Białoruscy niezależni eksperci wojskowi skupieni wokół inicjatywy Belarus Security Blog opublikowali bardzo interesujący raport na temat rozpoczynających się 10 lutego rosyjsko-białoruskich ćwiczeń „Sojusznicza Stanowczość 2022”, który z racji tematyki jaką porusza nie powinien pozostać w Polsce niezauważony.
Leonid Spatkai, pułkownik rezerwy, w przeszłości służący w białoruskich wojskach ochrony pogranicza, zaczyna swą analizę od opisania niezwykle istotnego w tym wypadku kontekstu politycznego ćwiczeń. Przypomina, że o ile o przeprowadzeniu manewrów postanowiono w trakcie ubiegłorocznego (29 grudnia) spotkania Łukaszenki i Putina w Petersburgu, o tyle jeszcze 17 stycznia białoruski dyktator spotykając się z przedstawicielami resortów siłowych usłyszał od Wiktara Chrenina, ministra obrony, że manewry mają rozpocząć się w lutym, ale dokładna data ich rozpoczęcia nie jest jeszcze określona. Jest to o tyle ważna informacja, że w tym czasie trwało już, ogłoszone 14 stycznia „sprawdzenie gotowości bojowej” oddziałów najdalej położonego Wschodniego Okręgu Wojskowego a dzień później, czyli 18 stycznia oficjalnie rosyjskie ministerstwo obrony poinformowało o tym, że manewry rozpoczną się 10 lutego. W sposób nie budzący wątpliwości oznacza to, że zarówno inicjatywa przeprowadzenia ćwiczeń oraz ich termin wyszły od Rosji, a Białoruś nie jest w tym układzie czynnikiem samodzielnym.
Nie ulega też wątpliwości, że z racji skali problemów związanych z dyslokacją jednostek ze Wschodniego Okręgu Wojskowego na Białoruś, cała operacja zarówno z wojskowego jak i politycznego punktu widzenia musiała zostać zaplanowana przez Rosję odpowiednio wcześnie i koordynowana z partnerami zagranicznymi. Przerzut części rosyjskiego potencjału wojskowego z Dalekiego Wschodu na Zachód skorelowany został z intensyfikacją prób rakietowych przeprowadzanych przez Koreę Płn., która tylko w styczniu wystrzeliła ich 9 wzbudzając zrozumiałe zaniepokojenie zachodnich członków Rady Bezpieczeństwa ONZ. W podobny sposób odczytać należy wspólne oświadczenie Władimira Putina i Xi Jinpinga w którym zawarto stwierdzenie, iż „Strona chińska ze zrozumieniem traktuje i popiera propozycje Federacji Rosyjskiej dotyczące tworzenia długoterminowych prawnie wiążących gwarancji bezpieczeństwa w Europie.” Tempo przerzutu wojska, jak i równoległa koordynacja przez Moskwę działań w obszarze politycznym stanowią istotny sygnał strategiczny jaki Rosja wysyła kolektywnemu Zachodowi.
Z punktu widzenia relacji sił i środków na wschodniej flance NATO, to co się obecnie dzieje, w związku z przerzutem rosyjskich sił zbrojnych ze Wschodniego Okręgu Wojskowego ma fundamentalne znaczenie. Przede wszystkim z tego względu, że w zachodnim myśleniu strategicznym zakorzeniony był do tej pory pogląd w myśl którego, Rosja w ograniczonym stopniu może dyslokować swe siły i koncentrować je na jednym „kierunku strategicznym” musi bowiem być w stanie „obsłużyć” i inne wyzwania, których z racji rozległości rosyjskiego terytorium jest niemało. To co się teraz dzieje każe zrewidować ten pogląd. Rosyjskie siły zbrojne są w stanie zarówno szybko i w krótkim czasie dyslokować znaczny potencjał na Zachód, jak również Moskwa ma zdolności polityczno – koalicyjne, aby nie czuć się w wyniku takich działań osłabiona czy odkryta na atak na odległą flankę.
Kluczowym pytaniem jest kwestia zarówno, jak duże siły Rosja przerzuciła na Białoruś, jak i pytanie o ich status, w dłuższej perspektywie. W tej ostatniej kwestii warto zwrócić uwagę na wypowiedzi Aleksandra Łukaszenki z ostatnich dni. Otóż w trakcie spotkania z Sergiejem Szojgu, który przybył na Białoruś celem oceny stopnia przygotowań do ćwiczeń „Sojusznicza Stanowczość 2022”, Łukaszenka powiedział, iż jest zainteresowany tym, aby nowoczesne systemy wojskowe dyslokowane przez Rosjan pozostały na Białorusi ze względu na to, że tamtejsi żołnierze powinni odbyć przeszkolenie w zakresie ich obsługi, zwłaszcza w sytuacji, kiedy Mińsk większość z nich ma zamiar w najbliższej przyszłości zakupić. Łukaszenka dał też do zrozumienia, że niewykluczone jest zwiększenie liczby „centrów wojskowo – szkoleniowych”, które mają zostać utworzone na obszarze Białorusi. Do tej pory mowa była o utworzeniu trzech tego rodzaju ośrodków, dwóch na terenie Federacji Rosyjskiej i jednego na Białorusi, jednak, jak oświadczył białoruski dyktator zwracając się do rosyjskiego ministra obrony - „To była moja prośba do Was, abyśmy utworzyli tutaj centra najnowszej broni. Dziękuję za odpowiedź… Jesteśmy gotowi stworzyć więcej ośrodków, aby opanować zarówno systemy obrony powietrznej, jak i najnowsze rodzaje broni, które powstają dziś w Rosji. Dla nas jest niezwykle ważne, abyśmy je opanowali i potrafili z nich korzystać.” W tym kontekście warto zwrócić uwagę na dość nieudolną prowokację białoruskich służb, które w dzień przyjazdu Szojgu poinformowały o strąceniu ukraińskiego dronu szpiegowskiego nad jednym z poligonów w pobliżu południowej granicy z Ukrainą. Według oficjalnych [informacji] (https://reform.by/294822-sojuznaja-reshimost-bespilotnik-zakazyvali ) miał to być dron ukraiński, jednak eksperci po obejrzeniu zdjęć, które ujawniły służby prasowe Łukaszenki doszli do wniosku, że przedstawiają one rosyjską konstrukcję Orlan, której nie mają Ukraińcy. Co więcej, jak zauważyli dziennikarze dron ten został zmuszony do lądowania 10 dni wcześniej, 24 stycznia, a w związku z tym „wyciagnięcie” sprawy w dniu wizyty Szojgu i wezwanie do MSZ-u ukraińskiego ambasadora uznać należy za budowanie narracji, przez białoruskie władze, o rosnącym zagrożeniu ze strony południowego sąsiada, co ma uzasadniać zarówno zwiększoną obecność wojsk Federacji Rosyjskiej na obszarze Białorusi jak i integrację wojskowo – sprzętową sił białoruskich z rosyjskimi. Znamienne są też słowa Łukaszenki, który podkreślił, że w obecnej sytuacji istnieje pilna potrzeba wzmocnienia ochrony granicy białorusko – ukraińskiej przez którą już przenikają z południa grupy dywersantów i w związku z tym należy pilnie stworzyć w tym rejonie „zgrupowanie wojskowe”.
Wróćmy zatem do szacunków Leonida Spatkai na temat rosyjskiej dyslokacji. Analizy te są o tyle ważne, że już wcześniej pojawiły się wypowiedzi, zarówno Jensa Stoltenberga jak i amerykańskiej ambasador przy ONZ-cie, w świetle których możemy mieć do czynienia nawet z 30 tys. rosyjskim kontyngentem, który gdyby pozostał na stałe, lub w systemie rotacyjnym, w sposób znacząco zmieniłby układ sił na wschodniej flance NATO. W opinii białoruskiego eksperta pojawiające się w mediach szacunki wielkości rosyjskiego kontyngentu dyslokowanego na Białoruś są zawyżone. Szacunek, który przeprowadza Spatkai wart jest przywołania. Otóż, jeśli wzorem ćwiczeń Zapad 2017 rosyjskie ministerstwo obrony „zarezerwuje” 10 tys. wagonów, a w mediach pojawiły się takie właśnie informacje, po to aby transportować wojsko i sprzęt, to oznacza, to, że taka liczba wagonów może służyć dyslokacji 47 – 48 Batalionowych Grup Bojowych (BTW). Wynika to z prostego rachunku – rosyjski eszelon wojskowy nie powinien być dłuższy niźli 53 „umownych” wagonów, a ta długość jest warunkowana wielkością ramp rozładunkowych. Oznacza to, że 5 tys. zarezerwowanych wagonów pozwalają na wysłanie 95 eszelonów, czyli średnio jedna BTW na dwa eszelony. W przeliczeniu na tradycyjne jednostki wojskowe 95 pociągów może przewieźć, zdaniem Spatkai, nie więcej niż dwie dywizje zmechanizowane. Jak pisze „przybliżona liczba wojsk rosyjskich na terytorium Białorusi do 1 lutego przekroczyła 12 tysięcy personelu wojskowego, a być może już zbliża się do 20 tysięcy, ponieważ nie widzimy pełnego obrazu.”
Białoruski ekspert zwraca też uwagę na informacje, które pojawiły się w rosyjskiej przestrzeni medialnej pod koniec stycznia świadczące o tym, że możemy mieć do czynienia z przygotowaniami do stworzenia rosyjskiej stałej bazy lotniczej. Specjalizujący się w tematyce lotniczej portal avia.pro poinformował o perspektywie wydzierżawienia przez rosyjskie siły zbrojne lotniska wojskowego Luniniec, które znajduje się 40 km od granicy z Ukrainą. Tam miały zostać dyslokowane myśliwce Su-30 i Su-35, które przyleciały ze Wschodniego Okręgu Wojskowego. O tym, że przygotowania w tym zakresie mogą być zaawansowane świadczyć mają też doniesienia w świetle których rozpoczęto już angażowanie firm budowlanych, które miałyby dokonać niezbędnych prac i rozbudowy infrastruktury koszarowej w tym porcie lotniczym. Prawdopodobieństwo takiego scenariusza zwiększają doniesienia w świetle których rosyjskie jednostki obrony przeciwlotniczej, w tym systemy S-400 i Pancyr, a także Buk, są rozlokowywane właśnie w tej okolicy. Może to, w opinii białoruskiego eksperta potwierdzać, iż Rosjanie planują utworzenie właśnie w tej lokalizacji swą bazę lotniczą, bowiem tradycyjnie wcześniej starają się w tego rodzaju lokalizacjach utworzyć „bańkę antydostepową”. Są też argumenty przeciw lokalizacji rosyjskiej bazy lotniczej akurat w tym miejscu, które znajdując się zbyt blisko granicy z Ukrainą nie mogłaby być w odpowiedni sposób chroniona. Niezależnie jednak od tej kwestii, jak argumentuje Spatkai w wyniku manewrów „Sojusznicza Stanowczość 2022” Rosjanie „zdobędą unikalne umiejętności przerzucania żołnierzy na duże odległości za pomocą pociągów i kolumn marszowych, rozmieszczania i wykonywania misji bojowych na nieznanym teatrze działań wojennych”. W opinii białoruskiego eksperta zaatakowanie przez obecne zgrupowanie rosyjskich wojsk Ukrainy od północy jest mniej prawdopodobne, niźli zdają się sądzić specjaliści amerykańscy. Nie ulega jednak wątpliwości, że zdolność szybkiego, bo od pojawienia się pierwszych informacji o przerzucie wojsk rosyjskich na Białoruś upłynęły 2 tygodnie, przemieszczenia znacznych sił na Zachód, zmienia relację sił na wschodniej flance NATO i to w sposób zasadniczy. Tym bardziej, że w ogólnym rachunku musi też być uwzględniony potencjał białoruskiej armii, która liczy obecnie, według szacunków Andrieja Porotnikowa od 46 do 50 tys. żołnierzy i oficerów (w tej liczbie odbywających służbę poborowych w liczbie od 10 do 13 tys.).
Nawet jeśli założyć, że Rosjanie wycofają znaczną część swego kontyngentu po zakończeniu manewrów, choć co do tego nie ma pewności, mamy bowiem do czynienia z dwuznacznymi wypowiedziami wyższych rangą rosyjskich dowódców, którzy jak generał Aleksandr Fomin, wiceminister obrony który deklarował w styczniu, że zgrupowanie rosyjskich wojsk na Białorusi może zostać powiększone, a w tym celu „trzeba będzie wykorzystać cały potencjał wojskowy” państwa związkowego Rosji i Białorusi , to tym nie mniej już mamy do czynienia ze znacznym wzmocnieniem rosyjskich sił zbrojnych na wschodniej flance NATO. Postępująca integracja rosyjskiej armii i jej białoruskich partnerów, co łączyć się może z dostawami rosyjskiego sprzętu dla tradycyjnie niedofinansowanej w przeszłości białoruskiej armii jeszcze tę dysproporcję zwiększy. Mamy zatem do czynienia z pierwszym niewątpliwym skutkiem obecnego alarmu wojskowego wokół Ukrainy. Jest nim zmiana układu sił miedzy Rosją i jej sojusznikami a NATO na wschodniej flance, zmiana polegające na pogłębieniu nierównowagi i skokowym wzroście rosyjskiej przewagi. Zagrożona jest oczywiście Ukraina, ale w nie mniejszym stopniu również Polska.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/584505-rosja-zwieksza-swa-przewage-na-wschodniej-flance-nato