„Takie pozbawianie zdolności wytwórczych, producenckich biedniejszych krajów to jest jedno ze źródeł tworzenia państwa europejskiego. Te biedniejsze kraje będą zamykać obszary produkcyjne, czekać na pieniądze z Funduszu Społecznego, na zapomogi, na zasiłki itd. Niestety to też jest bardzo ważne, że Unia jest głucha na potrzebę reformy” - mówi portalowi wPolityce.pl eurodeputowany Bogdan Rzońca (PiS) w kontekście rezultatów ostatniego posiedzenia komisji budżetowej.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: NASZ WYWIAD. Czy Polska odrzuci pakiet klimatyczny? Sałek: Sprawa jest trudna, ale możliwa do przeprowadzenia
Unia Europejska nigdy nie dysponowała tak wielkimi sumami w swoim budżecie jak od 2022 roku, bo w sumie ma długoterminowy budżet na lata 2021–2027 (wieloletnie ramy finansowe) w wysokości 1,211 bln euro oraz tymczasowe narzędzie służące odbudowie gospodarki po pandemii - NextGenerationEU, o wartości 806,9 mld euro w cenach bieżących (750 mld euro w cenach z 2018 r.)
— mówi Bogdan Rzońca dodając iż zgodnie z założeniami „pieniądze te będą przeznaczone min., dla rolników, przedsiębiorstw, na infrastrukturę komunikacyjną, dla naukowców, studentów, na transformację klimatyczną i cyfrową oraz odporność na takie zagrożenia jak C-19, na walkę ze zmianą klimatu, powstrzymanie utraty bioróżnorodności etc.”.
Historyczne zadłużenie
Od razu trzeba też dodać ze UE nigdy nie była tak zadłużona jak to ma miejsce od 2022 roku!!! I tu zaczynają się schody!
— mówi Rzońca.
W celu zgromadzenia środków na sfinansowanie NextGenerationEU Komisja – w imieniu UE – zaczęła zaciągać na rynkach kapitałowych pożyczki o łącznej wysokości do 800 mld euro (w 2021 roku KE wyemitowała obligacje na sumę 71 miliardów euro). Pożyczki trzeba będzie spłacać, więc UE gorączkowo poszukuje nowych źródeł finansowania swoich pomysłów poprzez nowe podatki, które nazywane są nowymi zasobami własnymi.
Trzeba o tym powiedzieć, że te obligacje są dosyć pokupne. Cieszyły się dużą pokupnością. Po 2028 roku ma nastąpić spłata - z nowych podatków (ETS, od osób prawnych i od śladu węglowego). Potrwa ona do 2058 roku
— przypomina eurodeputowany PiS.
Już widzę, że jest duża ostrożność. Mianowicie 27 państw ma możliwość brania grantów - to, na co my czekamy. Mamy dostać 24 mld grantu czyli bezzwrotnej dotacji do tego Planu Odbudowy, ale mamy też zarezerwowane 34 mld pożyczki, takiej na lepszych warunkach. I co się okazuje? Państwa europejskie nie chcą brać tej pożyczki. Na 27 krajów na razie zadeklarowało, że weźmie pożyczkę 7 państw i to takie kraje, jak Malta, Cypr, Grecja, a większe kraje nie chcą brać tej pożyczki, czyli są duże obawy co do tego, jak to będzie spłacane w przyszłości, bo jest wiele niewiadomych, jak zachowa się rynek, czy będzie kryzys, czy UE będzie w stanie spłacić te zadłużenia. Wszystko zależy też od dochodów narodowych brutto poszczególnych krajów, bo to jest podstawa budżetu UE
— dodaje.
Obserwuję duże - na komisji budżetowej to widać - zniecierpliwienie, co się będzie działo. Na przykład Polska może powiedzieć, że zawetuje pakiet Fit for 55, cały pakiet czy jego część dotyczącą tych podatków, bo to może zrobić. I jest pytanie - ono padło na komisji budżetowej - czy Unia nie powinna zrobić poza Polską i Węgrami nowego systemu finansowania Unii Europejskiej. O tym się już mówi. Padają takie pytania i też nie ma na nie odpowiedzi, więc nie wiem, co UE na ten temat myśli, ale jest gorąca atmosfera, bo widać gołym okiem, że narastają obawy co do spłacania tego długu
— relacjonuje wskazując, że „jeśli państwa unijne nie będą chciały brać tych pożyczek, wówczas ta kwota 800 mld euro może być niepotrzebna, ale i tak UE będzie bardzo mocno zadłużona”.
W ocenie Bogdana Rzońcy „to jest droga do budowy państwa federalnego i co mądrzejsze kraje bardzo się tego obawiają”.
Jest taki pomysł, żeby jak najwięcej łupić kraje, które będą się składać na budżet unijny, a później UE powie: „tego lubię, to mu dam, tego nie lubię, to mu nie dam”. To jest bardzo groźne. My protestujemy przeciwko zmianom w podatkach od handlu uprawnieniami do emisji. Chcemy, aby nadal był to całkowity dochód budżetu państwa
— wyjaśnia.
Jak przypomina eurodeputowany PiS, obecnie na dochody budżetu UE składają się: roczne wpłaty 27 państw od Dochodu Narodowego Brutto (Polska wpłaca średnio ok. 6 mld euro), część wpływów każdego państwa z VAT - jest to 0,3 proc. w odniesieniu do podstawy VAT każdego państwa członkowskiego, część wpływów z opłat celnych (państwa członkowskie odprowadzają do budżetu ogólnego UE 75 proc. pobranych opłat), i wprowadzonego od stycznia 2021 roku podatku od nieprzetworzonego plastiku - w okresie 2021–2027 średniorocznie Polska będzie wpłacać ok. 371 mln euro.
Filary nowych zasobów własnych UE
Jak informuje Bogdan Rzońca, teraz zakłada się ze nowe zasoby własne mają być oparte na trzech filarach.
Pierwszy to mechanizm dostosowywania cen na granicach z uwzględnieniem emisji CO2 .
75 proc. dochodów osiąganych poprzez ten mechanizm podatkowy nazywany podatkiem od śladu węglowego czyli opłaty za użycie nieczystej energii do produkcji cementu, miedzi, nawozów, stali (Carbon Border Adjustment Mechanism) przyniesie UE około 1 mld euro rocznie w latach 2026–2030 (średnio 0,5 mld euro w okresie 2023–2030)
— mówi Rzońca, jako drugi filar wskazując system handlu uprawnieniami do emisji.
Komisja proponuje, by w przyszłości 25 proc. dochodów z handlu uprawnieniami do emisji w UE trafiało do budżetu UE - szacuje się, że z tego tytułu do budżetu UE średnio rocznie w okresie 2023 -2030 wpłynie 9 mld euro
— mówi Rzońca.
Do tej pory wszystkie pieniądze z handlu emisjami trafiają do budżetów państw członkowskich, czyli w Polsce - państwa polskiego. Polski rząd sprzedaje te uprawnienia. Kupują elektrownie, kupują prywatne zakłady, które produkując coś używają węgla albo gazu. W tamtym roku uzyskaliśmy z tego handlu 45 mld zł i wszystkie te pieniądze, które były w budżecie państwa polskiego, zostały przeznaczone na odnawialne źródła energii, czystą wodę, czyste powietrze - wszystko, co się wiąże z klimatem. Natomiast zmiana ma polegać na tym, że pieniądze, które teraz trafiają do budżetu państwa polskiego, będą trafiać w 25 proc. tego zysku z każdego kraju do budżetu UE
— wyjaśnia wskazując, iż to stworzy kolejne narzędzie presji na kraje członkowskie UE.
Polski rząd protestuje przeciwko temu. My też, jako posłowie, opowiadamy się przeciwko temu, bo uważamy, że te pieniądze powinny być bliżej państwa, w tym wypadku polskiego rządu. Natomiast, jak stworzą kolejny taki system, to będą mówić: „Poczekajcie wam damy, albo połowę wam damy, jeśli będziecie spełniać cele klimatyczne, to wam damy, a jak nie będziecie spełniać, to wam nie damy itd.”. Kolejny instrument presji na państwo
— konstatuje.
Pytany, czy podczas ostatniego posiedzenia komisji ds. budżetu była poruszana kwestia spekulacji na rynku ETS i czy KE zamierza cokolwiek z tym zrobić, Bogdan Rzońca odpowiada:
Moim zdaniem nie zamierza nic zrobić. Komisja Europejska bardzo się boi, jak pytamy o to, czy będzie reforma tego systemu handlu uprawnieniami do emisji. Nabierają wody w usta, albo mówią, że nie słyszą pytania. Tak było ostatnio, że „połączenie się popsuło”. Nie chcą o tym mówić i wiemy, dlaczego. Dlatego, że jest im to wygodne.
Wyjaśnia, że „największy problem z systemem ETS i z drożyzną mają kraje najbiedniejsze, wobec tego w tych biedniejszych krajach hipotetycznie - ale to może być za chwilę prawda - będą upadały firmy, więc będzie upadłość producentów różnego rodzaju towarów i na rynku pozostaną najsilniejsi”.
To jest jedno ze źródeł tworzenia państwa europejskiego, takie pozbawianie zdolności wytwórczych, producenckich biedniejszych krajów. Te biedniejsze kraje będą zamykać obszary produkcyjne, czekać na pieniądze z Funduszu Społecznego, na zapomogi, na zasiłki itd. Niestety to też jest bardzo ważne, że Unia jest głucha na potrzebę reformy. Pan premier Morawiecki napisał duży artykuł na ten temat na portalu Euroactiv - czytałem go, bardzo dobry artykuł - że trzeba reformować. Cisza. My mówimy - cisza. W PE o reformie się w ogóle nie mówi, a jak pytamy, to zapada głucha cisza, że na razie wszystko jest w porządku, i Timmermans odpowiada: „Ale przecież wy tam macie też ten fundusz, to wy też z tego korzystacie”
— mówi eurodeputowany PiS.
Trzeci filar nowych zasobów własnych UE to opodatkowanie osób prawnych.
Chodzi o to, by firmy podlegały opodatkowaniu w tych krajach gdzie prowadzą działalność gospodarczą i nie unikały płacenia podatków. W myśl porozumienia z 8 października 2021 r. ponad 130 krajów będących członkami otwartych ram OECD/G-20 zgodzi się na opodatkowanie tzw. zysków rezydualnych czyli takich które wskazują na rentowność firm wielonarodowych działających w danym kraju UE. Komisja proponuje by 15 proc. zysków rezydualnych przedsiębiorstw objętych zakresem stosowania porozumienia, było realokowanych do państw członkowskich UE - roczne dochody dla budżetu UE mogłyby wynieść około 2,5–4 mld euro
— wyjaśnia Rzońca.
Komisja zobowiązała się również, że do czerwca 2024 r. zaproponuje inne nowe zasoby własne oparte na podatku od transakcji finansowych
— dodaje.
Bogdan Rzońca podkreśla - to też wybrzmiewa na komisji - że państwa UE czekają na to, co zrobi Biden.
Biden, kiedy startował w wyborach, mówił, że trzeba się z Unią dogadać, bo Trump nie umiał się dogadywać. Biden obiecał, że Amerykanie będą popierać wszystkie te nowe podatki (od Google, od Amazona, czy od osób prawnych, bo koncerny te działają na terenie całej UE, ale nie płacą żadnego podatku na terenie 27 krajów, tylko płacą w USA). Biden obiecał, że będą płacić te 15 proc. rezydualnego podatku, ale w czwartek usłyszałem informację, że amerykański Senat dopiero w kwietniu wypowie się na ten temat i jeżeli się nie zgodzi, to ten podatek padnie. Inne kraje pójdą bowiem tym śladem i powiedzą, że skoro USA się nie zgadzają na nowy podatek od firm wielonarodowych funkcjonujących na terenie UE, to one również
— relacjonuje sytuację.
Czeka nas wojna celna z Chinami?
Bogdan Rzońca wskazuje, że jeżeli UE wprowadzi podatek od śladu węglowego, to automatycznie podrożeją towary importowane przez UE, eksportowane przez Chiny. W jego ocenie Chiny nie pozostawią tego bez odpowiedzi i obłożą podatkiem produkty, które kraje UE eksportują do Chin.
Zanosi się na to, że będzie wojna celna. Wojna na te nowe podatki.
W miniony czwartek wybrzmiało pytanie, czy wobec tego, żeby sfinansować cały pakiet Fit for 55, albo żeby spłacać NextGenerationEU, albo żeby w ogóle finansować politykę rolną, trzeba będzie pewnie zwiększyć składki od państw narodowych do budżetu UE. Ale tu też jest zagwostka, bo są tzw. skąpcy (Holandia, Dania, Szwecja, Finlandia), które mówią „ani grosza więcej do budżetu UE nie damy. Austria oczywiście też mówi o tym, że nie chce płacić więcej. Jest taka bańka na tym etapie mydlana. Ona może się rozlecieć dosyć szybko i wtedy budżet europejski będzie się opierał na dodatkowych składkach poszczególnych państw narodowych
— wyjaśnia Rzońca wskazując, iż „UE nie ma własnego przemysłu unijnego, nie ma własnej armii, nie ma własnego budżetu, który by spadł gdzieś z nieba - UE dysponuje pieniędzmi państw narodowych i wspomnianymi już podatkami i to rozdaje i tym szantażuje”.
„Te wszystkie drogi prowadzą do budowy państwa federalnego”
Oczekuje się, że w latach 2026–2030 te nowe źródła dochodów będą legislacyjnie przygotowane i pozwolą osiągnąć średnio do 17 mld euro rocznie dla budżetu UE. Zaproponowane nowe zasoby własne pomogą spłacić środki pozyskane przez UE w celu sfinansowania składnika dotacyjnego (bezzwrotnego) UE
— mówi Rzońca.
Przewiduje się też, że z nowych zasobów własnych powinien być również finansowany Społeczny Fundusz Klimatyczny.
Fundusz ten, nazywany społecznym, będzie tworzony z nowych podatków od węgla, gazu którymi opalamy dom, i od paliwa które tankujemy, by użyć własnego samochodu. Otóż trzeba powiedzieć wprost ze każdy Kowalski najpierw zapłaci drożej za tankowanie własnego samochodu i za prawo do palenia gazem, a potem otrzyma część pieniędzy na ocieplenie domu albo dotacje do zakupu elektrycznego samochodu
— wyjaśnia wskazując przy tym, iż bardzo łatwo fundusz ten może posłużyć za kolejne narzędzie szantażu.
Te wszystkie drogi prowadzą do budowy państwa federalnego
— podsumowuje eurodeputowany PiS.
Jeśli chodzi o Polskę to w latach 2021-2027 ma szansę uzyskać środki w kwocie ok. 125 mld euro (w cenach z 2018 r.), natomiast wpłata polskiej składki za cały ten okres szacowana jest łącznie na ok. 45 mld euro, co stawia nasz kraj w pozycji głównego beneficjenta netto
— wylicza Rzońca.
Pytanie jednak, czy UE nie zdecyduje się na wstrzymywanie wypłat pieniędzy dla naszego kraju w celu wymuszenia na Polakach przyjęcia takich rozwiązań prawnych, ideologicznych, gospodarczych, politycznych, czy ogólnie mówiąc systemowych, jakich życzyłby sobie mainstream w Brukseli lub w Berlinie? Przed polskim rządem poważne decyzje, które w dłuższej perspektywie mogą zaważyć zarówno na losach milionów Polaków, jak i na przyszłym kształcie państwa polskiego, o suwerenności nie wspominając.
aw
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/swiat/582488-tylko-u-nas-przymiarki-budzetu-ue-rzonca-budowa-federacji