Aleksandr Łukaszenka zwołał na najbliższy piątek nadzwyczajną sesję białoruskiego parlamentu, w trakcie której ma wystąpić z przesłaniem do narodu. Białoruscy eksperci są zdania, że ten ruch ma związek z kalendarzem wyborczym, a precyzyjnie rzecz ujmując z zapowiedzianym na luty referendum mającym zatwierdzić zmiany w konstytucji, ale dla porządku trzeba odnotować i te głosy środowiska analitycznego, które wskazują również na możliwy geostrategiczny kontekst zapowiedzianego wystąpienia.
CZYTAJ TAKŻE: O wzmacnianiu wschodniej flanki NATO i spadających w Waszyngtonie notowaniach Niemiec
Rosjanie ściągają na Białoruś najnowocześniejsze uzbrojenie
Jest to tym bardziej prawdopodobne, że według licznych informacji Rosjanie ściągają na Białoruś najnowocześniejsze systemy uzbrojenia w tym S-400, Pancyr czy najnowsze myśliwce Su-35, które mają przylecieć z najdalszego wschodniego okręgu wojskowego.
Jak powiedział Radiu Svoboda Arsenij Sivitski, analityk specjalizujący się w kwestiach geostrategicznych -według jego ocen - na podstawie liczby zarezerwowanych przez rosyjskie koleje wagonów, obecne ćwiczenia, które mają się zacząć 10 lutego, nie będą wcale mniejsze od ubiegłorocznych manewrów strategicznych Zapad 2021, a patrząc na to z punktu widzenia liczby poligonów i lotnisk przeznaczonych na manewry, będą nawet większym przedsięwzięciem.
Świadczyć o tym mogą i inne napływające z Białorusi doniesienia. I tak Conflict Inteligence Team, międzynarodowa grupa dziennikarzy śledczych specjalizujących się w obserwowaniu ruchów rosyjskich wojsk, informuje o tym, że Moskwa zaczęła przerzucać na Białoruś swe siły powietrzno – desantowe, co zresztą potwierdzili amerykańscy analitycy.
Z innych informacji warto zwrócić uwagę na relacje mieszkańców okolicy Homla, którzy piszą w sieciach społecznościowych o pojawieniu się licznych grup rosyjskich żołnierzy ze sprzętem, którzy zajęli byłe obozy harcerskie, siedzą tam i palą ogniska. Warto przypomnieć (o czym już pisałem), że - zdaniem amerykańskich ekspertów wojskowych - jeśli scenariusz uderzenia na Kijów uznać za realny, to jedno zgrupowanie wojsk mających oskrzydlić ukraińską stolicę powinno właśnie wyjść z okolicy Homla.
Groźby „otwarcia ognia bez ostrzeżenia”
O perspektywie eskalacji napięcia przy czym nie tylko między Białorusią a Ukrainą, ale również na granicy z Polską świadczą również słowa, wypowiedziane na konferencji prasowej, przez Anatolija Lappo, kierującego białoruskim Państwowym Komitetem Granicznym. Uprzedził on Warszawę, że jego podwładni będą otwierać ogień bez ostrzeżenia jeśli - jak zadeklarował - polskie służby podejmą „próbę schwytania i uprowadzenia białoruskich pograniczników”.
O tym, że nie są to groźby pozbawione podstaw, może świadczyć incydent, który miał miejsce w okolicach Czeremchy. Jak wynika z komunikatu Straży Granicznej, Białorusini na widok naszego patrolu wystrzelili kilka razy w powietrze. Być może mamy w tym wypadku do czynienia z działaniem, którego celem ma być „wiązanie” polskich sił i uwagi Warszawy na kwestiach niezwiązanych z sytuacją wokół Ukrainy.
Znamienne są też słowa Łukaszenki, który podkreślił, że w obecnej sytuacji istnieje pilna potrzeba wzmocnienia ochrony granicy białorusko – ukraińskiej, przez którą już przenikają z południa grupy dywersantów i w związku z tym należy pilnie stworzyć w tym rejonie „zgrupowanie wojskowe”
Generalnie sytuacja ulega zaostrzeniu, i tak będzie w najbliższej przyszłości. Można o tym sądzić również na podstawie oświadczenia Neda Price’a, rzecznika prasowego Pentagonu, który w trakcie codziennego spotkania z mediami uprzedził
białoruskie władze, że Stany Zjednoczone odpowiedzą w „szybki i zdecydowany” sposób, jeśli Mińsk przyłączy się do rosyjskiej agresji przeciw Ukrainie, ale również ostrzegł Łukaszenkę przed innym krokiem, jakim miałoby być pozostawienie na stałe rosyjskiego zgrupowania wojskowego na Białorusi.
O tym, że jest to jeden z dyskutowanych w środowisku eksperckim scenariuszy, świadczą również słowa Dmitrija Trenina, kierującego rosyjskim Centrum Carnegie, który w wywiadzie dla „Kommiersanta” - skądinąd bardzo ciekawym i zawierającym wiele intresujących tez - powiedział, że jest to jedna z deklarowanych przez Putina „wojskowo-technicznych odpowiedzi”, których Moskwa może udzielić Zachodowi, po tym jak ten odrzuci rosyjskie postulaty w zakresie bezpieczeństwa.
Rosja potęguje napięcie
A zatem mamy do czynienia z rozbudową rosyjskiego zgrupowania wojskowego na Białorusi, czemu towarzyszą kolejne, podejmowane przez Moskwę kroki, mające potęgować napięcie. Chodzi tu m.in. o rozpoczęte właśnie na Krymie ćwiczenia, wzrost aktywności rozpoznawczej rosyjskich sił zbrojnych wokół ukraińskich granic oraz „sprawdzenie gotowości bojowej”, jak napisano w komunikacie rosyjskiego ministra obrony, jednostek Pierwszej Gwardyjskiej Armii Pancernej.
Jak sytuacja wygląda z perspektywy Ukrainy? Nieciekawie. Andrij Zagorodniuk, były minister obrony za prezydentury Poroszenki zwrócił uwagę, że od strony Białorusi ukraińska granica jest relatywnie słabo broniona. Zresztą za kadencji Zełenskiego - podobnie jak za Poroszenki, tylko że wcześniej były ku temu podstawy a po wydarzeniach 2020 roku na Białorusi już nie - Kijów uprawiał zastanawiającą politykę wobec Białorusi, nie zwracając uwagi na ryzyko wojskowego okrążenia.
Analiza przetargów publicznych
Wynika to jasno z przedstawionego właśnie na Ukrainie raportu, którego Autorzy, na podstawie analizy przetargów publicznych (w obowiązkowym portalu Prozorro) doszli do wniosku, że ekipa Zełenskiego od 2019 roku wydała na remonty dróg 10-krotnie więcej niźli na zaopatrzenie sił zbrojnych. Chodzi o wyposażenie żołnierzy, mundury, środki ochrony osobistej etc.. Związek z Białorusią jest w tym wypadku oczywisty, bowiem Ukraina nie produkuje mas bitumicznych i chcąc realizować ambitny i mający być jednym z głównych wyborczych argumentów Zełenskiego program modernizacji i naprawy sieci drogowej, musiała utrzymywać dobre relacje z Mińskiem, tanio oferującym asfalt.
Trudno o bardziej oczywistą pomyłkę zarówno w hierarchii celów strategicznych, jak i wyborze zagranicznego partnera. Tak nawiasem mówiąc, nie można wykluczyć, że konflikt kolejowy między Polską a Ukrainą o którym niedawno pisałem jest też wynikiem złego doboru przyjaciół przez Kijów.
W tym wypadku warto przypomnieć, że od tego roku zarząd nad ukraińskimi kolejami na 10 lat przejmuje, w trybie umowy, Deutsche Bahn, którego eksperci już od jakiegoś czasu doradzają Ukrzaliznycy. Niemieckie koleje na rynku przewozów cargo są głównymi konkurentami PKP, więc blokada ukraińskiego tranzytu jest im na rękę.
Wracając jednak do kwestii strategicznych i możliwych scenariuszy wojennych, warto zwrócić uwagę na raport przygotowany przez ukraiński think tank Center For Defence Strategies, którym kieruje Zagorodniuk. Zdaniem autorów opracowania, w perspektywie najbliższych 2 do 3 tygodni, omawiany w mediach scenariusz „wielkiej inwazji” rosyjskiej na Ukrainę nie jest bardzo prawdopodobny.
Wynika to zarówno z faktu, że - zdaniem ukraińskich ekspertów - Rosjanie nie zgromadzili jeszcze wystarczających sił dla takiego uderzenia, poza tym nie dysponują odpowiednio dużymi zapasami paliwa, smarów, części zamiennych i żywności dla żołnierzy, aby uznać, iż są gotowi. Nie wyklucza to jednak podejmowania przez Moskwę prób eskalacji na mniejszą skalę, lokalnie, a także działań mających zdestabilizować sytuację na Ukrainie, co mogłoby dać Putinowi zwycięstwo bez walki. Poza tym, jak piszą, „nie widzimy tworzenia strategicznych jednostek rezerwowych, ani mobilizacji niezbędnych połączeń i jednostek na bazie centrów rozmieszczenia mobilizacyjnego. Wojska rosyjskie przemieszczają się głównie jako batalionowe grupy taktyczne (oddziały zmechanizowane, pancerne i powietrznodesantowe) oraz grupy taktyczne (artyleria lufowa i rakietowa)”.
Uzyskanie potencjału uderzeniowego rosyjskiego zgrupowania wokół Ukrainy wymaga więcej czasu, co nie oznacza, że przygotowania nie mają miejsca. Mają, ale Rosjanie potrzebują jeszcze kilku tygodni. Na razie - jak piszą ukraińscy eksperci - obserwowane działania, w tym rozpoczęcie przez rosyjską Gwardię Narodową i wpisanie w scenariusz ćwiczeń białorusko – rosyjskich działań mających na celu walkę z partyzantką na zajętych terenach czy budowanie struktur administracyjnych, można odbierać zarówno jako przygotowania do inwazji, jak i formę zastraszenia rywala.
Rosyjska inwazja na wielką skalę „mało prawdopodobna”?
Zarówno Zagorodniuk w wywiadzie, jak i eksperci kierowanego przezeń think tanku, są zdania, że rosyjska inwazja na wielką skalę jest mało prawdopodobna. Z rosyjskiej perspektywy oznacza duże ryzyko. Dlaczego?
Zagorodniuk mówi w wywiadzie, jak może wyglądać ukraińska taktyka obrony. Warto na jego słowa zwrócić uwagę, bo spostrzeżenia te mogą być pomocne również dla Polski, zwłaszcza w sytuacji wielkiej przewagi w zakresie siły wojsk lądowych, jaką dysponują Rosjanie. Niektórzy nasi - pożal się Boże - eksperci to, o czym mówi Zagorodniuk, będą określać mianem „wojny partyzanckiej”, ale tak nie jest. W przypadku inwazji na wielką skalę Rosjanie, mając przewagę, z pewnością przełamią opór wojsk ukraińskich broniących granicy.
Co dalej? „Ale tutaj zaczyna się dla nich problem” – argumentuje były minister obrony Ukrainy - „bo dalej będą zmuszeni logistycznie wspierać tę kampanię, a w tym czasie ze wszystkich stron będą atakowani przez Siły Zbrojne Ukrainy działające w małych grupach. Dlatego, aby podtrzymać tę walkę na [naszym] terytorium, potrzebujemy tych oszczepów (Javelin – przyp. MB), żądeł (Stingery – przyp. MB) czy tego, co Brytyjczycy nam przysyłają, broni snajperskiej, noktowizorów, oczywiście amunicji. To znaczy tych rzeczy, które mogą uderzyć w ich sprzęt, gdy poruszają się po naszym terytorium. Ta taktyka powinna zadziałać, ponieważ tak naprawdę Rosjanie nie będą w stanie kontrolować swoich operacji logistycznych, zrozumieć, z której strony zostaną zaatakowani itp.”.
Problemem, w jego opinii, jest postawa Białorusi i charakter tamtejszego zgrupowania wojskowego, a datą przełomową może okazać się dzień 20 lutego, kiedy wiadomo będzie, czy wojska rosyjskie wrócą do siebie, czy pozostaną na stałe. Gdyby ta druga opcja wchodziła w grę, to niewykluczone, że mielibyśmy do czynienia z początkiem strategii, którą w jednym z wywiadów Nikołaj Patruszew, sekretarz rosyjskiej Rady Bezpieczeństwa, określił mianem „trzymania Zachodu w stanie ciągłego napięcia.”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/583256-bialorus-jako-rosyjski-atut-w-rozgrywce-z-ukraina