będącym w stanie wymusić poszanowania swego stanowiska. Teraz Rosja nie już słaba i chciałaby zrewidować europejski porządek, podobnie jak Niemcy dążyły w swoim czasie do rewizji ustaleń Traktatu Wersalskiego. To spostrzeżenie jest kluczowe, bowiem, jak argumentują Graham i Dynkin, nie mamy do czynienia z jednorazowym kryzysem, ale ze strukturalną nierównowagą, systemem, który Rosji nie odpowiada i który Moskwa będzie chciała za wszelką cenę zmienić. A w związku z tym, nawet jeśli obecny kryzys uda się rozwiązać, to pojawią się następne napięcia, będziemy mieć do czynienia w gruncie rzeczy z całą serią kryzysów, z których każdy zakończyć może się wojną w Europie. Zachód staje dziś wobec dylematy wojna albo pokój. Nie dlatego, że konflikt może wybuchnąć w najbliższej przyszłości, choć nie jest to wykluczone, ale z tego powodu, że sprzeczności tak głębokie w historii rozstrzygano do tej pory głównie na polach bitew i teraz albo trzeba je rozwiązać w drodze negocjacji albo szykować się do wojny. Moskwa nie chce już swej integracji z instytucjami Zachodu, a jest obecnie państwem zbyt silnym, aby godzić się na stary, nie odpowiadający dzisiejszym relacjom układ instytucjonalnych wpływów na naszym kontynencie, czego tylko symbolem jest rozszerzenie NATO na Wschód.
Dla trwałego pokoju konieczne jest uwzględnienie interesów Rosji, aby miała ona ważny głos i była zainteresowana tym europejskim porządkiem. Wyzwaniem jest znalezienie możliwości pójścia naprzód, drogi która spełniałaby przynajmniej minimalne wymogi bezpieczeństwa Moskwy, bez zmuszania Stanów Zjednoczonych i ich sojuszników do narażania ich podstawowych zasad i interesów
— argumentują.
No właśnie jakie posunięcia można w najbliższym czasie wykonać? Graham i Dynkin, proponują cztery kroki. Po pierwsze można zmniejszyć aktywność wojskową wokół granic Rosji i NATO. Obie strony mogą być zainteresowane w zmniejszeniu intensywności ćwiczeń, odpowiednio wczesnym informowaniu się na temat planowanych manewrów czy odsunięciem na pewną odległość niektórych rodzajów broni. Jak argumentują nie byłoby w tym nic z perspektywy NATO nowego, bo już raz w 1997 roku, Sojusz podpisując umowę NATO – Rosja zgodził się, że na Wschodzie niektóre rodzaje broni, w tym ładunki jądrowe, nie będą stacjonowały. Po drugie Pakt Północnoatlantycki mógłby, jak proponują, ogłosić moratorium na rozszerzanie się na Wschód. Nie zamyka to, przynajmniej formalnie, perspektywy członkostwa Ukrainie i Gruzji, nie oznacza zatem rezygnacji z istotnej dla stolic europejskich i Waszyngtonu zasady „otwartych drzwi”, jedynie ogłoszono by, że przez nadchodzące 25, może 30 lat, bo tu Autorzy wystąpienia się różnią w opiniach, proces rozszerzania zostaje wstrzymany. Aktywność NATO, ale również państw członkowskich Paktu Północnoatlantyckiego, na Ukrainie winna zostać, w trybie obopólnej zgody znacznie ograniczona, Rosja w odpowiedzi może zadeklarować „odsunięcie” swych sił wojskowych od wspólnej granicy. Po trzecie, proponują rozwiązanie obecnie zamrożonych konfliktów na Bałkanach i w przestrzeni postsowieckiej. Chodzi o status takich terenów jak Krym, Donbas, Abchazja, może Naddniestrze i Kosowo. „Rozwiązanie” miałoby polegać na przeprowadzeniu serii referendów, co jak otwarcie piszą, najprawdopodobniej doprowadziłoby do pozostania Krymu i Donbasu w rękach Rosji a Kosowo byłoby niepodległe. Po czwarte wreszcie należałoby „zmodernizować” jak proponują OBWE, organizację powstałą w wyniku Umów Helsińskich z 1975 roku, tak aby w nowych realiach geostrategicznych ta organizacja mogła odgrywać rolę stabilizatora sytuacji w Europie. W konkluzji swego wystąpienia piszą otwarcie, że ich zdaniem, przyjęcie przez Zachód tego rodzaju formuły porozumienia z Rosją nie spotka się z entuzjazmem, wielu będzie krytykować te i podobne rozstrzygnięcia, które jednak w ostatecznym rachunku są i tak lepsze niźli wojna.
Szczyt starcia?
Od perspektywy wojny rozpoczyna na łamach periodyku „Rossija v Globalnoj Politikie” swe rozważania Timofiej Bordaczow, dyrektor programowy Klubu Wałdajskiego i jeden z czołowych rosyjskich specjalistów w zakresie spraw międzynarodowych. W jego opinii polityka obydwu mocarstw, Rosji i Stanów Zjednoczonych, koncentrowała się w ostatnim tygodniu na uniknięciu perspektywy przejścia tej wąskiej granicy między pokojem a wojną, po minięciu której uruchamiana jest inna, nie dyplomatyczna, logika działania.
Rosja i USA zbliżają się do szczytu starcia o to, jak powinien wyglądać europejski porządek międzynarodowy w nadchodzących latach lub dekadach
— diagnozuje sytuację Bordaczow.
Nawet jeśli totalna wojna nuklearna nie jest racjonalnym rozwiązaniem dla Moskwy i Waszyngtonu, w niedalekiej przyszłości strony mogą podjąć wobec siebie działania daleko wykraczające poza to, co do niedawna pozostawało poza dopuszczalnym zakresem ich posunięć.
Nie chodzi tylko o możliwości zaostrzenia rywalizacji między Rosją a kolektywnym Zachodem, ale o kwestię znacznie istotniejszą, a mianowicie powody dla których tego rodzaju zaostrzenie jest bardziej niźli w ostatnim 30 – leciu prawdopodobne. Obiegowy sąd, który mówi o słabnięciu Zachodu oddaje tylko część prawdy. Z perspektywy Rosji zjawisko to, które trudno kwestionować, ma inne znaczenie. Otóż, jak argumentuje Bordaczow Zachodowi trudniej będzie izolować w razie konfliktu Federację Rosyjską. Nawet jeśli Moskwie przyjdzie w większym stopniu polegać na Chinach, za co, jak pisze „Rosja zapłaci ograniczeniem swobody manewru” wobec Pekinu, to znacznie większe znaczenie ma fakt, iż obecnie Zachód nie jest w stanie kontrolować i narzucić swej woli całej niemałej grupie państw w Azji, Afryce i Ameryce Płd. A to oznacza, że Rosja ma większy potencjalny zakres samodzielności, co wpływa na jej odwagę w dążeniu do realizacji własnych celów geostrategicznych. Sama rozgrywka Zachód – Rosja, nawet jeśli przyjdzie za nią zapłacić autarkią, nie jawi się w oczach rosyjskiej elity strategicznej dziś w kategoriach przegranej, a nawet są nadzieje na odniesienie końcowego sukcesu. To powoduje, że rywalizacja, walka, wojna mogą być długie i dla obydwu stron bardzo wyczerpujące.
Jak argumentuje Bordaczow dotychczas w historii ustanowienie nowego porządku regionalnego czy światowego wiązało się ze zmianami na mapach. Przede wszystkim dlatego, że nie ma niczego lepszego niźli potwierdzenie w ten sposób, przez transfer spornych terenów, faktu, iż nowy porządek zadowala wszystkich. Jeśli nie zadowala, to mamy do czynienia z rodzajem czasowego zawieszenia broni, rywalizacja, a może nawet wojna, z czasem się odrodzą. To dlatego Moskwa zażądała zmiany geostrategicznego statusu Ukrainy, przyjęcia przez nią kursu na „finlandyzację” czy pozostawanie poza blokami wojskowymi. Jak argumentuje Bordaczow, w centrum nowego porządku jest zawsze umowa co do statusu jakiejś ziemi lub państwa. W tym sensie Rosja „nie zrezygnuje” z możliwości uzyskania wpływu na przyszły status Ukrainy, choć niekoniecznie musi chcieć w tym celu rozpocząć konflikt zbrojny z NATO. W konkluzji swego artykułu Bordaczow pisze o tym, z czego na Zachodzie jeszcze nie zdano sobie najwyraźniej sprawy.
Miejmy nadzieję, że nadchodzące tygodnie i miesiące będą dla wielu długo oczekiwanym etapem negocjacji o utrzymanie globalnej równowagi sił przy minimalnych stratach dla jej głównych uczestników
— argumentuje rosyjski ekspert.
Konflikt bez rozwiązania?
Jeśli zatem mamy perspektywę tygodni i miesięcy, w czasie których ucierał się będzie nowy porządek międzynarodowy, to musimy być przygotowani na to, że konfliktów nie uda się rozwiązać, można je jedynie tłumić, łagodzić czy próbować przeczekać.
Oznacza to życie w ciągłym napięciu, gotowości na eskalację i deeskalację sytuacji. Będą pojawiać się coraz to nowe napięcia, a przezwyciężanie różnic zdań w umownym bloku państw Zachodu wymagało będzie coraz więcej zachodów i coraz większej energii. Kryzys, który zaczął się wiosną ubiegłego roku od pierwszego alarmu wojennego na granicach Ukrainy, a potem przyjął formę napięć migracyjnych między Białorusią i Polską oraz państwami bałtyckimi, będzie się tylko zmieniał, przybierał nowe formy i wracał z nową intensywnością. Rosja nie zrezygnuje z Ukrainy a rozwiązaniem może być albo polityka faktycznych ustępstw, co proponują Graham i Dynkin, zakonserwowania sytuacji na kilkadziesiąt lat do nowego geostrategicznego rozdania, albo przygotowywanie się do wojny, a z pewnością przedłużonej, ostrej rywalizacji. Zresztą, jak się wydaje, obydwa scenariusze mogą skończyć się tak samo.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/585171-jak-uspokoic-moskwe-propozycje-rosyjskich-ekspertow