Iwan Timofiejew, jeden z dyrektorów programowych Klubu Waldajskiego, a przy tym niekwestionowany rosyjski autorytet w zakresie amerykańskiej polityki sankcji napisał artykuł, w którym zastanawia się, jakie opcje ma przed sobą Moskwa, po tym jak dostała negatywną odpowiedź Zachodu na swoje oczekiwania w kwestii nowej architektury bezpieczeństwa. Jego wystąpienie jest interesujące co najmniej z dwóch powodów.
Po pierwsze w rosyjskiej debacie publicznej jest jednym z kilku głosów, które ostatnio się pojawiły, których autorzy zastanawiają się jak „z twarzą” Moskwa mogłaby wyjść z sytuacji, którą w niemałym stopniu sama sprokurowała. Po drugie, argumenty, którymi posługuje się Timofiejew, pokazują rosyjski sposób rozumowania, ocenę sytuacji, zarówno własnych możliwości jak i potencjału Zachodu. Choćby z tego względu warto na ich poznanie poświęcić nieco uwagi.
1. Scenariusz pierwszy, czyli wojna.
Argumentem, który przemawia za zaatakowaniem Ukrainy jest ocena obecnej sytuacji i tego, co może w perspektywie kilku lat nastąpić. Po pierwsze, ukraiński system polityczny, nawet jeśli uznać go za zmienny i niestabilny, nie zwiastuje możliwości umocnienia rosyjskich wpływów. Społeczny i polityczny konsensus w Kijowie w zakresie dążenia do integracji z Zachodem dominuje wyobraźnię polityczną Ukrainy, a to zaś, niezależnie od tego na ile realne jest jej członkostwo w NATO stanowi zagrożenie dla Rosji. Moskwie bez wojny nie uda się zablokować prozachodnich aspiracji Kijowa, które będą wykorzystywane przez Zachód, przede wszystkim Stany Zjednoczone, po to aby Ukraina była państwem w sposób trwały skonfliktowanym z Rosją. Oznacza to, że wystarczy tylko odpowiednio uzbroić i przeszkolić ukraińskie siły zbrojne, a będą one wiązać rosyjski potencjał i geostrategiczną uwagę. Prędzej czy później Ukraina stanie się w związku z tym przyczółkiem Zachodu wykorzystywanym dla agresywnych operacji przeciw Rosji, co oznacza, że lepiej teraz, kiedy jest jeszcze słaba niźli w przyszłości, po tym jak się wzmocni, zablokować tego rodzaju możliwość.
Armię ukraińską można dość szybko pokonać
— pisze Timofiejew rekonstruując, jak można przypuszczać argumentację zwolenników wojny.
Można uniknąć przedłużającej się wojny, przeprowadzając błyskawiczną operację. Ponadto możliwy jest podział kraju na dwa państwa, z których jedno (Ukraina Wschodnia) pozostanie w orbicie rosyjskiej, a drugie (Ukraina Zachodnia) w orbicie zachodniej. Inną opcją jest siłowa zmiana reżimu na Ukrainie, z oczekiwaniem, że nie będzie masowego oporu ze strony ludności.
Jednak, jak zauważa rosyjski ekspert, który nie należy do zwolenników tej opcji, nawet tak optymistyczny scenariusz z punktu widzenia Moskwy oznacza istotne ryzyka, których nie ma co bagatelizować. Skutkiem tego wariantu będzie, w opinii Timofiejewa, „radykalne załamanie się relacji Rosji i Zachodu”. Nawet jeśli przyjąć, że sankcje okażą się mniej dolegliwe niźli wynikałoby to z zapowiedzi Waszyngtonu, Rosja zaś lepiej do nich przygotowana, a zgromadzone w poprzednich latach zasoby pozwolą przetrwać w charakterze „oblężonej twierdzy”, to i tak zmiana będzie fundamentalna. Przede wszystkim na poziomie systemowym, bo chcąc przetrwać Rosja będzie musiała przekształcić się w „drugą Koreę Płn.”, co prawda znacznie większą, silniejszą i dysponującą większymi możliwościami, ale żyjącą według podobnych zasad. W opinii Timofiejewa rosyjskie społeczeństwo nie jest przygotowane na wstrząs tego rodzaju, a wielką niewiadomą jest to czy wielce prawdopodobne obniżenie poziomu życia uda się kompensować wzrostem zadowolenie Rosjan z rozwiązania „problemu ukraińskiego”. Wielkie straty, nie tylko ekonomiczne, ale również „w ludziach” są w tym scenariuszu nieuchronne i to przeorze europejski porządek bezpieczeństwa. Rosja będzie, w opinii Timofiejewa, państwem izolowanym a Europa skonsoliduje się na płaszczyźnie powstrzymywania Rosji, co nie jest najbardziej pożądanym na Kremlu wariantem rozwoju wydarzeń. Jeśli dodać do tego potrzebę utrzymywania słabego, skorumpowanego i niepopularnego reżimu w tej części Ukrainy, którą Rosja może po operacji wojskowej kontrolować i wielce prawdopodobną irredentę, to rachunek zysków i strat z perspektywy Moskwy, w scenariuszu wojennym, nie wygląda zachęcająco. Trzeba zatem rozważyć drugi wariant, czyli:
2. Permanentne napięcie.
W tym scenariuszu Rosja nie atakuje Ukrainy, nie ryzykuje strat, nie musi mierzyć się z sankcjami i konsolidacją Zachodu, ale też nie rezygnuje ze swych celów strategicznych. Kontynuuje po prostu wywieranie presji zmieniając tylko jej siłę i możliwości asymetrycznego oddziaływania na sytuację w Kijowie i na politykę Ukrainy. Zważywszy, że wsparcie ze strony Pekinu w razie rozpoczęcia przez Rosje wojny na Ukrainie nie jest gwarantowane, koszty mogą okazać się większe niźli zakładają to dziś rosyjscy eksperci, Zachód silniejszy a rosyjskie społeczeństwo mniej cierpliwe, w takiej sytuacji polityka polegająca na utrzymywaniu stałej presji wygląda o wiele bardziej obiecująco. Pozbawiona jest ryzyka scenariusza wojennego, obiecuje też wymierne sukcesy, oczywiście o ile Moskwa utrzyma strategiczną cierpliwość i obecny kurs.
Utrzymywanie stałego napięcia w stosunkach z Zachodem przyniesie efekty
— uważa Timofiejew.
Przynajmniej w zachodnich stolicach zaczynają słuchać Rosji. Napięcie jest użytecznym narzędziem dyplomacji. Konieczne jest utrzymanie go na granicach z Ukrainą, a także inicjowanie go w innych regionach - w Ameryce Łacińskiej, na Bliskim Wschodzie, w regionie Azji i Pacyfiku (wraz z Chinami) i Afryce. Jeśli to możliwe, operować trzeba stosunkowo tanimi, ale skutecznymi kampaniami, podobnymi do operacji w Syrii.
Ten scenariusz zawiera też poważne, z perspektywy Rosji minusy. Otóż wydaje się, że nie zmienia geostrategicznego kursu Ukrainy, która wolniej, ale konsekwentnie integrować się będzie z organizmem kolektywnego Zachodu i pewnego dnia może stać się antyrosyjskim „przyczółkiem” czego tak obawiają się w Moskwie. Trzeba, w opinii, Timofiejewa poważnie rozważyć w związku z tym trzecią linię postepowania, którą rosyjski ekspert określa mianem:
3. Uśmiechamy się i machamy sobie na pożegnanie.
Punktem wyjścia w tym scenariuszu jest przekonanie, że „Ukraina stanie toksycznym aktywem” z punktu widzenia Zachodu. Procesy modernizacji wyhamują, podobnie zresztą jak niepowodzeniem skończy się walka z korupcją i deoligarchizacja. Jednak oczekiwania i apetyty na absorbcje pomocy ze strony Kijowa nie zmaleją, co jednak z czasem, ten dysonans na poziomie aspiracji i realnych wyników, doprowadzi Zachód do wniosku, że w ten peryferyjny z jego punktu widzenia kraj nie ma sensu się angażować. Timofiejew jest przekonany, że „pozostając w obszarze wpływów Zachodu, Ukraina jest skazana na dalszą degradację. Nastąpi „mołdawizacja Ukrainy”, czyli odpływ kadr na Zachód i prymitywizacja jej gospodarki. Zachód nie ma powodu, by długo wspierać Ukrainę swoją pomocą. Będzie się ona kurczyć, podobnej degradacji podlegać będzie miejsce Ukrainy w systemie zachodnich priorytetów. Bez interwencji militarnej Ukraina ulegnie degradacji, stanie się krajem peryferyjnym i priorytetem trzeciego rzędu.” Obecny potencjał wojskowy, którym dysponuje Rosja daje jej zarówno, w związku z Krymem, kontrolę wojskową nad Morzem Czarnym, jak i przewagę inicjatywy strategicznej. Nawet jeśli Zachód podejmie decyzję o przekształceniu Ukrainy w antyrosyjską i potencjalnie agresywną platformę wojskową, to Moskwa będzie miała wystarczająco dużo czasu i możliwości aby przeciwdziałać rysującym się zagrożeniom. Reżim polityczny na Ukrainie jest niestabilny i w dającej się przewidzieć przyszłości takim pozostanie. A to oznacza, że wpływów rosyjskich na Ukrainie nie da się wyrugować, Moskwa pozostanie liczącym się graczem mającym w swych rękach wiele atutów.
Stosunki z Zachodem nie ograniczają się do Ukrainy
— argumentuje Iwan Timofiejew.
Rosja ma wiele pól i płaszczyzn dla targów z Zachodem. Marginalizacja tematu ukraińskiego jest całkiem możliwa, a nawet pożądana. Rywalizacja między USA a Chinami prawdopodobnie nada tempo światowemu życiu w nadchodzących dziesięcioleciach. Wskazane jest unikanie bezpośredniego udziału w tym starciu i zachowanie pola manewru.
W tym wariancie Rosja unika konfrontacji, choć nadal twardo rywalizuje z Zachodem. Chroni swoją gospodarkę, zachowując swobodę manewru. Timofiejew dokonuje też podsumowania, który z zarysowanych z grubsza wariantów jest z perspektywy Rosji najlepszy. Nie pierwszy, bo wojna oznacza pewne ryzyko i niepewne sukcesy, patrząc na jej rezultat z politycznego punktu widzenia. Można nawet powiedzieć, że w wybuchu gorącego konfliktu Rosji i Ukrainy bardziej może być zainteresowany Zachód, bo konsoliduje się na antyrosyjskiej platformie. Scenariusz drugi, znacznie z rosyjskiej perspektywy mniej ryzykowny, a przez to lepszy, nie rozwiązuje też głównego problemu strategicznego jakim dla Rosji byłoby przekształcenie się Ukrainy w wojskowy „przyczółek” Zachodu. Dopiero trzecia linia postepowania, czyli marginalizacja, cywilizacyjna, gospodarcza, polityczna i w następstwie również wojskowa Ukrainy pozwala liczyć Moskwie na sukces.
Opinia Lwa Timofiejewa nie oznacza, że wojny Rosji z Ukrainą nie będzie. Mamy w tym wypadku do czynienia raczej z ugruntowanym przekonaniem części rosyjskiego establishmentu strategicznego, że wojna nie jest w tym wypadku racjonalną opcją polityczną dla Rosji. Nawet nie jest nią stałe utrzymywanie napięcia wokół Ukrainy. Już bardziej prowokowanie kryzysów, takich jak obecny, następnie ich deeskalowanie i zaostrzanie na innych polach. Może chodzić zarówno o efekt znużenia, jak i koszty, które społeczeństwo ukraińskie ponosić będzie żyjąc w ciągłym napięciu.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/584433-wojna-rosji-z-ukraina-jako-najmniej-racjonalny-scenariusz
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.