Oświadczenie chorwackiego prezydenta Zorana Milanovicia o możliwej rosyjskiej inwazji na Ukrainę, w którym stwierdził, że armia chorwacka nie będzie w żaden sposób uczestniczyć w tym konflikcie, odbiło się silnym echem zarówno w Chorwacji, jak i za granicą.
Milanović, prezydent skądinąd skłonny do bezpośredniej i często ekscentrycznej retoryki, o czym już pisałem na tym portalu, skomentował przedwczoraj napięcia wokół Ukrainy i powiedział:
„Jeśli konflikt się nasili, wycofamy ostatniego żołnierza. Chorwacja w żaden sposób nie będzie w tym uczestniczyć”,
po czym kontynuował retorykę, która brzmiała jak z rosyjskich mediów państwowych.
„Ukraina nie ma czego szukać w NATO. Kiedy Ukraina zmieniła władzę w 2013 r., był to zamach stanu, w którym zginęło 50 osób. Mówiło się, że kraj zmierza w stronę zachodu i nie ma co robić z Rosją. Dzisiaj Ukraina jest nadal jednym z najbardziej skorumpowanych krajów”.
Jego wypowiedzi były relacjonowane przez światowe media, więc niektórzy błędnie cytowali, że „chorwacki prezydent zapowiedział wycofanie chorwackich wojsk z NATO”.
Milanović myślał o wycofaniu wojsk chorwackich z misji na wschodzie UE. Należy jednak zauważyć, że nie ma uprawnień do samodzielnego podejmowania takich decyzji.
Premier Chorwacji Andrej Plenković od razu skomentował jego wypowiedzi i przeprosił za nie Ukrainę, zwłaszcza za stwierdzenie, że jest „skorumpowana”.
„W imieniu chorwackiego rządu przepraszam Ukrainę, jedno z pierwszych krajów, które uznało niezależność Chorwacji i której część terytorium jest obecnie okupowana, tak jak kiedyś okupowana była Chorwacja”,
powiedział Plenković, dodając, że po wysłuchaniu oświadczeń Milanovicia myślał, że słowa te wypowiedział rosyjski urzędnik.
Premier dodał od razu, że w tej chwili nie ma w Ukrainie chorwackich żołnierzy i że właśnie wrócili z misji w Polsce.
Chorwacki minister spraw zagranicznych Gordan Grlić-Radman również zareagował dystansując się od wypowiedzi Milanovicia.
„Prezydent nie mówi w imieniu Chorwacji, ale za siebie. Jesteśmy i pozostaniemy lojalnym członkiem NATO. Wszystko, co robimy, robimy w porozumieniu z naszymi partnerami”.
Za wystąpieniem chorwackiego prezydenta stoi jego konflikt z premierem. Milanović, były szef chorwackich socjaldemokratów, i Plenković, premier centroprawicowego rządu Chorwackiej Wspólnoty Demokratycznej, od dłuższego czasu pozostają w napiętych stosunkach.
Oświadczenia Milanovicia pojawiły się po tym, jak Plenković powiedział niedawno chorwackiemu parlamentowi, że Chorwacja zareaguje zdecydowanie w przypadku rosyjskiego ataku na Ukrainę i pomoże przywrócić stabilność w tym kraju. Plenković kilkakrotnie wspierał Ukrainę, a w grudniu odwiedził nawet Kijów.
Z drugiej strony chorwacki minister spraw zagranicznych Grlić-Radman odwiedził Moskwę w zeszłym tygodniu. Oprócz zwykłych komunikatów dyplomatycznych o współpracy, rosyjskie media państwowe podały, że minister zaprosił Putina do Chorwacji. Jednak w samej Chorwacji wezwanie to odbiło się nieco słabiej. Co więcej, zagrzebski dziennik „Večernji list” podał, powołując się na źródła rządowe, że było to powtórzenie apelu wygłoszonego wcześniej, przed kryzysem na Ukrainie.
„Rząd mówi, że nie ma planów na spotkanie i nie jest ono omawiane. Jednocześnie przypominają, że premier udzielił wyraźnego poparcia Ukrainie”
— pisze „Večernji list”.
Oczywiste jest, że środowiska wokół Plenkovicia oceniają, iż powinniśmy jeszcze bardziej zdystansować się od prorosyjskiej retoryki, którą głosi Milanović.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/583309-chorwacki-premier-przeprosil-ukraine-za-slowa-milanovicia